Jakież to skarby ukrywasz, o morze,
Pod swoją głuchą, tajemniczą falą?
Muszle, skąpane w tęczowym kolorze,
I perły lśniste daremnie się palą;
Niech te bogactwa głębia twoja grzebie, My ich nie chcemy od ciebie.
Lecz jeszcze więcej dno twe chowa, więcej!
Płomiennych stosów złota jać nie zliczę
Ani kamieni drogich — stu tysięcy
Królewskich statków wspaniale zdobycze!
Raduj się niemi śród wałów łoskotu, Ziemia nie żąda ich zwrotu!
O więcej jeszcze, więcej! Twoje wody
Grzmią nad miastami zapadłego świata;
Żwir twój wypełnia starodawne grody,
Gmachy roskoszy zielsko twe oplata —
Hucz, oceanie, nad nimi w swym gniewie, Człowiek już nic o nich nie wie.
Lecz więcej, stokroć więcej! W twej głębinie
Legła niejedna pierś waleczna, żywa;
Grzmotu bałwanów już nie słyszy ninie,
Ciszy jej groźna burza nie przerywa;
Niech grób twój złoto i klejnoty bierze, Lecz wróć nam dzielne rycerze!
Wróć ukochanych, wróć nam! W swojej mocy
Długo ich trzymasz, a myśmy w żałobie!
Daremnie modłów naszych głos sierocy
W północnej ciszy wznosi się ku tobie!
Pogrzebionemi władaj-że wyspami, Ale tych połącz już z nami.
Miłość niewieścia padła w twe odmęty;
Mężów szlachetne pochłonąłeś skronie,
Młodość i piękność — kwiat przedwcześnie ścięty!
Niech nam umarłych powrócą twe tonie —
Ziemi gorące spełnij pożądanie, Zmarłych nam zwróć, oceanie!