Sprawiedliwość (Solon)
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Sprawiedliwość |
Pochodzenie | Poezye Brunona hrabi Kicińskiego Zdania pozostałe z Elegji Solona |
Data wyd. | 1841 |
Druk | Drukarnia przy ul. Rymarskiej 743 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Bruno Kiciński |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Pamięci i Jowisza Olimpskiego córy!
O Muzy, błagań moich wysłuchajcie z góry.
Od Bogów nieśmiertelnych szczęście mi uproście
I dobrą dla mnie sławę między ludem głoście.
Niech miły przyjaciołom, wrogom będę srogi;
Dla pierwszych czci przedmiotem a dla drugich trwogi.
Chcę miéć skarby lecz tylko wsposób jak się godzi
Bo wprost za każdą winą sprawiedliwość chodzi.
Bogactwa z łaski Bogów lub zyskane pracą,
Z pnia aż do wierzchu trwałe nigdy się nie stracą,
Lecz nabyte niesłusznie, lub nazbyt namiętnie,
Łatwo marnieją, nikną i nie idą chętnie.
Nieszczęść dozna, kto głosu słuszności nie słucha,
Z razu mała iskierka wnet ogniem wybucha,
I pochłonie co krzywdą nabytém zostanie;
Bo krzywd cudzych niemogą utrwalić niebianie.
Jowisz wszystkiem rozrządza, a jak niespodzianie,
Rospraszają się chmury skoro wiatr nastanie;
Jak tenże wiatr aż do dna wzrusza głębie morza,
I na rodzajnéj ziemi wzniosłe niszczy zboża.
To raz wiecznego Bogów dosięga siedliska,
To znów lubą pogodą mile światu błyska,
Tak że cały krąg słońca ziemi się objawi,
I ani jednéj chmury w górze nie zostawi.
Takim jest w zemście Jowisz. Lecz gniew tego Boga
Nie jest gniewem człowieka; kara jego sroga,
Czasem długo się wstrzyma, jednak nieominie,
I w przeznaczonéj dotknie zbrodniarza godzinie,
Jednego zaraz karci, drugich w późnym czasie;
Ów od wyroków długo zapomnianym zda się,
Jednak przy końcu kara za występkiem biegnie,
I długo od niéj wolny wreście jéj ulegnie.
My ludzie źli czy dobrzy, wszyscy własne wzajem,
Przymioty i zalety za dobre uznajem,
Dopiero po nieszczęściu łzy się marne leją,
Nad cierpko i zawodnie łudzącą nadzieją.
Ten lubo mu chorobą wyniszcza się ciało,
Jednakże w uzdrowienie ufa nazbyt śmiało,
Ten choć jest bojaźliwy, sam mężnym się głosi,
Ów brzydki, nad urodą własną się unosi,
Ten choć mu nieszczęśliwe dokucza ubóstwo,
Rozumie zaślepiony że ma skarbów mnóstwo.
Każdy dąży gdzie indziéj. Ocean fałszywy,
Pruje tamten okrętem, marnych zysków chciwy,
I po rybnych go morzach wiatr zdradziecki pędzi,
Nigdy własnego zdrowia i życia nieszczędzi.
Inny z gęstych zarośli rolę wydobywa,
Całém jego zajęciem jest płużyca krzywa.
Ten żyje z sztuk Minerwy; Wulkana kowadło,
Dzierżąc drugi, swym młotem kuje sobie jadło.
Inni, Muz Olimpijskich zbogaceni łaską,
Czoło wieńczą przyjemnéj mądrości przepaską.
W tamtego wlał Apollo święte czucie wieszcza,
On czytając w przyszłości ludziom ją obwieszcza.
Z nim rozmawiają Bogi; ztąd ta moc mu służy,
Że przeznaczenia wolę niedościgłą wróży.
Inni trudnią się sztuką lekarską Peona,
Lecz nieraz ich nauka bywa zawiedziona;
Nieraz bólom łagodne lekarstwo nie sprzyja,
I choroba się z lekkiéj słabości wywija;
A przy drugich przeciwny skutek się objawia,
Bo proste rąk dotknięcie niekiedy uzdrawia.
Złe i dobrze śmiertelni wszystko z losu mamy,
I działaniu Przedwiecznych niepołożem tamy.
Przeznaczenie jest różne; nieznajdą się tacy,
Coby przejrzeli koniec przy zaczęciu pracy,
Nie jeden od początku rzecz prowadzi składnie
A z niebaczności, szkodzie w jéj ciągu popadnie;
Drudzy źle rzeczy biorą, ale Bogów wsparcie
Z gotowego nieszczęścia wznosi ich otwarcie.
Łakomstwu niema kresu. Ten z ludzi najrzadszym
Który będąc bogatym, nie chce być bogatszym.
Wszyscy chcą więcéj. Któż ich nasycić jest w stanie?
Wilczą chciwość w człowieka przeleli niebianie;
Ztąd się rodzi występek, a Jowisza siła
Za każde przewinienie, inną karę zsyła.