Sprawki biskupa Mikołaja
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Sprawki biskupa Mikołaja |
Pochodzenie | Facecje z dawnej Polski |
Redaktor | Teodor Tyc |
Wydawca | Spółka Wydawnicza „Ostoja“ |
Data wyd. | 1917 |
Druk | Drukarnia „Pracy“ |
Miejsce wyd. | Poznań |
Tłumacz | Teodor Tyc |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
Sprawki
biskupa Mikołaja. (Janko z Czarnk.
MPH II. 700, 709, 713). |
Roku tysiąc trzysta osiemdziesiątego drugiego zmarł Mikołaj biskup poznański, ciężką chorobą trapiony. Od dwuch lat bowiem chorował już na raka, mimo to jednak z dziewkami przestawał i nie zważał na zakaz lekarzy, aż gorączka go zaskoczyła i dobrze trząść poczęła, a nie ustawała. Zdarzyło się zaś, gdy biskup ów bawił w Głównej i dobrze już podpity siedział i tęgo pił sobie, iż ardziakon Jan do niego przybył i był przyjęty, siedział zaś przy nim też Mikołaj Strosberg, pleban gnieździeński. Biskup zaś, pyszniąc się, rzecze: „Otóż, mości plebanie, my którzyśmy ostatni byli za życia króla jegomości Kazimierza, ostatni na jego dworze, teraz jesteśmy pierwsi i wielcy; bowiem pan Zawisza, którego król jegomość za nic miał, jest wielkim biskupem krakowskim, za co dziękować nikomu nie winien, jeno Bogu i mnie, a ja biskupem poznańskim, ty zaś plebanem gnieździeńskim zostałeś. A to skąd, jeśli nie dopust prawicy Bożej“. Ardziakon gnieździeński zaś, odwróciwszy się, rzecze do niektórych: „To nie dopust prawicy Bożej, jeno djabelski“. Trafiło się zaś dziwnie, że tejże nocy biskupa ciężka gorączka schwyciła. Mikołaj Strosberg zaś potem jadąc w stronę Pyzdr, lewą łopatkę wywichnął, wreszcie schwytany i długo w turmie więziony. Tego bowiem Mikołaja, kollektora świętopietrza, legat apostolski, zażądawszy od niego sprawozdania, uwięził i skazał na wieczne lochy jako złodzieja, oszusta, kłamcę i przeniewiercę. Biskup zaś, jak dwoma członkami ciała grzeszył, tak na nich był pokaran. Grzech bowiem nieczystości pełnił, więc rakiem tknięty; a ponieważ skory był do gadania i pyszałkowania, zatem na języku i w gardle miał wrzody, tak iż przed śmiercią ani mówić ani ust zamknąć nie mógł i pozostał po śmierci z otwartemi ustami.