[234]CV.
Sprawunki.
Była to sobie niewiasta zgrzybiała,
Liczono jéj coś z osiemdziesiąt latek,
Nikogo z bliższéj rodziny nie miała,
Więc tęskno było staruszce bez dziatek.
[235]
„Ha!” myśli wtedy, „jestem samą jedną:
Gdyby tak przybrać za własne swe dziécię
Jaką siérotkę uczciwą, a biédną,
Toby mi było weseléj na świecie.
Posiadam gdzieś tam krewnych biédnych bardzo,
Napiszę do nich, aby mi oddali
Jednę z swych córek — oni nie pogardzą
Taką ofiarą, co los ich ustali.”
Zatém staruszka rozpisała listy
Na wszystkie strony z wzmianką odpowiednią,
I chęć jéj skutek zwieńczył oczywisty,
Gdyż aż pięć dziewcząt zjawiło się przed nią.
Pięć, to za wiele! jednak prym dać trudno,
Kiedy z nich każda ma wdzięk tak układny,
A jeśli która mami miną złudną,
Jakąż tu wybrać, gdy się nie zna żadnéj?
Myśli więc, myśli, i powie nareszcie:
„Moje panienki, dziś jest dzień odpustu,
Dam wam po rublu, by każda z was w mieście
Mogła zakupić sobie coś do gustu.”
Uradowane hojnością dziéweczki,
Pobiegły wszystkie z pieniędzmi do miasta,
Gdy zaś przyniosły swoje sprawuneczki:
„Coście kupiły?” zapyta niewiasta.
„Ja,” rzecze piérwsza — „nabyłam korale,
Takie przepyszne, okrągłe, różowe.”
„Ja znów, najświéższe paryzkie żurnale,”
Objaśni druga — „by miéć mody nowe.”
„U mnie są wstążki za bezcen kupione,”
Odpowie trzecia — „w przeróżnych kolorach.”
„Ja zaś posiadam chusteczki czerwone, ”
Zakończy czwarta — „o kwiecistych wzorach.”
[236]
Ona zaś piątą zagadnie dziéweczkę:
„A ty co masz tam, powiedz moja droga?”
„Nabożną sobie kupiłam książeczkę,
Bym się z niéj mogła pomodlić do Boga.”
„Zacna panienko, chodź w moje objęcia!”
Zawoła wtedy staruszka wzruszona:
I chwyta dłonie skromnego dziéwczęcia,
I ciśnie drżącą do swojego łona.
„Cel życia nie jest bezmyślną gonitwą
Za fraszką, strojem, lub błyskotką marną;
Kto zaś swe sprawy poczyna modlitwą,
Ten pozna drogę żywota ofiarną.
Twa bogobojność, o, kochane dziécię,
Da mi przy schyłku dni jutrzenkę jasną:
Odtąd już sama nie będę na świecie,
Gdyż cię przybieram za córkę mą własną.własną.”