Kupiwszy materklasów i wiatru i dymu,
Powracał jeden łajdak na Osiołku z Rzymu; A upatrzywszy murawę, Puścił swe bydlę na trawę.
Nie trza było siwosza na powtórki prosić:
Wytarzał się, otrząsnął, potem sobie bryknął, Wierzgnął, prytnął, chrapnął, ryknął, Potem zaczął za dwóch kosić.
Wtem ukazał się z lasu zbójecki ochotnik.
«Uciekajmy! rzekł Starzec. — Czemu? rzecze psotnik,
Alboż mnie to tam praca podwójna ma czekać?
— Prawda, że nie,» rzekł Starzec i począł uciekać.
A Osioł, kończąc swoje: «Cóż mi na tem, proszę,
Czy mnie kto darmo weźmie, czy od ciebie kupi?»
O! niech kto chce, co chce gada, A ja zaś ztąd sobie wnoszę, Że czasem jeździec więcej bywa głupi, Niż bydlę, na którem siada.