[284]
SZERSZEŃ I PSZCZOŁA.
Czas jakiś krążąc wokoło,
Szerszeń zawisnął nad pszczołą —
I groźnie na nią spogląda —
I pochłonąć ją pożąda.
Pszczoła przeczuwa coś złego
I tak zawoła: Kolego,
Czemu to chcesz mnie zjeść?
Zbyt wielka dla mnie cześć.
Mam ja tu plastry miodu
Z najsłodszego słodu
Mnie zostaw przy żywocie,
A sobie weź te łakocie. —
Toć szerszeń z logicznego słynny jest myślenia!
Oto opowiedźodpowiedź szerszenia.
„Czyjaż to dusza, mów, zniży się, czyja
Do rozkoszy, co przemija?
Woski w miodowem cieście
To twe kleidło. Cóż wreszcie?
Miody w twym ulu, kochanko,
Czemże są? Twoją tkanką.
Jeżeli tyś jest to źródło pierwotne,
Co te słodycze wytwarza stokrotne —
Jakże ja w złudzeniu chorem
Mam brać to raczej, co jest twym wytworem?
Inna jest mędrców prawdziwych nauka:
Pierwoprzyczyny duch szuka.
Więc ciebie zjem bez przełożeń.
Nie owoc mię nęci, lecz korzeń!“
I to rzekłszy, wnet połyka
Pierwoźródło miodownika —
[285]
I zamiast miodu, co słodycz zawiera
Połyka ostre żądło — i umiera. —