Szkarłatna Róża Raju Boskiego/Wstęp
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Szkarłatna Róża Raju Boskiego |
Podtytuł | Świątobliwy ks. Wojciech Męciński |
Wydawca | Księgarnia Św. Wojciecha |
Data wyd. | 1937 |
Druk | Drukarnia Św. Wojciecha |
Miejsce wyd. | Poznań |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
„Szkarłatna Róża Raju Boskiego“ — oto jak pięknie i poetycznie nazwał naszego męczennika jego polski biograf z XVII w., który do tego tytułu dodał objaśnienie, streszczające dziełko, a mianowicie: „Zywot y Smierc Swiątobliwey Pamięci, X. Woyciecha Męcinskiego, Societatis Jesu, ktory dla S. Wiary Katolickiey w Japoniey pospołu ze czterema Oycami tegoż Zakonu okrutnie był zabity...“ Biografia ta wyszła w Krakowie, w drukarni Schedla, roku 1672[1].
Życiorysów Męcińskiego jest sporo. Pierwszy pisał o nim, a raczej o straceniu w Japonii czterech misjonarzy jezuitów, a w ich liczbie także Alberta Micischi, którym był nasz Męciński, jezuita Pedro Marquez. Relację tę na język włoski przetłumaczył jezuita Franciszek Rosini. Głównym źródłem wiadomości o Męcińskim był list o. Franciszka Roas, ówczesnego prowincjała japońskiego, pisany do prokuratora jezuitów prowincji polskiej. List ten, szczegółowo opisujący działalność apostolską Męcińskiego i jego męczeńską śmierć, nie został przetłumaczony na język polski, ale biografowie Męczennika mieli go niewątpliwie pod ręką. Z współczesnych Męcińskiemu biografów polskich za najważniejszego uważany jest ks. Drużbicki, który Męcińskiego znał osobiście, był jego spowiednikiem i korespondował z nim, Dodać należy, iż wiadomości, jakie o Męcińskim zebrano na Dalekim Wschodzie, są znacznie dokładniejsze, niż te, jakie mamy o jego dzieciństwie i młodości, spędzonej w Polsce.
Rozumie się, że wieść o męczeńskiej śmierci polskiego misjonarza wywarła w kraju olbrzymie wrażenie. Dodać do tego należy i dziwnie egzotyczne tło męczeńskiej tragedii, nikomu właściwie nieznaną bliżej Japonię. Znaliśmy Turcję, Krym, nawet Persję, ale do Japonii Polacy się nie zapuszczali, i Męciński był pierwszym Polakiem, który dotarł do brzegów Nipponu. W ogóle, pełne przygód, barwne i dziwne życie tego kapłana, tułającego się po wyspach, morzach i lądach nieznanych, jak Chiny, Formoza, wyspy Malajskie lub Japonia, było na owe czasy czymś nadzwyczajnym, czymś, co tę postać owiewało blaskiem i poezją baśni wschodnich, wywoływało w duszach nowe obrazy i budziło tęsknotę do Nieznanego.
Dziwnym istotnie był ten niewytłumaczony pociąg do krajów i ludów tak bardzo odległych przestrzenią i duchem. Jedynym na owe czasy towarzyszącym Męcińskiemu w tej tęsknocie Polakiem był jezuita ks. Rudomina, który prawie równocześnie z nim żył, pracował i umarł śmiercią naturalną w Chinach. Poza tym nie pracowaliśmy chętnie na tym polu, ani w Azji ani w Afryce, ani w ogóle na żadnych obcych kontynentach. My mieliśmy pod bokiem swój bliski Wschód, Tatarów, Turków, Kozaczyznę, Dzikie Pola, Ukrainę, wreszcie olbrzymią Rosję, i podobnie jak nasza ekspansja państwowa i kulturalna, tak również nasza ekspansja duchowa szła na ten bliski Wschód, gdzie zdarzało się nam hetmanić Kozakom, sadzać carów na tronie moskiewskim, szerzyć w Moskwie język, literaturę i obyczaj polski, oraz pracować nad zniesieniem schizmy i przywróceniem Kościołowi katolickiemu dziesiątków milionów dusz. Było to zadanie olbrzymie, z urodzenia duszy polskiej włożone przez Boga i historię i wymagające wysiłków wielkich, trwających przez wieki: przed tym zadaniem naród nasz ponownie dziś stoi.
Nie byłoby tedy nic dziwnego, gdyby Męciński, jezuita polski, wzrok swój w poszukiwaniu pracy i męczeństwa skierował był w tę stronę. Palmę męczeńską też może udałoby się znaleźć w Turcji lub na Krymie. Ale Męciński, który męczeństwa pragnął całą duszą, nie miał zupełnej pewności, czy ją tu zdobędzie. Ostatecznie bowiem, prowadząc z sąsiadami częste wojny, utrzymywaliśmy z nimi nieraz także i zupełnie poprawne stosunki, co w swych następstwach krępowało swobodę pracy apostolskiej. Należało się liczyć ze względami politycznymi. Sprawy religijne były zresztą w Turcji uregulowane. Natomiast w Japonii śmierć była pewna, albowiem tam rząd, wygnawszy z kraju jezuitów, pod karą śmierci zabronił im powracać. Już tedy samo pojawienie się misjonarza w granicach państwa mikada ściągało na niego okropne tortury i straszną śmierć wyznaczoną za niedozwolone przekroczenie granic, szpiegostwo, spiskowanie i podmawianie poddanych do buntu przeciw cesarzowi. Liczne wyroki śmierci, bezwzględnie wykonywane na misjonarzach, którzy do zakazu tego stosować się nie chcieli, dowodziły, że władze japońskie bynajmniej żartować nie myślą.
Ale z drugiej strony poza tym motywem był jeszcze inny. Miłość i chęć poznania świata, chęć zdobycia go, bywa w ludziach czasem tak silna, że wypędza ich z domu rodzinnego i gna przez morza i pustynie, każąc im ścigać jakąś wizję, wciąż przed nimi uciekającą. Dla jednych wizją taką będzie odkrycie czy nawet zdobycie nowych królestw, ewentualnie nawiązanie z nimi stosunków handlowych i korzystanie z ich bogactw. Dla drugich są to lądy nieznane, które oni chcą skolonizować, zorganizować i powołać do życia. Jeszcze inni gonili za złotem lub sławą. Taki Marco Polo wędrował lądem z Wenecji na dwór Wielkiego Bogdychana Tatarii i Chin właściwie głównie przez ciekawość. Słyszał o tych krajach i zapragnął je poznać, żywiąc może w duszy głęboko ukrytą nadzieję jakichś ukrytych odznaczeń, kariery czy wzbogacenia się. Pobudki były rozmaite, nieraz bardzo wzniosłe, jak na przykład w wyprawach krzyżowych, częściej jednak były natury o wiele niższej, a mianowicie celem ich był podbój, bogactwa i złoto. Jest to bądź co bądź ekspansja naturalna i przyrodzona duszy ludzkiej. Konkwistadorami jesteśmy nie tylko, gdy z mieczem w pięści zdobywamy nieznane kraje i podbijamy nowe ludy. Bezkrwawymi, lecz ani na chwilę nie ustającymi w boju zdobywcami są też i wielcy uczeni nasi, którzy w ciężkim zmaganiu się wydzierają przyrodzie jej tajemnice. Być może, że w duszy Męcińskiego, szlachcica i potomka żołnierzy, tlił właśnie ów żar zdobywczy, który kazał mu wyruszyć na podbój dalekich światów, jeno nie w zbroi i z orężem w dłoni, lecz z krzyżem, niosącym światło niebiańskie, odkupienie i pełną słodyczy miłość całej Ludzkości, miłość bliźniego.
Oto zdobywca polski, zdobywca prawdziwy, z którego możemy być dumni. I oto dlaczego wydaje nam się tak dziwnie promienny i jasny. Nie przeto tylko, że głosił słowo Boże w krainach oświetlonych silnymi promieniami podzwrotnikowego słońca a umalowanych bujną zielenią bogatych w owoce pięknych palm wszelakich, i nie dlatego tylko, że widzimy go tak często na rozedrganych od słońca przestrzeniach wodnych mórz szmaragdowych. Niewątpliwie w tej duszy goręcej, rwącej się do wielkiego dzieła Bożego, jest coś z nieutulonej tęsknicy marzycieli-poetów, którzy żyją w glorii swego zaświatowego wizjonerstwa. Ale Męciński jaśnią mi się widzi przez promieniowanie własnego blasku, gdyż u końca drogi, skupiając się w pełnej, niewypowiedzianej miłości szkarłatnej róży boskiego raju, w ostatnim, wezbranym najtkliwszym uczuciem pocałunku oddaje swą duszę.
- ↑ Biografia ta wyszła bezimiennie. Biografowie jako jej autora podają to Kaspra Drużbickiego, to Ignacego Macieja Tłuczyńskiego, jezuitów.