Tajemnica grobowca (de Montépin, 1931)/Tom III/IV

<<< Dane tekstu >>>
Autor Xavier de Montépin
Tytuł Tajemnica grobowca
Podtytuł Powieść z życia francuskiego
Wydawca Redakcja Kuriera Śląskiego
Data wyd. 1931
Druk Drukarnia Kuriera Śląskiego
Miejsce wyd. Katowice
Tytuł orygin. Simone et Marie
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


IV.

— Nie żyje! — powtórzyli komisarz i naczelnik.
— Tak... umarła — wyszeptała pokojówka — twarz zsiniała, sztywna, oczy otwarte.
Komisarz i naczelnik policji śledczej, zapomniawszy o powadze, jaka przystała ich urzędowi, pędem pobiegli do sypialni. Agenci, również zaciekawieni, udali się za nimi. Naczelnik przystąpił do łóżka, gdzie, jak wiemy, zgoła nie było żadnego nieładu, spojrzał na zsiniałą twarz i dotknął się chłodnych i sztywnych rąk.
— Rzeczywiście — rzekł — ta kobieta nie żyje. A śmierć musiała nastąpić na początku nocy.
W tej chwili nowa osoba ukazała się na progu pokoju. Był to hrabia Iwan.
— Umarła Oktawja! — zawołał. — To dziwne! to bardzo dziwne!
I zwolna poszedł do trupa.
— Wczoraj — mówił dalej — pełna jeszcze była życia, siły zdrowia. Jakiż mógł być powód jej śmierci?
Na to pytanie nikt odpowiedzieć nie mógł.
— Trzeba po doktora posłać! — rozkazał naczelnik policji.
— Biegnę — odrzekł Jodelet i wyszedł.
Komisarz odkrył jedwabną kołdrę i odsłonił cienką bieliznę. Przyglądał się ciału.
— Nie widzi kolega żadnej rany? — zapytał naczelnik policji.
— Żadnej.
Pokojówka oprzytomniawszy już, weszła do sypialni.
— O której godzinie pani położyła się spać? — spytał komisarz.
— Dokładnie nie wiem.
— Jakto?
— Pani powiedziała mi o jedenastej, że już jestem jej niepotrzebną i że mogę pójść się położyć, zaraz też poszłam do swego pokoju.
— Jak wyglądała, kiedyś ją widziała po raz ostatni, przed odejściem do swego pokoju.
— Zdawało mi się, że jest z czegoś zmartwiona.
— Odchodząc, zamknęłaś wszystkie drzwi?
— Jak zawsze na klucz.
— Dziś zrana czyś przyszła pierwsza?
— Tak, przed lokajem i kucharką.
— Czy drzwi były w takim stanie, jak je zostawiłaś?
— Zupełnie.
— W pokojach nie zauważyłaś żadnego nieładu?
— Żadnego; wszystko było w porządku.
— Pani Oktawja dużo przyjmowała gości?
— Dawniej dużo.
— A w ostatnich czasach?
— Nikogo, oprócz hrabiego, a czasem, ale bardzo rzadko, przyjaciela hrabiego, wicehrabiego Guya d‘Arfeuille.
— O wpół do trzeciej zrana z domu tego wyszedł jakiś człowiek... od kogo?
Nikt na to nie mógł odpowiedzieć i nie odpowiedział.
— Ja i mój mąż nic nie słyszeliśmy — mruknęła odźwierna — otwieramy drzwi wtenczas, kiedy nas zawołają, a nikt nas nie woła.
— Dobrze... śledztwo wszystko wyjaśni.
W tej chwili przyszedł Jodelet z doktorem i panią Rosier. Na wezwanie komisarza doktór przystąpił do łóżka i obejrzał trupa.
— Może nam pan powiedzieć, skutkiem czego umarła ta kobieta? — zapytał naczelnik policji śledczej.
— Od uderzenia krwi do mózgu.
— Czy to tylko domysł, czy pan tego pewny?
— Jestem pewny, gdyż wskazuje mi to zsiniała twarz nieboszczki.
— Więc pan nie przypuszcza, ażeby w tem była zbrodnia jaka?
— Sądzę, że niema żadnej. Tu niema żadnego zabójstwa powtarzam. Uderzenie krwi do mózgu było przyczyną śmierci.
— Przekonamy się o tem dokładnie, bo zażądam sekcji — rzekł naczelnik policji śledczej.
— Sekcja panu nic więcej nie powie.
— A może...


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Xavier de Montépin i tłumacza: anonimowy.