Kiedy my wszyscy, zapędzeni
W pozaświatowy kraj Hadesu,
Będziemy szli w królestwo cieni,
To rozkosz życia się przemieni
W tęsknotę wielką, żal bez kresu.
U Acherontu ciemnej fali
Musi być smutny pomrok siny,
Podziemny wiatr się głucho żali
Nad tymi, co poumierali,
Idąc z helleńskiej zórz krainy.
I ten, co doznał królowania,
I ten, co zdobył chlubne palmy,
I ten, któremu śmierć zasłania
Niewieści wzór jego kochania —
Wszyscy na krótkość dni się żalmy!
∗ ∗ ∗
Olimpia stoi w pełnej chwale:
Zeusowy chram ma w niebie czoło,
Na stopniowanym piedestale
Spogląda Nike w Jońskie fale
I szumi święty gaj wokoło.
Na lud posągów marmurowy
Gaj kładzie szafirowe cienie
I na atletów młode głowy
Daje swój czarny liść dębowy,
Zdobiący w setne pokolenie.
Grzmi jeszcze wieść przez całą ziemię,
Że Alkimedon, syn Ifiona,
W zaszczytnym chodził dyademie —
I Blepsyadów stare plemię
Uwieńcza szósta już korona.
Gdy, po zwycięstwie w walce pieszej,
Wzięła go wczesna śmierć na własność,
Alkimedona cień się spieszy,
Nim do podziemnej przejdzie rzeszy,
Obejść swój gród w miesięczną jasność.
I żegna grodu swego chwałę,
Stadionu żegna chlubne szranki;
Między posągi błądząc białe,
Widzi raz jeszcze, łzą nabrzmiałe,
Gwiaździste oczy swej kochanki.
Teraz mu w śmierci iść wierzeje
I dzielić losy mar tułacze?
Serdeczne rzucać swe nadzieje,
Gdy się pod niebem wszystko śmieje,
Kiedy w Hadesie wszystko płacze?
∗ ∗ ∗
Olimpia leży w gruzach, szara,
W ciemnej zieleni dębów śpiąca,