Toast (Władysław Bełza)
DANEJ DLA
J. RYCHTERA ARTYSTY DRAMATYCZNEGO.
Życie aktora, biedne, tułacze,
Gościniec jego ciernisty.
Śmiać się na scenie, gdy serce płacze,
Oto jest zawód artysty.
Nieraz nie wiecie co się tam dzieje
W sercu i w duszy na głębi —
Artysta bawi, śmieszy, szaleje,
Choć rozpacz w piersiach się kłębi.
Przez wątłe ściany wicher pomiata,
Słoma jedynem posłaniem.
On gra w tej chwili rolę magnata,
Co pysznem gardzi śniadaniem.
Demon niedoli, brat jego starszy,
Skrzydłem go nieszczęść ocienia.
Prosto ze sceny bisior monarszy
Na płaszcz wytarty zamienia.
Lecz skoro stanie w zaklętem kole,
Gardzi przebytem cierpieniem:
Genjusz mu piętno kładzie na czole,
Serce rozpiera natchnieniem.
Czuje, że na nim spoczął duch Boży —
Zwycięski — staje u mety.
W tej jednej chwili — wielki — bo tworzy,
Całą potęgę poety.
Słowa się lawą leją ognistą,
Huczą oklaski, wrą brawa.
On wie że mistrzem, że jest artystą,
Wiedzie go urok i sława.
Tacy artyści sławy nie zmienią
Za pełną kiesę magnata —
Bo serca ziomków co pracę cenią,
To im najdroższa zapłata.
My ci w tej chwili złota nie dajem,
Bo dziś ubogo wśród braci:
Lecz uścisk dłoni, złączonych wzajem,
Niechaj twe trudy odpłaci.