[293]
II.
TOPIELEC.
BALLADA.
— Ja kocham dziewczynę, o matko! daj radę!
Ja chcę ją pozyskać, ja po nią pojadę!
Więc matka mu z wody wylepia konika,
A z piasku i tręzlę, i siodło wytyka.
Ubrany jak rycerz, od stóp aż do szyi,
On prędko pojechał na cmentarz Maryi,
Unosi go rumak pod wieżę kościoła,
On czterykroć kościół objechał dokoła.
I wchodzi topielec w świątynię na progi,
Otacza go naród ciekawy i mnogi.
Ksiądz stał przy ołtarzu: Co to snadź za dziwa?
Skąd rycerz tak lśniący w te strony przybywa?
Uśmiecha się dziewczę i okiem nań zmierza:
— O gdyby pozyskać lśniącego rycerza!
Już stoi u ławek ta postać pancerna:
[294]
— Kochaj mię, dziewczyno, daj słowo, bądź wierna.
I przyszedł powtóre, potrzecie, poczwarte:
— Jedź ze mną, dziewczyno, podwoje otwarte.
Dziewczyna mu daje i rękę, i obie:
— Masz moją przysięgę, zostanę przy tobie.
I wyszli z kościoła z weselną drużyną,
I w tańcu wesołym zabawy im płyną,
Aż tańcząc stanęli nad wody brzegami,
I ręka pod rękę zostali tam sami.
— Potrzymaj, dziewczyno, rumaka na stronie,
Ja ładne czółenko ku tobie przygonię.
Gdy weszli na zasęp piasczysty przy wodzie,
To wszystkie do lądu zwróciły się łodzie;
Gdy przyszli, stanęli nad morską zatoką,
Dziewczyna upadła — do morza głęboko.
I długo, i długo sąsiedzi słyszeli
Krzyk pięknej dziewczyny z wodnistej topieli!
Ja radzę, jak umiem, niech każda pamięta:
Tańcować z topielcem nie idźcie, dziewczęta!