Trzy uderzenia dzwonu
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Trzy uderzenia dzwonu |
Pochodzenie | Nowele i szkice |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1921 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Warszawa; Kraków; Lublin; Łódź; Poznań; New York |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
Dwór to był wiejski, nie wspaniały, nie rozległy, tylko w lipy rozłożyste i w topole strzeliste bogaty, barwami kwiatów niewymyślnych świecący przed domem, którego białe ściany nie wysoko wznosiły się nad ziemię, okryte dachem może i nie ze słomy uczynionym, ale do strzechy słomianej podobnym.
Dzień letni, pogodny, skończył się był przed chwilą, słońca na niebie już nie było i tam, gdzie ostatni rąb ognistej tarczy jego zniknął, łagodna zorza wieczorna zasłała skłon nieba bladem złotem i jasną purpurą.
Od ziemi szły w powietrze pachnące oddechy kwiatów, wstępował w nie zmierzch powolny, nad którym w górze zaświeciło trochę drobnych gwiazd.
Ku górze wzbijały się w zmierzchu strzeliste linje topoli, i widać było na tle złotej zorzy, równie jak one ciemną i cięższą, niż one, dzwonnicę kościelną.
Ganek domu pełen był niewyraźnych postaci ludzkich. W zmierzchu i wśród gęsto po słupach ganku wijących się pnączy, rysy i kształty ich stawały się niewyraźne i zmącone, ale widać było głowy ciemne, płowe, siwe, ruchy ramion silnych, wątłych, prędkich, powolnych i słychać było rozmawiające głosy męskie, niewieście, młodzieńcze. Siedziały niewyraźne postacie te na ławach i na niskich stołkach, u samej prawie ziemi, stały u słupów, mając zielone gałęzie pnączy na głowach i ramionach, przybliżały się ku sobie i od siebie oddalały, znikały w głębi domu i powracały znowu…
Głosy ich zniżały się przycichały, spadały do cichego szmeru. Nadeszła pora milczenia natury, wyraźnej na tle zorzy strzelistości topoli, smętnego dogorywania blasków dnia…
Zniżony głos kobiecy na ganku przemówił:
— Zaraz na Anioł Pański zadzwonią...
Inny, męski, monotonny podjął:
— W Polsce na Anioł Pański dzwonią inaczej, niż na szerokim świecie…
Ktoś dźwięcznie zagadnął:
— Te trzy uderzenia dzwonu?
Kto inny odpowiedział:
— Te, pomiędzy trzema strofami do modlitwy wzywającemi, trzykroć powtórzone trzy uderzenia dzwonu…
— Takie przewlekłe, głębokie i dźwięczne…
— Trzy uderzenia dzwonu za tych…
— Za kogo?
— Gdzieindziej uderzeń tych niema…
— Tych trzech uderzeń kościelnego dzwonu…
— Bo modlitw niema za tych…
— Za kogo?
— Co piekło na ziemi przebyli…
— Za tych są te trzy uderzenia…
— Te, pomiędzy trzema strofami do modlitwy wzywającemi, trzykroć powtórzone trzy uderzenia dzwonu…