<<< Dane tekstu >>>
Autor Wincenty Kosiakiewicz
Tytuł Trzydzieści morgów
Wydawca Wydawnictwo imienia Mieczysława Brzezińskiego
Data wyd. 1912
Druk F. Wyszyński i S-ka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
III.

W parę dni potem sprawiono Tomaszowi pogrzeb.
Odbył się on uroczyście, ksiądz szedł pieszo aż do cmentarza, światła było wiele. Bartek i Jagna pieniędzy nie żałowali, czemu się ludzie nie dziwili. Uważali nawet, że obowiązek nakazywał tak im postąpić za dobro, jakiem stary przy śmierci ich obdarzył.
Po pogrzebie wszystko wróciło do dawnego.
Bartek pracował na roli, jak pracował dawniej, tylko Jagna pyszniejsza się stała, nasprawiała też sobie kolorowych chustek, czepków i wstążek jedwabnych i w kościele co niedziela wysuwała się naprzód, jak najbliżej ołtarza, aby pokazać, że jej się pierwsze miejsce należy.
I upływał miesiąc za miesiącem.
Nadeszły żniwa. Bartek szczęśliwie z pola sprzątnął zboże i zapakował stodołę aż pod samą górną krokiew. Urodzaje były bardzo dobre.
Na jesieni huczały na klepisku cepy.
Pszenica była podsypna, żyto jeszcze więcej. Bartek swój grunt obsiał, obrobiwszy go uczciwie, na życie na rok cały ziarno odłożył, trochę jeszcze zostawił w słomie na potem, a zaś dziesięć korcy pszenicy i piętnaście żyta sprzedał na jarmarku.
Wziął za to pieniędzy dosyć, bo na siewy zboże podskoczyło w cenie i przyniósł ruble Jagnie.
Ta się uśmiechnęła do pieniędzy i posłała zaraz do karczmy po okowitę.
Pili sobie przez cały wieczór, a Jagna mówiła do męża:
— A widzisz! żeby nie moja głowa, to mielibyśmy tyle pieniędzy? co?
Pieniądze schowali do skrzyni.
Przed zimą Jagna wydobyła je wszakże, aby przyodziać uczciwiej Bartka, który wyglądał ciągle na parobka. Więc sprawiła mu szarą sukmanę nową z czarnemi wyszyciami i pas, jak się patrzy, i buty nowe i ciepły kożuch na zimę.
Przytem znowu sobie podpili trochę z uciechy, a Jagna napatrzyć się nie mogła na Bartka, że tak mu pięknie w nowem ubraniu.
— Teraz — mówiła do niego, śmiejąc się — to nie tylko na gospodarza patrzysz, ale i na wójta!
Chłopcom także na jesieni sprawiła nowy przyodziewek i buty. Bardzo byli tem ucieszeni, bo to były pierwsze buty w ich życiu.
Na jesieni po zasiewach pełno po wsiach wesel. W Bratkowie też młodzi żenili się, a co dnia niemal słychać było skrzypki i cymbałki i widać dziewuchy wystrojone i chłopców, idących do kościoła.
Jagnę i Bartka wszędy zapraszano na wesela. Jagna zaś szczęśliwa, że ją ludzie tak szanują, tańczyła do upadłego, choć była kobieta a nie dziewucha.
Zima tego roku była mroźna, wietrzna i długa. W chałupie Bartkowej ani zważano na nią. Dostatek tu panował. Na Boże Narodzenie zabito ukarmionego wieprza. Okrasy więc do jadła Jagna nie żałowała.
I tak żyli sobie dostatnio, zadowoleni ze sposobu, który uczynił, że biedny parobek odrazu bez pracy został najzamożniejszym we wsi gospodarzem, a biedna sierota bogatą gospodynią.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Wincenty Kosiakiewicz.