<<< Dane tekstu >>>
Autor Kurt Matull, Matthias Blank
Tytuł Uwodziciel w pułapce
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 9.12.1937
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin. Tytuł cyklu:
Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Lady Lea Rochester

Mimo wściekłości jaka ogarnęła go z powodu dotkliwej straty, lord Rochester udał się tego samego wieczoru do Regent Klubu. Obiecał bowiem lordowi Percy Meneval rewanż. Poprzedniego dnia młody człowiek przegrał w karty do niego sporą sumę pieniędzy.
Lord Percy Meneval był osobistością nader ciekawą. Jakkolwiek pojawił się w Londynie zaledwie przed kilku tygodniami, został przyjęty przez najwyższe sfery dzięki swym wytwornym manierom i wysokim koligacjom. Opowiadano o nim, że spokrewniony był z wice-królem Indii i że posiada w tym kraju bardzo wielką fortunę.
Prowadził tryb życia prawdziwego nababa. Posiadał wspaniałą willę, umeblowaną z niezwykłą elegancją i pełną dzieł sztuki. Jego piękność, młodość i aureola tajemniczości zyskały mu niezwykłe powodzenie u kobiet.
Lord Percy przywitał Rochestera uprzejmym uśmiechem. Lordowi jednak zdawało się, że cień tajemniczego uśmiechu czai się na wargach młodzieńca.
— Czy zdołał pan wczoraj załatwić pomyślnie wszystkie swoje sprawy? — zapytał młody gentleman, gdy obaj zasiedli do gry.
Na dźwięk tego głosu lord Rochester zadrżał nieznacznie. Zdawało mu się, że głos ten znał, tylko nie mógł sobie przypomnieć, skąd. Zmarszczył brwi. Kilka dni temu opowiedział Menevalowi o trudnościach jakie mu sprawiają opieszali dzierżawcy i o swym zamiarze położenia temu kresu.
— Mój Boże — odparł wymijająco. — Któż z nas nie ma przykrości w interesach! Czy pan daje karty?
— Tak.
Rozpoczęto grę. Należało to może przypisać zdenerwowaniu lub też absorbującym go myślom, — faktem było, że lord Rochester przegrywał stale. Przegrawszy około 2000 funtów rzucił karty:
— Chyba starczy, Meneval? — rzekł. — Jest pan prawdopodobnie już zadowolony z rewanżu?
Najzupełniej, Rochester. Musiał pan mieć dziś niezwykłe szczęście w miłości. — Mówiąc te słowa miał znów na ustach swój tajemniczy uśmieszek.
— Żartuje pan, Meneval... Jestem żonaty, i znam swe obowiązki małżeńskie.
— Tak; jak i obowiązki moralne — uzupełnił lord Percy, zapalając papierosa. Jakkolwiek sam jestem raczej libertynem, interesują mnie pańskie prace na terenie „Stowarzyszenia Niesienia Pomocy Upadłym Dziewczętom“. Chciałbym poświęcić na ten cel to, co dziś wygrałem w karty.
Lord Rochester wydawał się tym zachwycony.
— Brawo, młody człowieku. Postanowienie to przynosi panu zaszczyt. Niech się pan zwróci do mojej żony.
Lord Meneval podniósł się.
— Bardzo panu dziękuję — rzekł — z prawdziwą przyjemnością złożę tę drobną sumę na ręce lady Rochester.
Następnego dnia, gdy lord Percy znajdował się w przedpokoju apartamentów lady Rochester, usłyszał zmieszane głosy kobiece. Dochodziły one z buduaru pani domu. Jeden z nich, drżący ze złości gromił kogoś ostro. Drugi z nich przerywany był łkaniem.
— Zapewniam panią, milady...
— Milcz, bezwstydna... I to w moim domu! Precz z mych oczu!
Lord Percy usłyszał jeszcze odgłos policzka oraz okrzyk bólu. W tej samej chwili drzwi buduaru otwarły się gwałtownie. Wypadła z nich pokojówka z oczyma napuchniętymi od płaczu i zaczerwienioną twarzą. Była to śliczna młoda dziewczyna i lord Percy uczuł w sercu litość dla jej łez. Na widok nieznajomego zatrzymała się, jak wryta. Lord skorzystał z tego i zapytał o powód zmartwienia. Dźwięcznym, miłym głosem opowiedziała swą historię. Pani jej była nader moralizatorsko usposobiona i nie znosiła cienia romansu pomiędzy służbą.
— Ach, proszę pana — płakała. — Proszę sobie nie wyobrażać o mnie nic złego. Jestem uczciwą dziewczyną. Alfred Reynols zamierza mnie poślubić, gdy tylko znajdzie posadę. Wczoraj oczekiwał mnie przy furtce parkowej. Zarządzający domem, Jonny, zauważył nas i doniósł o wszystkim pani. Człowiek ten ma na mnie złość, ponieważ wzgardziłam jego ofertą.
Znów wybuchnęła płaczem.
— Cóż teraz pocznę? Zostałam bez pracy i bez pieniędzy. Pani mnie uprzedziła, że wyda mi złe świadectwo. Jako przyczynę wydalenia poda złe prowadzenie...
Błyskawica gniewu zajaśniała w oczach lorda.
— Niech pisze, co jej się żywnie podoba. Proszę mi podać swój adres i nazwisko. Dzięki mym stosunkom wystaram się panience szybko o pracę.
— Ach, milordzie — odparła z wdzięcznością. — Nazywam się Nelly Somerset. Mieszkam u mej ciotki na Wilson Street.
Zaledwie zdążyła uciec, gdy w przedpokoju pojawiła się druga pokojowa, której lord wręczył swą kartę wizytową. Lord został wprowadzony do pięknego buduaru, urządzonego z książęcym zbytkiem. Lady Lea Rochester kończyła właśnie przed lustrem swą toaletę. Była to kobieta trzydziestoletnia, wysoka, lecz trochę za szczupła, o czarnych błyszczących włosach. Wyciągnęła ku gościowi trochę zbyt tęgą i zbyt wybrylantowaną rękę.
— Kazałam panu długo czekać milordzie... Bardzo za to przepraszam.
— Nie wiem, milady — rzekł lord Percy — czy wie pani jaki jest cel mej wizyty?
— Oczywista: Mąż mój poinformował mnie, że interesuje się pan instytucjami dobroczynnymi. Zechciej pan usiąść. Czuję się jeszcze słabo po ostatnich przejściach. Mąż mój opowiedział panu niezawodnie o przedwczorajszej wizycie policji...
Lord Percy oświadczył, że o niczem nie wie.
— Czyżby? Opowiem panu pokrótce. W gruncie rzeczy szło tu o głupstwo. Jakiś żartowniś wpadł na niemądrą myśl napisania memu mężowi listu z ostrzeżeniem, że w ciągu popołudnia dokona włamania do jego kasy ogniotrwałej. List ten nosił podpis John C. Raffles.
Lord Lister — on to bowiem był — uśmiechnął się tajemniczo.
— Słyszałem o nim, milady. Czy przybył on istotnie?
— O nie. Temniemniej mieliśmy dużo emocji. Lord Rochester nie stracił swej przytomności umysłu. Poprostu schował pieniądze do portfelu i sam udał się na nieszpory. Mam wrażenie zresztą, że opowiadania o Rafflesie są trochę przesadzone.
— Tak pani sądzi? — zapytał młody lord, którego oczy zalśniły dziwnie.
— Mimo to jednak obawiała się pani...
Uśmiechnęła się.
— Miałam ku temu powody. Jeśli mnie pan nie zdradzi, wyznam panu pewną rzecz: mąż mój wyjął coprawda pieniądze z kasy lecz nie wiedział, że znajdują się w niej jeszcze i moje pieniądze. Nie podejrzewał zresztą istnienia tej sumy i nie powinien nigdy o niej się dowiedzieć. Zna pan mężczyzn. Mężowie zwłaszcza są bardzo nieoględni i — denerwują się gdy kobieta prosi ich o najmniejszą choćby sumę na tualety. Dlatego też, obojętne w jaki sposób, zaoszczędziłam sobie pewną sumkę. Z pomocą zaufanego człowieka rozpoczęłam grać na giełdzie. W ostatnim tygodniu zarobiłam dziesięć tysięcy funtów.
— Czy pieniądze te znajdowały się w kasie?
— Tak jest i jeszcze tam się znajdują. W kasie bowiem znajduje się tajna skrytka od której tylko ja posiadam klucz. Mój mąż oddał tę skrytkę do mojej dyspozycji, abym mogła przechowywać w niej swe kosztowności. Nie podejrzewał nawet, że znajduje się tam inny skarb. Raffles zresztą nigdy nie zdołałby otworzyć mojej skrytki. A szkoda... Bardzobym chciała zobaczyć na własne oczy Tajemniczego Nieznajomego.
— Życzeniu temu może się czasem stać zadość łatwiej niż pani sądzi. Niech się pani ma na baczności! Raffles może powrócić po pani skarb.
— Jest pan niedobry, lordzie. Widzę, że byłam nieostrożna. Jutro złożę pieniądze w banku.
— Proszę mi pozwolić, milady, przejść na sympatyczniejszy temat. Porozmawiajmy więc teraz o celu mej wizyty.
— Ofiara pańska przyda nam się bardzo. Kasa naszej instytucji jest zupełnie pusta. Wielki bal październikowy wyczerpał ją kompletnie.
— Czy dobrze zrozumiałem, milady? Powiedziała pani, że bal dobroczynny spowodował pustki w kasie? Ależ to jest niemożliwe! Celem tego rodzaju imprez jest napełnienie kasy a nie odwrotnie!
Lady wybuchnęła śmiechem.
— O aniele niewinności! Proszę poczekać chwilę a dam panu klucz do rozwiązania tej zagadki. Oto zestawienie wpływów i wydatków. Jak pan widzi ogólna suma wpływu ze sprzedaży biletów i kwesty wyniosła 2615 funtów sterlingów.
— Śliczny dochód — zauważył lord.
— To prawda, ale niech pan porówna teraz wydatki.
Lord szybko przebiegł oczyma długą kolumnę.
— Nie rozumiem — rzekł z oburzeniem — Lady X za swój kostium arabski 30 funtów szterlingów, Lady Y za dekoracje haremu tureckiego 40 funtów szterlingów. Przypuszczałem, że wszystkie te damy przyjmują udział bezpłatnie?
— Oczywista — uśmiechnęła się lady — Wymagają jednak, aby im zwrócić koszta, które w związku z balem poniosły.
— Piękna impreza dobroczynna! — wykrzyknął, nieposiadając się z oburzenia. Nagle zatrzymał wzrok na ostatniej pozycji: — Przewodnicząca... koszta przejazdu, napiwki i inne wydatki — 100 funtów...
Lady Lea zaczerwieniła się gwałtownie i zamknęła książkę. Była bowiem przewodniczącą. Lord zrozumiał wreszcie, gdzie kryło się źródło jej oszczędności.
— Rozumie pan teraz, lordzie Meneval, czemu wydatki przewyższały wpływy o przeszło 500 funtów. Musimy szukać nowych źródeł dochodu na pokrycie niedoborów. Ofiara pańska przychodzi nam w samą porę.
— Rozumiem doskonale, milady. Chciałbym jednak postawić za warunek, aby suma ta została zużyta w sposób przeze mnie wskazany.
— Żartuje pan chyba, milordzie. W tych warunkach będę musiała zrezygnować z ofiary.
— Pięknie. Wobec tego zatrzymuję pieniądze.
Spojrzała na niego uważnie. Wstała i zbliżyła się do niego.
Czemu mamy dłużej grać tę komedię? Czemu mamy taić przed sobą nasze najgorętsze życzenia? — rzekła słodkim głosem — Niech pan przyzna lepiej, że cała ta historia z ofiarą była tylko pretekstem, aby nas do siebie zbliżyć. Dlaczego pozwoliłeś mi, o mój drogi, czekać tak długo przed British Museum? Wierz mi, dużo mnie kosztowało napisanie tych kilku słów. Kocham cię, Percy, i cieszę się, żeś wreszcie dziś odpowiedział na apel mego serca.
Z początku lord Percy z osłupieniem słuchał tej niezrozumiałej dlań przemowy. W pierwszej chwili podejrzewał, że lady Rochester postradała zmysły. Wkrótce jednak począł pojmować tę skomplikowaną historię. Otrzymał kiedyś czuły liścik, podpisany lady Lea R. W liście tym jakaś egzaltowana dama wyznaczyła mu spotkanie przed British Museum. Opanowało go uczucie oburzenia: ta zamężna kobieta, która przed chwilą wyrzuciła na bruk czystą i przyzwoitą dziewczynę, miała czelność szukać w sposób natrętny miłostek. Chciał jej rzucić w twarz to co o niej myślał. Opamiętał się jednak. Zmienił nagle sposób postępowania. Wydawało się, że wdzięki kobiece zrobiły swoje. Chętnym uchem słuchał skarg na samotne życie i starego męża.
— Wiedziałam, że przyjdziesz! — szepnęła czułym tonem. — Mąż mój wyrusza jutro w podróż. Bądź gotów. Przyślę ci list i klucz od drzwi. Po północy możesz przyjść do mnie.
Na korytarzu słychać było kroki. Drzwi otwarły się i stanął w nich lord Rochester.
Gdy po upływie kwadransa Percy Meneval opuszczał willę, nie mógł wstrzymać się od śmiechu.
— Cóż mi powiedziało to babsko na pożegnanie? Do jutra wieczór. Bądź spokojna, pieszczotko, zobaczymy się jeszcze wcześniej.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Matthias Blank, Kurt Matull i tłumacza: anonimowy.