Uwodziciel w pułapce/7
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Uwodziciel w pułapce |
Wydawca | Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o. |
Data wyd. | 9.12.1937 |
Druk | drukarnia własna, Łódź |
Miejsce wyd. | Łódź |
Tłumacz | Anonimowy |
Tytuł orygin. | Tytuł cyklu: Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
W trzy tygodnie po powyższych wypadkach, jedna z zagranicznych ambasad wydawała wspaniały bal. W oświetlonych rzęsiście salonach zebrała się cała śmietanka towarzyska Londynu. Lord i lady Rochester znaleźli się również wśród zaproszonych gości. Lord udekorował się na tę okazję wszystkimi odznaczeniami i orderami, lady zaś przywdziała swą biżuterię, którą ongiś wzbudziła taki podziw w Rafflesie. Hrabia Kent i lord Kensington zabawiali ją rozmową. Z roztargnieniem słuchała ich komplementów. Cała jej uwaga skoncentrowana była na małej grupce, w której rej wodziła lady Magdalena Heastfield. Przed paru minutami do grupy tej zbliżył się książę Devonshire i lord Percy Meneval.
Lady Magdalena Heastfield była młodą wdową o olśniewającej piękności. Dwa lata temu wskutek nieszczęśliwego wypadku na wyścigach konnych straciła męża. Dzięki swej piękności i majątkowi miała licznych pretendentów do swej ręki. Mimo to lady Magdalena, wierna pamięci swego męża nie myślała o wstępowaniu w powtórne związki.
Lady Lea ujrzała z zazdrością, że lord Percy Meneval składa na rączce pięknej wdowy pełen szacunku pocałunek. Czuła, że jakkolwiek nią wzgardził i znieważył boleśnie, kocha go jeszcze więcej niż przedtym. Spostrzegła również, że piękne aksamitne oczy młodej wdowy przybrały na jego widok wyraz serdecznej słodyczy.
Muzyka rozpoczęła grać. Lord Percy podał młodej kobiecie ramię i niebawem zniknęli w tłumie tańczących.
Na ten widok lady Lea uczuła w sercu bolesne ukłucie. Jakże nienawidziła ową lady Heastfield! Była piękniejsza i młodsza od niej. Raffles ją kochał. Był coprawda złodziejem, lecz nie kradł na własny rachunek. Gdyby zechciał jeszcze dziś lady Lea padłaby w jego ramiona.
— Jestem zmęczona milordzie — rzekła lady Magdalena do swego tancerza. — Chciałabym się czegoś napić. Proszę mnie zaprowadzić do baru, lub do jakiegoś zacisznego miejsca, gdzie moglibyśmy swobodnie porozmawiać.
W barze napili się szampana, poczem skierowali się do wspaniałego zimowego ogrodu. Ogród ten był zupełnie pusty.
Raffles z zachwytem spoglądał na wdzięczną sylwetkę młodej kobiety siedzącej pod wachlarzowatą palmą.
— Czy bierze pani udział w bazarze dobroczynnym? — zapytał Raffles-Meneval.
Lady Magdalena potrząsnęła przecząco swą śliczną główką. W jej łagodnych oczach zapalił się nagle błysk ironii.
— Czyżby miał pan ochotę asystować w owych targowiskach próżności, gdzie panie z towarzystwa uprawiają dobroczynność jedynie dla własnej korzyści? Jeśli pragnę zrobić coś dobrego, robię to po cichu i bez reklamy. Mamy niestety aż zbyt wiele nędzy na tym świecie.
— Doskonale powiedziane! — zawołał Raffles-Meneval z entuzjazmem.
— Słyszałam, milordzie, wiele bardzo ciekawych rzeczy o niejakim Rafflesie.
— Któż to taki?
— I ja słyszałem o nim niejedno — odparł obojętnie. — Ale cóż to ma za związek z pani poglądami na filantropię.
— Bardzo wielki — odpowiedziała. — Uważam go za dobroczyńcę ludzkości. Zabiera bogaczom nadmiar pieniędzy i rozdaje je biednym. Metodzie jego niewątpliwie możnaby zarzucić bardzo wiele. Mimo to chciałabym naprawdę ujrzeć go raz na własne oczy.
— Gdyby Tajemniczy Nieznajomy mógł usłyszeć te słowa, byłby z nich szczęśliwy i dumny — rzekł Raffles-Meneval, całując dłoń pięknej kobiety.
— Pochlebia mi pan, lordzie Meneval. Uważam jednak, że niezawodny instynkt z jakim Raffles wyczuwa prawdziwą nędzę zasługuje na najwyższą pochwałę.
Towarzysz jej wydawał się zachwycony.
— Gdyby wszyscy bogacze podzielali pani poglądy — Raffles miałby o wiele mniej roboty. Byłbym szczęśliwy, milady, gdybym mógł pani pomóc w jej pracach. Ja również zajmuję się trochę po amatorsku filantropią. Dopiero dziś zawarłem znajomość z jakimś biednym robotnikiem, który wyczerpany chorobą znajduje się wraz ze swą liczną rodziną w skrajnej nędzy. Zostawiłem im, oczywista, pieniądze na opędzenie najważniejszych potrzeb. Ale to nie wystarcza. Muszą mieć conajmniej pięćdziesiąt funtów, aby się wydobyć z tarapatów. Niestety, kasa moja w obecnej chwili świeci pustkami!
Spojrzał na nią pełnym nadziei wzrokiem.
— Wiedziałam zawsze, lordzie Meneval, że jesteś najlepszym i najszlachetniejszym z wszystkich obecnych tu młodych mężczyzn. Jestem szczęśliwa, milordzie, że znalazłam w panu wiernego współpracownika w mych pracach dobroczynnych.
Raffles skłonił się poważnie. Ani on, ani lady Magdalena nie zauważyli, że drzwi prowadzące do sąsiedniej sali otwarły się cicho i ukazała się w nich twarz lady Rochester. Widziała ona, że młodzi znikli w zimowym ogrodzie i pośpieszyła aby podsłuchać ich rozmowę.
— A pieniądze dla mego protegowanego?
Raffles wypowiedział te słowa tak cicho, że lady Rochester nie mogła ich usłyszeć.
Nie zrozumiała również dokładnie słów lady Magdaleny, która rzekła:
— Milordzie, — nie mogę panu tego odmówić. Proszę przyjść do mnie o godzinie jedenastej rano. Otrzyma pan wszystko i sądzę, że będzie pan ze mnie zadowolony.
Lady Rochester ujrzała jeszcze, że lord Meneval ucałował gorąco podaną mu na pożegnanie dłoń. Obawiając się, że ją zauważą, lady Lea uciekła śpiesznie.
Gdy w parę chwil później znalazła się na sali balowej w sercu swym powtarzała jedno słowo:
— Zemsta... Zemsta... Zemsta...
∗
∗ ∗ |
Następnego ranka inspektor Baxter otrzymał telegram dziwnej treści:
Raffles jest kochankiem lady Magdaleny Heastfield. Jeśli chce go pan schwytać, znajdzie go pan dziś o godzinie jedenastej rano w buduarze tej damy.
Kapitan zajęty był właśnie wysłuchiwaniem dziennego raportu policji. W miarę czytania depeszy oczy jego ożywiły się i oddech stał się przyśpieszony.
— Co się stało, kapitanie — zapytał sierżant Tyller. — Czy nowa zbrodnia, czy też...?
— Wydaje mi się, że poznałem po wyrazie twarzy naszego szefa nową sprawkę Rafflesa — rzekł Marholm.
Kapitan Baxter rzucił ku niemu pełne wyrzutu spojrzenie.
— Zgadłeś Marholm — rzekł surowo — Jakkolwiek telegram nie pochodzi bezpośrednio od Rafflesa, to jednak treść jego dotyczy Tajemniczego Nieznajomego.
— Nie ulega kwestii — odparł Marholm, po przeczytaniu depeszy — że zazdrość i nienawiść są naszymi największymi wrogami.
— Uważasz więc znowu, że telegram jest zwykłą mistyfikacją?.
— Jestem tego więcej niż pewien — odparł Marholm — Telegram ten pochodzi od kobiety, której Raffles wyrządził krzywdę lub afront.
— Hm — odparł inspektor zamyślony. — Mimo to zemsta kobiety może nam ułatwić polowanie. Która godzina?
— Kwadrans po dziesiątej.
— Dobrze. Nie mamy ani chwili do stracenia. Przed upływem godziny Tajemniczy Nieznajomy winien się znaleźć w naszym ręku.