Wędrownica (Rizos-Rangavis, 1882)

<<< Dane tekstu >>>
Autor Alexandros Rizos-Rangavis
Tytuł Wędrownica
Pochodzenie Antologia poetów obcych
Wydawca H. Altenberg
Data wyd. 1882
Druk F. A. Brockhaus
Miejsce wyd. Lwów
Tłumacz Władysław Sabowski
Źródło Skany na Commons
Inne Cała antologia
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
WĘDROWNICA.
(Z RIZO RANGABE.)

Złotowłosa, z białemi ramiony,
Gdzież to spieszysz sama przez pustynie?
Już jest północ, a o tej godzinie
Duchy w różne przebiegają strony,
Wieszczki skaczą po łące zielonej.
A nerejdy tańczą w gór wyżynie.

— Jeśli tańczą nerejdy w tej porze,
Niechaj tańczą, nie za niemi gonię!
Wy przechodnie widzieliście może
Gdzie kochanka mojego, w tej stronie?

— A gdybyśmy spotkali go drogą.
Powiedz, po czem poznać go niebogo?

— Był wysoki, czoło miał płomienne,
Młody, piękny, jak słońce wiosenne;

Uśmiech słodki jak poranek maju,
Śpiewał cudnie, jako słowik w gaju,
Miód na ustach, miłość miał w swem oku,
Dzielność w sercu — a mnie miał przy boku.
Tak nam biegły jasne dni pogody,
Jako parze synogarlic młodéj.
Dnia jednego rzekł mi: — „Żegnaj miła,
Już godzina rozstania wybiła;
Patrz, tam w dali wróg podpala sioła,
Szabla szczęka, — jej to głos mnie woła:
Widzisz hufiec palikarów zbrojny,
Mnie czekają, by pójść w taniec wojny,
Słyszysz dzieci jęk i kobiet łkanie,
Mnie czekają, bym się pomścił za nie.“

— „O mój wierny! idziesz w świat daleki,
I mnie tutaj rzucasz bez opieki,
Tam, piękniejsze spotkać możesz w drodze,
I zapomnisz o swojej niebodze“...

— „Nie płacz dziecię, nachyl ku mnie czoło,
Jeszcze uścisk, bądź zdrową, wesołą,
Ja ci będę aż do zgonu stałym.
Trzykroć spadnie śnieg całunem białym,
I trzykrotnie roztopi go wiosna,

Wtedy głos mój usłyszysz, radosna,
Wtedy wrócę!“
I powiódł szeregi.
Już trzy lata spadły białe śniegi,
I trzykrotnie stopniały od słońca,
Przepłakałam trzy lata bez końca,
Nie powrócił... Przebiegłam do koła
Łąki, góry, pustynie i sioła...
Podróżnicy! ze łzą mnie słuchacie,
Czyliż dla mnie nadziei nie macie?
Podróżnicy swobodni, weseli,
Odpowiedźcie, gdzieście go widzieli?
Gdy na uczcie — dzielić ją pobiegnę,
Gdy w mogile — obok niego legnę!

— „Piękne dziewczę, gdy go kochasz tyle,
Gdziem go widział, powiem ci, tęskniąca:
Nie na uczcie, ani nie w mogile;
Jam go widział na czele tysiąca.
Przejdź dolinę i przebiegnij górę,
Dąż w pustynię, mijaj sioła gwarne,
Czarną odzież, czarną w duszy chmurę,
Broń ma czarną, łzy i serce czarne.“

Idzie dziewczę w ślad wskazanej drogi,
Nad przepaścią przebiega bez trwogi,

Zręcznie skały przeskakuje duże,
Aż stanęła na wyniosłej górze.
Widzi leśne zwierzęta jak biegą,
Lecz kochanka nie widzi swojego.
Wzrok jej płonie, serce się rozpada,
Więc znużona na murawie siada,
Tęsknie śpiewa, płacząc w smutnej ciszy,
Wtem z pod ziemi takie słowa słyszy:

— „Kto śmie mieszać sen jakim zasnąłem?
Kto śmie deptać mego grobu trawę?
Czyżem splamił palikarów sławę?
Wszak trzydziestu Turkom głowę ściąłem.
Wszak czterdziestu do niewoli wziąłem...
Szablę moją laur sławy oplata,
A jednakże nie cieszy mnie ona,
Bom nieszczęsny nie spytał Charona,
Gdym przyrzekał wrócić za trzy lata;
Nim raz trzeci zima świat uśpiła,
Kula wroga moją pierś przeszyła.
Grób mój zimny, zimne moje ciało,
Tylko serce gorze — jak gorzało.“

— „O mój luby! twoje kroki słyszę,
Głos poznaję... Czemuś mnie porzucił?

O! przyjdź do mnie kiedyś mi powrócił,
I niech wiecznie tobie towarzyszę.“

— „O dziewczyno! chata moja czarna,
O dziewczyno! wązkie moje łoże,
Promień słońca tutaj dojść nie może,
Nie doleci kropla rosy marna.“

— „Co mi z tego, że czarna twa chata,
Wązkie łoże? pójdę z tobą wszędzie...
Pójdę z tobą, choćby na kraj świata:
Głąb przepaści rajem dla mnie będzie.“

Dziewczę widzi cień ukochanego,
Cień okryty potem, krwią, kurzawą,
Jak w dniu walki śmiertelnej dla niego...
Psy szczekają, ptaki kwilą łzawo,
Wichr pomiata cyprysy wzniosłemi,
Burza drzewa wyrywa z korzenia,
Wyciem głuszy jęki i westchnienia,
Śpiewa straszny psalm śmiertelnym ziemi:
Z chmur, w ślad gromów, gromy nowe lecą,
Błyskawice dla dwóch trupów świecą.

Władysław Sabowski.







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Alexandros Rizos-Rangavis i tłumacza: Władysław Sabowski.