Błaha to rzecz (poważni mówią politycy)
Sądzić sprawy Królika, Kota i Łasicy.
Znam wszelako powiastkę, cny ambassadorze,
Która i dyplomatom przydatną być może.
Kiedy Filip Atenom groził wojną krwawą,
Demostenes wśród ludu stanął na mównicy,
I o wspólnej potrzebie jął rozprawiać żwawo.
Próżny trud: lekkomyślni zawsze Ateńczycy Słuchać nie chcieli go wcale. Więc w oratorskim zapale Dzielniejszych użył sposobów I, chcąc poruszyć tłum zobojętniały, Cienie umarłych przywoływał z grobów,
Przykładem przodków wzniecał wojenne zapały,
To błagał, to znów gromy miotał Jowiszowe: Lecz nikt nie zważał na jego przemowę, Słowa z wiatrem uleciały.
Spostrzegł, że płocha tłuszcza, chociaż zguby blizka, Obległa chłopiąt swawolących grono, I patrząc na ich igrzyska O całym świecie zapomniała pono.
Cóż uczynił orator? wpadł na koncept nowy I temi przemówił słowy: «Minerwa, podróżując z Orłem i Węgorzem, Stanęła kiedyś nad morzem. Więc Orzeł skrzydła rozwinął, Poleciał górą; a Węgorz popłynął, I tak przebyli spienione odmęty.
— A Minerwa? lud woła, ciekawością zdjęty: Mów, co Minerwa poczęła? — Minerwa? straszliwym gniewem Przeciwko wam zapłonęła. Jakto! gdy z wiatru powiewem O wasze ucho szczęk mieczów uderza, Gdy miast płonących krwawa łuna świeci,
Was wtedy baśń zaprząta, o niebaczne dzieci!
Czemuż mię nie pytacie, co Filip zamierza?» Uderzona temi słowy Wnet umilkła ludność cała,
I mówca wśród oklasków dokończył swej mowy. Ten świetny tryumf bajka mu zjednała.
Mówią, że świat jest stary. Wierzę; ale przecie
Trzeba go zawsze bawić, jak maleńkie dziecię.