<<< Dane tekstu >>>
Autor Kurt Matull, Matthias Blank
Tytuł Włamanie na dnie morza
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 23.12.1937
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin. Tytuł cyklu:
Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Skarby Tasmanii

Charley Brand stanął w Plymouth w drugorzędnym hotelu, znajdującym się tuż obok portu. Z okien jego pokoju widać było wszystkie statki, zawijające lub wyjeżdżające z portu.
Statek ratunkowy stanął przy molo. Nieprędko miał wyruszyć na nową wyprawę. Nazajutrz bowiem była niedziela, dzień poświęcony w Anglii kompletnemu wypoczynkowi.
Charley Brand siedział spokojnie w swym pokoju. Lord Lister, stojąc przy oknie, palił papierosa.
Rozmawiali półgłosem w obawie, że ściany hotelowe mogą mieć uszy.
Lord Lister opowiadał swemu przyjacielowi o przebiegu wypadków poprzedniego dnia.
— W obecności Fergusona otworzono kasetę — ciągnął swe opowiadanie — Znaleziono w niej nietknięte papiery, zawierające ostatnią korespondencję Foxa, tysiąc funtów w akcjach i sto funtów w biletach bankowych. W testamencie jedynymi swymi spadkobiercami czynił miss Watkins i Tommyego, wydziedziczając całkowicie swego siostrzeńca. Gdybyśmy nie wiedzieli nawet, jakiego to rodzaju osobnik — testament ten nie pozostawiłby nam pod tym względem żadnych wątpliwości... Mister Ferguson ujął tę sprawę w swe ręce i zostanie ona przez niego załatwiona jaknajlepiej. Jeśliby zaś miss Watkins była potrzebowała dobrej rady udzielę jej chętnie sam osobiście w Ostendzie.
— Jedźmy tam natychmiast. Tu nie mamy nic do roboty.
— Nie podzielam twego zdania. Czy zapomniałeś już o czym mówiliśmy na plaży? Ponieważ głębia morza jest strefą międzynarodową, zgłaszam pretensje w imieniu własnym do zatopionego skarbu.
— Znów chcesz się rzucić w niebezpieczną awanturę?
— Broń Boże! Poczyniłem już wszelkie przygotowania. Od Edmondsa otrzymałem urlop aż do poniedziałku. Przypuszcza, że mam zamiar pojechać do Londynu... Tej nocy barką, którą wynająłeś, puścimy się na morze, i tam popróbuję szczęścia. Nie bój się o mnie — dodał widząc przerażenie malujące się na twarzy Charleya. Czyż ja, Cassati, najlepszy nurek szkoły Edmondsa, nie mogę zdobyć się na samodzielne nurkowanie?
— Ale potrzebne przyrządy... Pompa powietrzna i inne?
— Nie potrzebne! Zamówiłem już w Paryżu na twój adres skafander i przyrząd Rouquairola, który zawiera zgęszczone powietrze i zapomocą którego można się obejść bez pompy. Musisz więc pójść na pocztę, odebrać to wszystko i przynieść do barki. Gdyby cię pytali, powiesz, że wyruszasz na połów, co zresztą będzie najszczersza prawdą. Prócz tego mam dla ciebie ciekawą nowinę: w poniedziałek oczekujemy przybycia naszego przyjaciela Baxtera.
— Jakto? — zawołał Charley przerażony — Po cóż on tu przyjeżdża?
— Aby być na statku podczas ładowania wydobytych skrzyń ze sztabami złota. Ma on wraz z eskadrą policji eskortować skarb aż do Londynu. Słyszałem, jak mister Ferguson mówił o tym Edmondsowi — zaśmiał się.
— Radzę ci Edwardzie, zrezygnuj z tej eskapady...
— Ależ mój drogi... Ja tylko chcę zdobyć obydwie przyrzeczone nagrody.


∗             ∗

Pogoda była cudowna. Księżyc świecił jasno. Port lśnił się tysiącem świateł. Na horyzoncie latarnia morska w Eddystone rzucała smugi jasnego światła. Z knajp i barów dochodziły wesołe śmiechy marynarzy.
Lord Lister i Charley Brand wyruszyli z portu na małej barce. Dla odwrócenia podejrzeń zabrali z sobą sieci i wędki. Wypłynęli już daleko i zbliżali się do celu. Nie zapalali żadnych świateł, aby móc prześlizgnąć się niepostrzeżenie.
Minęła północ.
Boja, wskazująca miejsce zatopienia okrętu, ukazała się na falach. Charley zatrzymał barkę i przywiązał do boji. Podczas jazdy lord Lister zdążył włożyć na siebie kostium nurka. Wrzucił do wody mocny, pełen węzłów sznur, na którego drugim końcu zawieszony był ciężar jednego kwintala. Gdy sznur ten doszedł do dna morskiego, za pomocą żelaznych pierścieni przymocowano go do barki. Następnie lord Lister obwiązał się szerokim pasem, zawierającym szereg potrzebnych mu narzędzi. Dzięki drutowi, przeprowadzonemu dookoła sznura miał możność komunikowania się telefonicznie z pozostałym na górze Charleyem. Na plecach miał worek ze skondensowanym powietrzem. Klapy tego worka połączone zostały z kaskiem. Zabrał z sobą lampę elektryczną i przywiązał do ciała ciężary, umożliwiające mu przebywanie pod wodą.
Trzymając się węzłów sznura, lord Lister powoli spuszczał się na dno morskie. Charley, ze słuchawką telefoniczną przy uchu, nie spuszczał zeń wzroku.
Po upływie pewnego czasu, Raffles zawiadomił go, że dotarł do dna i że Charley musi puścić luźno sznur.
Rozkaz został wykonany.
Ciemności panowały w głębi morza. Mimo to lord Lister znając dobrze teren orientował się bez trudu.
Żaden z nurków nie zdołał jeszcze dotrzeć do kabin położonych w tyle okrętu. Lord Lister zauważył w hali maszyn otwór, łączący ją z wentylatorami. Przez owe wentylatory miał nadzieję przedostać się do wnętrza okrętu. Sądząc z planu, kabina, w której znajdował się skarb, położona była pod kabiną kapitana. Wentylatory zaś musiały przechodzić tuż obok tych kabin.
Rozszerzając uderzeniami siekiery wąski otwór nadludzkimi wysiłkami dotarł po przewodach wentylacyjnych do salonu pierwszej klasy. Widok trupów, zastygłych w najdziwniejszych pozach, nie robił na nim już żadnego wrażenia.
W suficie salonu znajdowały się małe okienka, które zamknięto w czasie burzy. Przez te okienka można było z łatwością przedostać się do tylnych kabin okrętu.
Dotarł wreszcie do kabiny kapitańskiej, oddzielonej tylko cienką ścianką od kabiny Wrighta. Obydwaj ci ludzie mieli powierzoną straż nad skarbem znajdującym się pod nimi. Lord Lister podniósł dywan, przymocowany gwoździami do podłogi, znalazł pod nim jakąś klapę: otworzył ją jednym z kluczy, które znalazł w walizie Foxa. Pod podłogą znajdowała się skrytka, której istnienia nikt nie mógłby się domyśleć. Stało tam osiem skrzyń, średniej wielkości, obitych żelazem i opatrzonych inicjałami Banku Anglii. Skrzynie te, z których każda zawierała złote sztaby, przedstawiały wartość kilkunastu miljonów funtów sterlingów.
Lord Lister zatelefonował natychmiast przyjacielowi, że odnalazł skarb. Starał się następnie wyjąć jedną ze skrzyń.
Napróżno, ciężar był zbyt wielki na jego siły.
Lord Lister przedostał się na pokład i spostrzegł że i tu ściany okrętu uszkodzone były znacznie na skutek wybuchu kotła. Kilkoma uderzeniami siekiery utorował sobie bezpośrednie przejście. Dał znad Charleyowi, że zamierza wyjść już na powierzchnię. Zdjął ciężary i począł posuwać się ku górze.
Charley z radością pomógł mu wgramolić się na barkę.
— Zmęczyłeś się Edwardzie? — zapytał.
— Zupełnie nie. Mógłbym jeszcze dość długo przebywać pod wodą, ale postanowiłem odpocząć. Pozatym brakło mi pewnej koniecznej rzeczy.
— Jakiej mianowicie?
— Paczki płótna, którą tam widzisz. Pokażę ci później do czego mi będzie ona potrzebna, a teraz pragnę odpocząć kwadrans przed dalszą pracą.
Charley Brand zabrał się do przygotowania do nowego zejścia.
Po upływie kwadransa lord Lister podniósł się, naciągnął kask, zabrał paczkę z płótnem i metalowy walec ze zgęszczonym powietrzem. Powoli zanurzył się w morzu.
Paczkę z płótnem przymocowaną do metalowego cylindra położył tuż obok okrętu. Elektryczną latarką oświetlił bok okrętu w miejscu, w którym ukryty był skarb. Znajdowało się ono niezbyt wysoko. Ażeby doń się dostać Raffles użył nader prostego sposobu. Strój nurka składał się z wielu woreczków z powietrzem, mających połączenie z głównym zbiornikiem powietrza i napełniających się przez otwarcie klapy. Gdy woreczki te napełniały się powietrzem, objętość nurka powiększała się i łatwiej wznosił się do góry. Przy wypuszczaniu powietrza nurek opadał w dół. Lord Lister wyzyskał tę okoliczność i powoli wzniósł się aż do otworu, który przebił wychodząc z kabiny kapitana.
Jeszcze za pierwszym razem zauważył wiszącą nad tym miejscem kotwicę oraz zwój sznura. Przyjrzał się jej bliżej. Funkcjonowała bez zarzutu. Lord Lister bez trudu wciągnął przez okienko kabiny część sznura kotwicy do środka. Przywiązał sznur do żelaznego obicia jednej ze skrzyń. Następnie wypełzł z kabiny i poruszył mechanizm kotwicy. Lina wyprężyła się, pociągając za sobą ciężką skrzynię. Po chwili skrzynia zbliżyła się do okienka kabiny. Lister wypchnął ją przez to okienko. W parę minut po tym znajdowała się już na dnie morskim.
Nowe trudności nastręczały się przy wydobyciu jej na powierzchnię. Lister rozwinął wówczas paczkę płótna. Był to balon z nieprzemakalnej materii, otoczony siatką z mocnego, gęsto plecionego sznura. Na końcu siatki był hak z solidnego grubego żelaza. Do tego haka przymocował skrzynię. Z metalowego cylindra wypompował zgęszczone powietrze do balonu. Wypełniony powietrzem balon miał dość siły, aby pociągnąć ku górze ciężką skrzynię. Lord Lister zatelefonował Charleyowi że ma zamiar przymocować do liny służącej do wydobywania się na powierzchnię balon ze skrzynią. Prosił również Charleya, aby ostrożnie ciągnął cenny ciężar do góry. Charley ostrzegł go, że należy się spieszyć, ponieważ na horyzoncie pojawiły się światełka zbliżających się łodzi.
Lord Lister odwiązał się wówczas od kabla, napełnił powietrzem woreczki swego skafandra, zdjął ciężary i począł wydobywać się na powierzchnię. Zapomniał jednak, że siła wypychania wody jest tym większa, im bardziej zmniejsza się ciśnienie z góry. Ciało jego wynurzyło się gwałtownie, uderzając silnie o ścianę barki.
W pierwszej chwili Charley miał wrażenie, że to jakiś potwór morski. Szybko jednak poznał przyjaciela i pomógł mu przedostać się do łodzi.
Gdy lord Lister oswobodził się z ciężkiego skafandra, zaśmiał się wesoło:
— Charley, zdobyliśmy pięć milionów! Resztę zostawimy Bankowi Angielskiemu. Musimy stąd uciekać czemprędzej. Przy pomocy balonu będziemy mogli ciągnąć za sobą nasz cenny łup. Zarzuć sieci do wody, aby nie wzbudzać podejrzeń wśród rybaków krążących licznie dokoła latarni w Eddysstone.
Lord Lister skierował barkę w stronę plaży, znajdującej się na południe od Plymouth. Chciał przybić do brzegu w zupełnie pustym miejscu. Jeszcze przedtem obydwaj przyjaciele starali się wspólnymi siłami podnieść skrzynię. Musieli jednak zrezygnować z tego zamiaru, ponieważ barka ich zbyt obciążona groziła zatonięciem. Wpłynęli więc do małej samotnej zatoczki, otoczonej skałami. Woda była tak płytka, że podczas odpływu morza można się było tam przedostać suchą nogą.
— Wymarzone dla nas miejsce — rzekł Lister. — Gdy wypuścimy powietrze z balonu, nasza skrzynia pójdzie na dno. Poczekamy wówczas do odpływu morza aby zabrać z powrotem nasz skarb. Jutro jest niedziela. Możemy sobie pozwolić na zasłużony odpoczynek.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Matthias Blank, Kurt Matull i tłumacza: anonimowy.