[40]XII.
W Strążyskach
Doliną, gdzie przy szałasie
Bydło się pasie,
Idzie przez krzaki i rosę
Chłopiątko bose,
I z całéj siły od ucha
W piszczałkę dmucha.
Co za szczęśliwa istota!
O skarbach złota,
[41]
Ni o znaczeniu lub chwale,
Nie marzy wcale,
I nawet nic, mówiąc ściślej,
Ni wié, ni myśli.
Za wodospadem, gdzie ściana
Drży popękana,
Gniazdko dla siebie usłała
Ptaszyna mała,
I tam wśród mchów spowinięta
Tuli pisklęta
Dziwnyż to ślub, który trzyma
Z karłem olbrzyma!
On mu ufa — on za to,
Swą grzmiącą szatą,
By nie porwała ich kania,
Ptaszki osłania.
Owca z jagnięciem po skale
Chodzi niedbale,
Pilnuje jéj z po za drzewa
Pies który ziewa,
A ona jak najtroskliwiéj
Trawką się żywi.
[42]
A jeśli orzeł zapragnie
Porwać jéj jagnię,
Ona to na psa sąsiada
Sumienie składa,
I ku pociesze na stypie
Znów trawkę szczypie.
Chłopiątka tego na łące,
Co niedbające
I o nic i o nikogo
Dąży swą drogą,
Bezmyślnéj doli — ach! szczerze
Zazdrość mię bierze.
Ptaszynie, co w skalnéj dziupli
Byt swój uszczupli,
Byle się cicha i mała
Z wielkim związała
I wielce grzmiącym — prawdziwie
Mocno się dziwię.
Lecz trudno czołem bić oto
Przed owczą cnotą
[43]
Przesądów próżną, co przecię,
Straciwszy dziécię,
Nie wiele myśląc o zgubie,
Swą trawkę skubie.