[37]XI.
Kościelisko.
Wchodzimy, i gromem stajemy rażeni,
Nie wiedząc: czy zostać? czy wrócić? czy iść?
Tam, w smugu ruchomym grającéj zieleni,
Przeléwa się niebo, obłoczkami pieni,
I szumi, jak wiatrem kołysany liść.
Idziemy, i w ziemię wrastamy jak niemi,
Świat będzie dopiéro? czy jest? czy już był?
W głąb — w lewo i w prawo — w powietrzu, po ziemi,
Wysiewa się słońce posiewy złotemi,
I w szklistych tumanów roztrwania się pył.
[38]
Idziemy, i oto znów znagła krok śmiały
Do miejsca ziębiący przykuwa nam strach.
Tam lasy lecące — w powietrzu zostały!
Tam stérczą niesione na obłokach skały!
I cisza coś mówi do siebie, jak w snach.
Więc idziesz, i duszę twą nurzasz zawzięcie
W ten rajskich ogrodów zachwycenia chrzest.
Toż mięszka tu chyba wszech rzeczy poczęcie?
Toż się tu wytwarza w czarownym zamęcie,
Co było lub będzie — lecz nie to co jest?
W tę tkankę srebrzystą by wzrok utkwić zbliska
O! jakichże zaklęć, jakich wzywać łask?
Świat buja ci w oczach jak senna kołyska,
Majaczeje, świta, mierzchnie lub przebłyska,
Niby w mgłach przedwiecznéj szczęśliwości brzask.
Dzień cały, w téj głębi, to od niéj, to do niéj,
Powietrza otchłanią płynie dźwięków prąd.
W pośród duszę dreszczem przejmujących woni,
Coś wzdycha, coś szepcze, coś wabi, coś dzwoni,
Nie wiedzieć gdzie? kiedy? ni dokąd? ni zkąd?
[39]
Więc pewnie, gdy noc już świat makiem posiała,
Gdy dźwiga się miesiąc obtopiony mgłą,
Wśród mchów tu gromadka tańczy rozszalała
Dziwożon, przez których przezroczyste ciała,
Gdzieś w zmroku, gdzieś w czarnym, blade gwiazdy drżą.
W tych tajemnic głębiach wzrok rozkosznie mierzchnie,
Ich błyskiem rażony gdzieś aż w duszy rdzeń.
Lecz biada, gdy z srebrnej mgły, przez tkanki zwierzchnie
W brzask zorzy spójrzawszy, świat się ten rozpierzchnie
Wśród odpływających czarodziejskich brzmień
Ach! nie; czyż na chwilę tylko tu rozpięto
Zachwytu namiotem niebios jasnych zrąb?
Czyż tylko błysk jeden trwać ma wiosny święto?
Czyż wszystko to z nagła, mocą słów zaklętą,
Przewionie, stopnieje, lub gdzieś wsiąknie wgłąb?
Toż nim się w mych oczach spełni ta przemiana
Ku wiecznej tęsknocie mojej — niech choć wiem
O! wdzięczna stolico majowego rana:
Czyś ty wymodlona, czyś ty przywidziana,
Czyś ty złotą jawą, marzeniem czy snem?.