Nie mów, że starczy tobie róża biała
Do pocałunków rozkosznej słodyczy;
By poznać pieszczot urok tajemniczy,
Nie mów, że starczy tobie róża biała!
Nie mów, że starczy ci ranek różowy,
Aby zachwytów czerpać siłę nową;
Gdy jutrznia wschodzi barwą purpurową,
Nie mów, że starczy ci ranek różowy!
Nie mów, że starczy tobie wieczór szary
Do marzeń słodkich i rzewnej tęsknoty;
Gdy w mrokach gaśnie promień słońca złoty,
Nie mów, że starczy tobie wieczór szary.
Nie mów, że starczą ci pieśni słowicze,
Aby melodji odczuć rozkosz słodką;
O, rozmarzona ty wiosny pieszczotko,
Nie mów, że starczą ci pieśni słowicze!
Nie mów, że starczy ci piękno przyrody,
By żyć poezji harmonją radosną,
Czary jej w serce na długo nie wrosną:
Nie mów, że starczy ci piękno przyrody!
Nie mów, że starczą ci burze gromowe,
By odczuć trwogi i podziwu dreszcze;
Z piorunów grozy nie odczujesz jeszcze;
Nie mów, że starczą ci burze gromowe!
Nie mów, że starczy ci ziemia cmentarna,
By czuć tęsknotę serdecznej żałoby!
Czas zrówna z ziemią ukochane groby!
Nie mów, że starczy ci ziemia cmentarna.
Nie mów, że starczy tobie serce własne,
By rozpłomienić wszystkie ducha siły!
By dzielnie w piersi tętna życia biły,
Nie mów, że starczy tobie serce własne!
Lecz mów, że serce twe łaknie miłości,
Jak łaknie słońca twórcze ziemi łono,
Żeś jest jej czarów i pieszczot spragnioną;
Lecz mów, że serce twe łaknie miłości!
Lecz mów, że serce twoje wzywa ludzi,
Jak braci drogich, uczuć siłą całą,
By wspólnie z nimi żyło i kochało,
Lecz mów, że serce twoje wzywa ludzi!