W krainie złota/XIII
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | W krainie złota |
Podtytuł | (nowella) |
Pochodzenie | Pisma zapomniane i niewydane |
Wydawca | Wydawnictwo Zakładu Nar. Imienia Ossolińskich |
Data wyd. | 1922 |
Druk | Drukarnia Zakładu Narodowego Im. Ossolińskich |
Miejsce wyd. | Lwów, Warszawa, Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst Cały rozdział Pism Cały zbiór Pism |
Indeks stron |
Statek Ellen Monroe, który przywiózł do Kalifornji zapasy zboża, opuszczał właśnie pyszny bay dzisiejszego San Francisco, udając się zpowrotem naokoło Cape Horn do New-Yorku.
Na statku prócz załogi znajdowało się kilkunastu górników, którzy, zabrawszy z sobą fortuny, udawali się zpowrotem w strony ucywilizowane.
Kilku towarzyszy żegnało ich na drogę. Tamci byli już na pokładzie, ci zaś stali na świeżo zbudowanym warfie, machając kapeluszami i chustkami. Między nimi znajdujemy gromadkę naszych znajomych: jenerała Suttera, Tallera, niewidomą Nelly i Mary Monteray...
Mary z oczyma, wzniesionemi ku pokładowi i z chustką w ręku przesyłała wzrokiem ostatnie pożegnanie Rowsowi, który odjeżdżał na wschód...
Rows, przechylony przez balustradę, patrzał w nią z całą tą siłą oczu, którym chwilę tylko jemu wolno patrzeć na ukochaną istotę.
Na statku tymczasem zaciągano mały, trójkątny żagiel, bliski dzioba. Okręt chwiał się już pod podmuchami wiatru. Żagle wydymały się okrągło, lub z łopotem opadały napowrót. Żałosne „O-ho-ho!“ majtków, towarzyszące ciągnieniu lin, rozlegało się co chwila. Sternik z posępną twarzą morskiego wilka stał już przy sterze. Chłopiec zaś w bocianiem gnieździe śpiewał całem gardłem:
He, he, saylor is a smart boy!...
Hurkotanie pak, wtaczanych przez mostek z warfu na pokład, ustało wreszcie; mostek usunięto. Ludzie na okręcie zostali już rozdzieleni od tych, którzy zostali — głęboką szczeliną, na dnie której połyskiwała woda...
— Go ahead! — rozległ się głos kapitana...
Woda zachlupotała po bokach statku, sam zaś statek począł się odsuwać cicho i lekko od warfu...
— Remember! — rozległy się głosy z brzegu...
— Remember, Henry!...
— O, Mary!...
— Bądź zdrów, Henry...
— Niech cię Bóg błogosławi, Mary...
Wiatr porwał resztę słów westchnień. Statek z cieniów brzozowych wysunął się w jasne błękity, mocno oświecone słońcem. Wielka błękitna nieskończoność otwierała się przed nim, również błękitna mgła poczęła go zwolna przesłaniać.... Śpiewy majtków, głośne z początku, zmieniły się w gwar, który chwilami można było tylko usłyszeć, potem w mruczenie niewyraźne, potem w szmer — statek zmniejszał się. Bystre oczy mogły jeszcze przez jakiś czas odróżnić na nim przechyloną postać i powiewający kapelusz; potem wszystko zlało się w jedną masę; masa przeszła niby w białe skrzydło mewy, widne zdala na toni; skrzydło zmieniło się w niewyraźną chmurkę — chmurka w punkt — a potem i punkt stopniał; błękit ogarnął wszystko i zapanował samowładnie na niebie i na ogromnym san-franciskańskim bayu.
Myśli tylko, posłanki serc kochających, przebywały przestrzenie morskie z brzegu na statek i ze statku na brzeg...