[117]W PRACOWNI
Marzenie! Nie zaplątuj myśli moich wątku
Na swej pajęczej złudzie,
Bo oto wielką tezę mam stawić od początku
O pewnym dzikim ludzie.
W mojej pracowni, pełnej ksiąg zimnej mądrości 5
Myślenia logicznego.
I wymierzonych czaszek, i wielowiecznych kości —
Nie ma nic z państwa twego.
Wiem, że w twych arabeskach możliwości się rodzą
Cudne i przeogromne, 10
Lecz wiem też, że te zwidy ludzi naiwne zwodzą
Na drogi karkołomne.
Wiem, że jesteś królątkiem, co smutnych przeinacza
W szczęśliwców bezgranicznych,
A w chwili omamienia ze smętów złudy stacza 15
Wprost do — stoków ulicznych.
[118]
Wiem, znam cię z dawna — tak nęciłoś mię zawdy
Do cudnych snów — mamideł...
Lecz nie ma dla cię schrony w przybytku zimnej Prawdy,
W cieniu jej mroźnych skrzydeł. 20