W puszczy (Dygasiński)/Rozdział I
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | W puszczy |
Pochodzenie | Wilk, psy i ludzie. W puszczy |
Wydawca | Drukarnia Granowskiego i Sikorskiego |
Data wyd. | 1898 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Roku 18.. pod koniec czerwca w nocy, z narożnika boru w Orłowej Woli wysunęło się trzech ludzi; mieli na sobie szare, obcisłe kurtki, głowy ich nakryte były skórzanemi czapkami, rozmawiali cicho, jakby prowadząc tajemną naradę, z niedowierzaniem zaś oglądali się na wszystkie strony.
— Więc stanowczo zostajesz, Stanisławie? — zapytał jeden.
— Nie myślę się ztąd ruszyć; wiem, że nie umiałbym wyżyć między obcymi — odrzekł zapytany.
Przez chwilę panowało milczenie, które przerwał jeden z towarzyszów, nucąc półgłosem:
„Za kilka godzin rumiane zorze
Promieńmi błyśnie jasnemi,
Obaczę niebo, obaczę morze,
Lecz nie obaczę“..
— No, Kazimierzu, to nie zwlekajmy! — przerwał śpiewającemu inny, którego towarzysze nazywali Janem. — Niema się czego rozczulać, pożegnajmy Stacha i w drogę!
— Stanisława trudno przekonywać... Taki marzyciel, nakarmiony Słowackim i innymi tego rodzaju słowikami...
— Nasłuchałem się już dosyć waszych morałów i mam nadzieję, żeście mnie uznali za nieuleczonego! Bądźcie zdrowi, przyjaciele!
Wszyscy trzej uścisnęli się serdecznie.
— A jeśli kiedy powrócimy, jakże się odnajdziemy? — pytał Kazimierz
— Jak, tego już nie wiem, lecz niezawodnie w puszczy Orłowej Woli — odparł stanowczo Stanisław.
— Więc do widzenia!
Wnet potem Kazimierz i Jan zniknęli gdzieś w polach między zbożami. Stanisław popatrzył przez chwilę za odchodzącymi, westchnął i zapuścił się w bór ciemny, majestatycznie szumiący.