[107]
86.
W tej kolędzie kto tam będzie każdy się ucieszy. A kto ma co podarować niechaj prędko spieszy. Dać dary z tej miary dla Pana małego, by nabył po śmierci zbawienia wiecznego.
Kuba stary przyniósł dary, masła na talerzu, Sobek parę gołąbeczków takich jeszcze w pierzu. Wziął Tomek gomółek i jajeczko gęsie, a Bartek nie miał co dać, stare kości trzęsie.
Walek sprawił tłuste raki nie rychło z wieczora, nałożywszy dwie kobiele biegł z nimi przez pola. Aże strach napotkał Walka nieboraka, stanęło dwa wilki niedaleko krzaka.
On zobaczył owe gady, podskoczył wysoko, z wielkim strachem podskoczywszy, wybił sobie oko. Uciekał przez krzaki, podarł swe chodaki, a wilcy mu targali z kobieliny raki.
[108] Bartek wziął kozę za rogi, prowadzi do Pana, śpiewa sobie wykrzykuje, danaż moja dana! Koza się zbrykała, powróz mu urwała, skoczyła jak dzika do lasu bieżała.
On porwawszy szarawary, biegł za nią przez krzaki, koza skacze jak szalona, spłoszyły ją ptaki. Chwycił ją za ogon i trzyma co mocy, a koza fiknęła, wybiła mu oczy.
A tak wziął konia za uzdę, nie miał go kto wsadzić, wstyd mu było jak jałówkę za sobą prowadzić. Chciał skoczyć na konia, potłukł sobie nogę, a wilcy mu zabiegli jak cielęciu drogę.
Stach kudłaty, chłop bogaty, wziął czerwony złoty, nie chciał się nikomu kłaniać, biegł prędko do szopy. Uderzył Jurka tak, aż się nań poruszył, a Jurko go za łeb, kudły mu obsmuszył.
Głupi Błażek nie wziął szelek, mówi: lepiej będzie, po kolędzie szperki zbierać, gdzie które nabędzie. Biegł Błażek bez szelek po śniegu po grudzie, cieszą się, śmieją się cha, cha, cha, cha, ludzie.
[109] Maciek biegł po śliskim lodzie, wybił sobie zęby, chciał z dzbana mleko połykać, leciało mu z gęby. Biegł prędko i upadł, rozbił z mlekiem dzbanek, smucił się, żałował, że miał ten frasunek.
Przeto wszyscy oddawajmy temu Panu dary, Pan to dobry, wszystkim szczodry, przyjmie nas do chwały. Niech będzie, niech będzie, Jezus pochwalony, który jest, który jest w żłobie położony!