Walki w obronie granic/Obrona blokhauzów pod Nowogrodem nad Narwią

<<< Dane tekstu >>>
Autor red. i wybór Alojzy Horak
Tytuł Walki w obronie granic
1 — 9 września
Podtytuł Kampania wrześniowa w oświetleniu niemieckim
Wydawca Wojsk. Biuro Prop. i Ośw.
Data wyd. 1941
Druk Thomas Nelson and Sons Ltd.
Miejsce wyd. Londyn
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
OBRONA BLOKHAUZÓW POD NOWOGRODEM
NAD NARWIĄ.
Hadamowsky. — »Blitzmarsch nach Warschau«. — Str. 175-179.

Tuż po zajęciu Pułtuska i Rożanu przystąpiły niemieckie siły zbrojne powietrzne i lądowe do wspólnej akcji na bardziej północnym odcinku Narwi. Ciężkie bombowce i nurkowce bombowe spędziły nieprzyjaciela z otwartych stanowisk przedmościa Nowogród nad Narwią. Obrońcy polscy wycofali się i usadowili częściowo w domach Nowogrodu, a częściowo w blokhauzach za Narwią.
Gdy wojska wschodnio — pruskie osiągnęły północny brzeg Narwi, ujrzały na wznoszącym się stromo brzegu południowym polskie blokhauzy. By przeprowadzić szturm musieli niemieccy piechurzy zbiegać z północnego brzegu rzeki na poziom wody, przeprawiać się gumowymi łodziami przez Narew, szturmować piaszczyste wzniesienia południowego brzegu, a potem załatwiać się z blokhauzami.
Walka była ciężka i zacięta. Pozycja ta, decydująca dla oskrzydlenia Warszawy, trzymała się dłużej i silniej niż linie blokhauzów pod Mławą. Ciężkie baterie artylerii przeciwlotniczej zajechały do pierwszej linii niemieckiej i rozpoczęły ogień, strzelając w kopułki pancerne umocnień nieprzyjacielskich.
Tylko jeden metr wynosiła średnica kopułki, a pół metra jej wysokość. Ten miniaturowy obiekt brano na cel. Jeden granat siedział na szerokości palca od drugiego, aż jeden z nich przebijał kopułę i rozrywał wewnątrz obrońców. Wówczas rozpoczynała się krwawa praca piechoty, która z pogardą śmierci przeprawiała się przez rzekę.
Polskie załogi blokhauzów strzelały flankująco z kopułek, które jeszcze zostały. Gdy pułk piechoty przeprawił się otrzymał tak silny ogień, że żołnierze wielokrotnie i z dużymi stratami musieli się cofać.
Każdy polski blokhauz dowodzony był przez oficera. Załoga wynosiła 3 do 6 ludzi. Uzbrojenie składało się z karabinów maszynowych i gdzie niegdzie szybkostrzelnych armatek. W miejscu przeprawy niemieckiej załoga opuściła blokhauz, ale dalej na wschód w następnym blokhauzie załoga broniła się z zaciętą wściekłością. Blokhauz ten, wbudowany w starą groblę mostową, musiał być unieszkodliwiony flankującym ogniem dział przeciwlotniczych w strzelnice boczne. Granat rozbił jego kopułę pancerną i rozszarpał część załogi, ale pozostali przy życiu bronili się dalej i nie można było granatami zmusić ich do milczenia. Granat po granacie wybuchał na ścianie betonowej nie mogąc jej przepić, aż wreszcie pionierzy i piechota wspólnie wysadzili drzwi pancerne. Obrońcy jednak padli dopiero po walce wręcz. Znaleziono tam, obok blokhauzów skromny żołnierski grób z drewnianym krzyżem i polskim hełmem.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Alojzy Horak.