[198]JAN ARANY.
WALLIJSCY BARDOWIE.
Edvard Király, angol király
Leptet fakó lo va...
Siadł Ethward król, angielski król
Na bułanego konia.
— Chcę widzieć jak śród moich pól
Wallijskie kwitną błonia.
Czy jest tam rzeka, płodny grunt,
Czy łąki trawą lśnią?
Czy zrosił je zgnieciony bunt
Spiskowców żyzną krwią?
I czy jak chcę, wallijski lud
Szczęśliwy tak jest tam,
Jak gnane w jarzmie stada trzód
W cienie więziennych bram?
— Korony twojej, Panie, w krąg
Djamentem Walii błoń —
Tam szumi trawa bujnych łąk
I rzeki srebrna toń...
A, Panie, lud — wallijski lud
Szczęśliwy tak jak chcesz...
Tam w chatach głód — i mrok — i chłód
I cisza trupich rzesz!...
Siadł Ethward król, angielski król
Na bułanego konia —
Gdzie stanie — groby pośród pól
I nieme wszędy błonia.
Był zamek Montgomery zwan,
Król na noc zjechał tam —
I zamku Montgomery pan
Ugaszcza króla sam.
Ptactwa i ryb i dziczy huk,
Co tylko radzi gust —
[199]
Niosą szeregi rączych sług
Na czar dla oczu — ust!
Co jedno z trunków, z jadła, zbóż,
Ten cudny rodzi kraj,
Co wina ma z za sinych mórz
Na stół królowi daj!
— Panowie szlachta — hejże — wy —
Czy nikt nie trąca kruż?
Na cześć mą któż, wallijskie psy,
Podniesie kielich, któż?
Widzę tu jadła — trunku moc,
Djabelstwo chytrych sztuk,
Lecz w każdym z was piekielna noc
I w każdym z was mój wróg.
Panowie szlachta — nędzne psy,
Gdzież wiwat dla Ethwarda,
Niechaj mi pieśń pochwalna brzmi,
Sprowadzić mi tu barda!
W zdumieniu patrzy każdy gość,
A w pulsach tętni krew,
Na twarzach błyska blada złość
I purpurowy gniew.
Zamiera dech, owłada strach,
Na ustach milknie żart...
Jak gołąb siwy naraz w drzwiach
Jawi się stary bard.
[200]
— Ja, rzecze starzec, Panie mój,
Wyśpiewam czyny twe,
I rzężę ranny, chrzęści bój
Kiedy strun liry tknę.
I rzężę ranny, chrzęści bój
I rzeka lśni od krwie,
Na trupy spada kruków rój:
To, królu, czyny twe!
I cały lud, jak jeden trup —
Czy słońce masz, czy mgłę,
Wszędy potykasz się o grób —
To, królu, czyny twe!
— Ha, precz z nim! Wieść mi go na stos,
Rozkaże E’thward —
Chcę słodkiej pieśni słyszeć głos. —
I wyszedł młody bard!
— Słodko wieczorny szumi wiew,
Na Milford schodzi cień...
Zeń dziewic, wdów żałobny śpiew,
Jęk skargi idzie zeń...
Niewiasto, dziatek już nie ródź,
Lub rzuć je w głębię mórz...
I skinął król — ha, na stos pójdź —
I na stos idzie już!...
Lecz nie wzywany naraz wszedł
Zuchwale — trzeci bard,
Na kobzie pieśnią zagrzmi wnet
W stalowych piersi hart!...
— Padł w boju rycerz, w kwiecie lat,
Lecz słuchaj E’thward!
[201]
Któryby cześć twą śpiewał rad,
Nie żyje taki bard!
Dotychczas lutnia płacze go,
Lecz słuchaj E’thward,
Przekleństwem wszystkie pieśni grzmią,
Gdy śpiewa ci nasz bard!
— Ha dość! — I król jak srogi czart
Okropny wzniesie głos:
Gdzie tylko w Walii stanie bard,
Prowadzić go na stos!
Czereda sług rozpierzchła się
Po kraju, w ciemną dal,
Tak owa uczta zmierzchła się
Śród krwi czerwonej fal...
Siadł Ethward król, angielski król,
Na bułanego konia,
Gdzie stanie — łuny pośród pól —
I w zgliszczach Walii błonia.
Pięciuset bardów pieśnią grzmiąc
Na stos się dało wieść,
Żaden nie uląkł się, by drżąc
Śpiewać Ethwarda cześć!
[202]
— Ha, co za pieśń — ha, co za szmer,
W Londynie — co za tłum,
Wisieć mi będzie sam lord mer,
Gdy mię przebudzi szum...
Cisza — nie bzyknie skrzydło much,
Cisza, choć głowę strać,
Śmiercią jest słowo, śmiercią — ruch,
Bo król nie może spać!
— Hej, niech mi bębny, rogi brzmią,
Niech brzmią mi dźwięki trąb,
Wallijska uczta wspomnień krwią
Mej duszy wstrząsa głąb...
Lecz głośniej brzmi nad bębnów grę,
Nad trąby i nad róg,
Pięciuset bardów pieśń co mknie
W niebo, jak gromów huk!
Z węgierskiego przełożył A. Lange.
|