[268]XXXII.
WCZORAJSZA I DZISIEJSZA.
Miłość! miłość! O luba! — ja w miłość nie wierzę,
Na świecie; wiele miłości widziałem,
Lecz każdy siebie kochał tylko szczerze,
Siebie, z najczystszym zapałem!
Powiedz — Gdybym był nędzny, wzgardzony, odarty,
Gdybym w łachmanach, żebrząc wlokł się życia drogą,
Gdybym jęczał kaleka na kuli oparty,
Czy tybyś mnie robaka, niezdeptała nogą?
Powiedz czybyś ceniła, czystą miłość moją,
Czybyś ceniła duszę, pod tak lichém ciałem?
Wszak twoje piękne oczki, tak się płakać boją,
Że cię ledwie nad sobą płaczącą widziałem!
[269]
Tobie trzeba roskoszy, życia i wesela,
Lecz roskosz, jestże kochaniem?
Jestże kochankiem, kto ją podziela,
A nie dzieli się z tobą łzą i narzekaniem?
Luba! miłość już poszła — miłości już niema,
Tyś nowych myśli, nowych wieków dziecię,
Ciebie anioó roskoszy, z jasnemi oczyma,
Z koszykiem róż i lutnią prowadzi po świecie.
Nie dawna miłość, ślepa, obnażona, mała,
Którą pszczołki kąsały i która nawzajem,
Świat cały swemi strzałkami kąsała —
Która się kryła we dnie pod cienistym gajem,
A w nocy chłodną przejęta rosą,
Lub deszczem zimnym zmoczona,
Biegła omackiem i boso,
Do drzwi Anakreona.
O! twoja miłość insza, kosztownie ubrana,
Siedzi ziewając u łóżka kobiety,
Wieczorem jedzie na bal, odpoczywa z rana,
A w nocy!! niepobieży pewno do poety.
Twoja miłość roskoszna! o ciesz się Malwino!
Będziesz szczęśliwa, długo — póki będziesz ładną.
A jak dawniéj tak dzisiaj, kiedy wdzięki zginą,
Miłość i kochankowie, jak w wodzie przepadną.
W tém się świat odmienił, dzisiaj i od wieka.
Człowiek sam siebie kochał — kochając człowieka.