[88]SCENA 5. MARYSIA, WIDMO.
WIDMO
- miałem ci być poślubiony,
- moja ślubna ty
MARYSIA
- bywałeś mój narzeczony,
- przyrzekałeś mi
WIDMO
- byłaś dla mnie słońce złote,
- w moim domku zimno mnie
MARYSIA
- Mróz jakisi od wos wionie,
- zimnem ubiór dmie
WIDMO
- ogniem, żarem lico płonie,
- zaś krew w tobie wre
MARYSIA
- miałam ci być poślubiona
- i mój ślubny ty
[89]
WIDMO
- Maryś, Maryś, narzeczona,
- długie moje sny
MARYSIA
- ka ty mieszkasz, kaś ty jest,
- jechałeś do obcych miest,
- czekałam cie długo, długo
- i nie doczekałam sie.
- Kaś ty jest, kajś ty jest,
- gdzie ty mieszkasz, gdzie?
WIDMO
- goniłem do różnych miest,
- rozhulaniec, pędziwiatr,
- ażem gdziesi w ziemię wpad,
- gdzie mnie toczy gad.
MARYSIA
- O mój Boze, Boze mój,
- to juz ciebie tocy gad
WIDMO
- Zwabiło mnie echo z Tatr,
- otom jest, otom jest,
- zwabiły mnie głosy z chat,
- do myśli mi przyszedł gest,
- przypomnieć się z dawnych lat;
- domek mój, podobnoś grób,
- nie jestem wymagający,
- przeszedłem niejedną z prób,
- ale, żebym ja był trup,
- nie wierz Maryś, bo to kłam; [90]
- żywie Duch, żywie Duch,
- wytężyłem cały słuch,
- zwabiły mnie głosy z chat
MARYSIA
- ka twój grób, ka twój grób,
- pono gdziesi zadaleko,
- nie dobiegnie, nie doleci....
WIDMO
- łzy mnie palą, łzy mnie pieką,
- licho bierz grób mój,
- otom jest, otom twój;
- czy pamiętasz jeszcze dzień,
- jak nas gruszy cienił cień,
- tu w tym sadzie, na zieleni,
- śród połednia, śród promieni,
- przy mnie stałaś: w dłoni dłoń
MARYSIA
- dawno, dawno, tyle lat
WIDMO
- skłoń-że ku mnie główkę, skłoń
MARYSIA
- hańśmy stoli w dłoni dłoń, —
- szedł od ciebie swat
WIDMO
- dawno, dawno, tyle lat
MARYSIA
- miałabym tylo wesele,
- co, jak dziś, jak to dziś
[91]
WIDMO
- potańcujmy raz dokoła,
- potem zaś znów mus mnie iść
MARYSIA
- som tu twoi przyjaciele,
- ostań chwile
WIDMO
- raz dokoła,
- — — — — — — — —
- potem to już mus mnie iść:
- mus mnie woła, mus mnie woła
MARYSIA
- ano dziś nasze wesele;
- raz dokoła, raz dokoła
WIDMO
- taki smutek idzie z czoła
MARYSIA
- takie zimno wieje z ust
WIDMO
- przytul mnie do twoich chust,
- przytul mnie do piersi, rąk
MARYSIA
- nie chytaj sie moich wstąg,
- taki wieje trupi ciąg
WIDMO
- kochaj
MARYSIA
- precz, nie sięgaj lic
[92]
WIDMO
- nie broń mi się, — nic to, nic
MARYSIA
- zimnem dołu wieje strój,
- ty nie mój, ty nie mój
WIDMO
- mus mnie woła, mus mnie woła,
- raz dokoła....
MARYSIA
- stój, ach, stój!
SCENA 6. MARYSIA, WOJTEK.
WOJTEK
- Maryś — jakoześ ty blado
MARYSIA
- to światła sie takie kładą
- po twarzy
WOJTEK
- trzęsiesz się cała.
MARYSIA
- uchyliłam drzwi i stamtąd powiała
- jakaś zawieja, — to nic
WOJTEK
- a to znów czerwoność do lic
- przyszła, —
MARYSIA
- z twojego patrzenia;
- przytul mnie Wojtecku do siebie,
- wole ciebie, wole ciebie
[93]WOJTEK
- (nuci) »pójdze Maryś po niewoli
- na mój jeden zagon roli«.
SCENA 7. STAŃCZYK, DZIENNIKARZ.
STAŃCZYK (idąc)
- ktoś się za mną włóczy wciąż
DZIENNIKARZ
- ktoś przedemną ciągle stąpa
STAŃCZYK (już był usiadł)
- domek mały, chata skąpa:
- Polska, swoi, własne łzy,
- własne trwogi, zbrodnie, sny,
- własne brudy, podłość, kłam;
- znam, zanadto dobrze znam
DZIENNIKARZ
- Zacz kto? —
STAŃCZYK
- błazen
DZIENNIKARZ (poznając)
- wielki mąż!
STAŃCZYK
- wielki, bo w błazeńskiej szacie;
- wielki, bo wam z oczu zszedł,
- błaznów coraz więcej macie,
- nieomal błazeńskie wiece;
- Salve bracie!
[94]DZIENNIKARZ
- Ojcze, Salve!
- Szereg dobrych błaznów zrzedł,
- przywdziewamy szarą barwę;
- koncept narodowy gaśnie;
- Gasną coraz te pochodnie,
- które do hajduków ręku
- przywiązane, żarem płoną.
- Skapały, zżarły się świece
- a że do rąk przytroczone,
- więc jeszcze palą się ręce,
- w tęsamą zaklęte stronę. —
- Trzebaby do służby narodu
- błaznów całego zastępu;
- palą się hajduki w męce,
- z własnego bolu się śmieją;
- gasną świece narodowe,
- okropne rzeczy się dzieją,
- śmiechem i szyderstwem biegu
- obudzić, ośmielić zdolne
- serce spodlone, niewolne,
- które naszą krew zaprawia
STAŃCZYK
- A wolicie spać
DZIENNIKARZ
- to jedno!
- Usypiam duszę mą biedną
- i usypiam brata mego;
- wszystko jedno, wszystko jedno,
- tyle złego, co dobrego,
- okropne rzeczy się dzieją. [95]
- Patrzeć na przebiegi zdarzeń —
- dalekie, dalekie od marzeń,
- tak odległe od wszystkiego,
- co było wielkie w kraju;
- że wszystko, co było, przepadło,
- bezpowrotnie w mroku zbladło:
- to bajki o trzecim Maju!
- Matkę do trumny się kładło,
- siostry i rodzinę całą;
- ksiądz pokropił i poświęcił,
- grabarze gruz przywalili;
- epigonów, co zostało,
- na stypie się weselili
- wesołością, co przeklina;
- w pijaństwie duszę zabili
- a nie mogli zabić serca.
- Zostało serce co woła,
- spłakane u bram kościoła,
- skrwawione u wrót świątyni
- i jeszcze w męce okrutnej,
- w czułej litości rozrzutnej
- samo siebie wini
STAŃCZYK
- Asan, jako spowiedź czyni,
- spowiedź, widzę, cudzych grzechów;
- Acan się zalewa łzami,
- duszę krwawi, serce krwawi;
- ale znać z Acana mowy,
- że jest, — tak — przeciętnie zdrowy;
- jutro humor się naprawi. —
- Gotów mi płakać najrzewniej,
- rozczulać się cudzych grzechów, [96]
- u bliskiego widzieć tramy,
- zbrodnie, brudy, grzechy, plamy
- i za swojego bliskiego
- uczynić publiczną spowiedź, —
- A! doprawdy! warte śmiechów, —
- może jeszcze rozgrzeszenie
- wziąć kapłańskie z cudzych zbrodni
DZIENNIKARZ
- Wina ojca idzie w syna;
- niegodnych synowie niegodni;
- ten przeklina, ów przeklina, —
- ród pamięta, brat pamięta,
- kto te pozakładał pęta
- i że ręka, co przeklęta,
- była swoja. — Rozbrat wieczny
- duszy z ciałem, ciała z duszą;
- w nim się słabi kruszą, —
- miecz do walki obosieczny, —
- my som słabi. — Wielkość gniecie,
- przekleństwo nosi na grzbiecie:
- zbrodnie nosi, czarne kiry,
- szatę krwawą Dejaniry;
- Wielkość: Zbrodnia; Małość: podła; —
- Jakaż nasza dzisiaj Wola?!
- czarodziejska dłoń ogrodła
- nasze pola
STAŃCZYK
- Łzy ze źrodła! —
- Tyle żalów o nieswoje
- A cóż tobie niepokoje
- tych, co w grobach leżą? [97]
- Myślisz, — że się trupy odświeżą
- strojem i nową odzieżą, —
- a ty z trupami pod rękę
- będziesz szedł na Ucztę-mękę
- i jako potrawy żuł,
- czym się tylko kiejś kto truł;
- wsączał w siebie i pił
- czym tylko kto gdzie gnił;
- czy to ma być twoja krew?!
DZIENNIKARZ
- Moja krew, moja krew, —
- czy ja wiem, — okrzyk mew,
- gdy gonią ponad skały,
- okrzyk mew osmętniały,
- żałośliwy, straszny,
- gdy od brzegu odbiegły daleko.
- Morze ciche, strop się chmurzy
- ale burza i orkan daleko.
- Tylko głuchość i pustka bezmierna, —
- a tu skrzydła rozchwiane do lotu,
- nie pragną, nie pragną powrotu
- i wiedzą, że tam, gdzie dążą,
- wylądu szukać daremno;
- przekleństwu swojemu wierne,
- lecą, — i nie śmieją ustać,
- aż krew do ust pocznie chlustać
- ze znużenia, — wtedy padną,
- łzą nie pożegnane żadną,
- bo śmierć ulga, ulga zgon
STAŃCZYK
- Zaśpiewałeś kruczy ton; [98]
- tobież tylko dzwoni w głuszy
- pogrzebowych jęków dzwon
- — — — — — — — —
- A słyszał-żeś kiedy, z wieży
- jak dźwięczy i śpiewa On.
DZIENNIKARZ
- Zygmunt, Zygmunt
STAŃCZYK
- Dzwon królewski: —
- Siedziałem u królewskich stóp,
- królewski za mną dwór:
- synaczek i kilka cór,
- Włoszka, — a wielki chór
- kleru zawodził hymny; —
- a dzwon wschodził.
- Patrzali wszyscy w górę
- a dzwon wschodził, —
- zawisnął u szczytów
- i z wyżyn się rozdzwonił:
- głos leciał, polatał,
- kołysał się górnie,
- wysoko, podchmurnie, —
- a tłum się wielki pokłonił;
- pojrzałem na króla
- a król się zapłonił,...
- dzwon dzwonił
- — — — — — —
DZIENNIKARZ
- A toć on nam tętni dziś,
- jak grzebiemy, kto nam drogi; [99]
- zwołuje nas, każąc iść
- posłuchać kościelnych szumów,
- w wielkim zamęcie rozumów,
- w wielkim modlitew rozjęku,
- On pan, ten dzwon królewski
- nieustający w brzęku,
- o pękniętem sercu,
- nasz ton. — Nad przepaścią stoję
- i nie znam, gdzie drogi moje
STAŃCZYK
- Byś serce moje rozkroił,
- nic w nim nie najdziesz inszego,
- jako te niepokoje:
- Sromota, sromota, wstyd,
- palący wstyd;
- jakoweś Fata nas pędzą
- w przepaść, —
DZIENNIKARZ
- ty Wid!
STAŃCZYK
- ja Wstyd!!
- Piekło wiem gorsze niż Dante,
- piekło żywe
DZIENNIKARZ
- żyję w Piekle!
STAŃCZYK
- Społem w przepaść!
DZIENNIKARZ
- Społeczeństwo!
- Oto tortury najsroższe, [100]
- śmiech, błazeństwo, —
- to my duchy najuboższe, —
- »Społem« to jest malowanka,
- »społem« to duma panka,
- »społem« to jest chłopskie »w pysk«
- »społem« to papuzia kochanka,
- próżność, nadczłowieczeństwo, —
- i przytym to maleństwo
- serce pęknione, co krwawi.
STAŃCZYK
- Asan prawi —
- jako najwalniejsi gębacze,
- odrośl od tych samych pni
- z moich dni
DZIENNIKARZ
- wolałbym już stokroć razy
- policzone dni,
- niż ten bieg, bieg, pęd, gonitwa
- ku przepaści, otchłani, zawrotom!
- Ach kresu, ach-kresu lotom!
- Stacza się sercowa bitwa,
- opadam coraz na głazy,
- mrze na ustach modlitwa,
- ach kresu, ach kresu lotom, —
- Niechby się raz wszystko spali,
- zetrze się, na proch się zsypie,
- jak kolumny, na gruz się rozwali,
- byśmy padli potruci
- jadami w pogrzebowej stypie;
- niechajby się raz wszystko spali!
- I te nasze polskie posty [101]
- dusz do polskich świętych
- i te nasze tęczowe mosty
- czułości nad pustką rozpiętych,
- malowanki Częstochowskie
- w koronach, — i wszystkie Wiary! —
- Nieszczęścia wołam!!
STAŃCZYK
- puszczyku
DZIENNIKARZ
- Możeby Nieszczęście nareście
- dobyło nam z piersi krzyku,
- krzyku, co by był nasz,
- z tego pokolenia. —
- Ach Sumienia, Sumienia!
- Już było tych prawd bez liku
- dla nas — Prawdy czy Fraszki??
- Stoimy u polskich granic,
- a mamy obecność za nic,
- od talentów zawisłe igraszki
STAŃCZYK
- puszczyku!
- zgrałeś się przy zielonym stoliku,
- czy z kobietami w gorączce
- opętałeś duszę mdłością
- i w tej momentu palączce
- oślep gnasz we własne próchno.
- A gdy na nie wichry dmuchną,
- rozleci się zgasłe próchno,
- zamurują się otchłanie
- i krzyk i jęk i wołanie [102]
- zda ci się błazeństwem duszy,
- które nikogo nie skruszy,
- które zeżre siebie samo
- a trzewia mu gniciem cuchną. —
- Znam ja, co jest serce targać
- gwoźdźmi, co się w serce wbiły,
- biczem własne smagać ciało,
- plwać na zbrodnie, lżyć złej woli,
- ale Świętości nie szargać,
- bo trza, żeby święte były,
- ale świętości nie szargać:
- to boli
DZIENNIKARZ
- Tragediante
STAŃCZYK
- commediante,
- dla ciebie błazeńska laska
DZIENNIKARZ
- piastujesz ją, piastun stary,
- znasz tylko: status quo ante;
- błazeństwo z tobą się zrosło
STAŃCZYK
- Oto naści twoje wiosło:
- błądzący w obłędów powodzi,
- masz tu kaduceus polski,
- mąć nim wodę, mąć.
DZIENNIKARZ
- Fatum nas w obłędy wodzi:
- u rozstajnych dróg, zły Duch! [103]
- Tu moje rozstajne drogi;
- ty mój Duch-zły — demon, Szatan
- błazeństwem ja z tobą zbratan,
- byłem ci duszą poswatan,
- nim dusza stała się trup; —
- a teraz mi pachnie grób,
- czuję trąd.
STAŃCZYK
- Naści; rządź!
- Masz tu kaduceus polski,
- mąć nim wodę, mąć
DZIENNIKARZ
- Nie chcę żadnych więcej prób.
- Serce miałem kiedyś młode,
- porwałeś mi serce młode,
- wlałeś jad goryczny w krew,
- Nie widzę, nie widzę dróg,
- zaćmił mi się Bóg
STAŃCZYK
- Fata pędzą, pędzą Fata, —
- Wielkość, — Nicość, — pusty dzwon,
- serce strute, —
- uderzyłeś błazna ton:
- moją nutę.
- Kłam sercu, nikt nie zrozumie,
- hasaj w tłumie!
- Masz tu kaduceus, chwyć!
- Rządź!
- Mąć nim wodę, mąć!
- Na Wesele! Na Wesele! [104]
- Idź!
- Mąć tę narodową kadź,
- serce truj, głowę trać!
- Na Wesele! Na Wesele!
- Staj na czele!!!
SCENA 8. DZIENNIKARZ, POETA.
DZIENNIKARZ
- Może z mętów się dobędzie człowieka;
- może minie polączka i głód;
- ot kaleka ja, ot ja kaleka:
- każdy dzień piekielny trud.
- Młodości! wyrwi mię z cieśni,
- oplatają mnie grzyby i pleśni;
- o Młodości, jakożeś daleko
- a to jeszcze wczora, prawie wczora
POETA
- Cóżeś tak się rozżalił, rozpalił,
- czy cię jakie przemieniły cuda?
DZIENNIKARZ
- a przeszedł tu koło mnie cień,
- cień goryczy pełen wielkoluda
- i ostawił mi laseczkę kaduczą
POETA
- Nie przeczę, że rozmyślania uczą,
- ale cóż tak sobie żalisz serce
DZIENNIKARZ
- Och, w okropnej jestem poniewierce;
- po torturach mię duchowych włóczą,
- więżą mnie konwenansowe szpangi:
- oto droga utarta do rangi [105]
- a ja gardzę, ja gardzę, ja plwam
- na to wszystko, ze serca szczerego —
- i nie zdołam rozerwać obroży
- a wstrętów coraz się mnoży
- i cokolwiek słyszę, to mnie draźni.
- Przyjaźń farsą, Litość: kłam
- a słyszę, że gadają o przyjaźni.
- Miłość farsą, —
- słyszę w koło półszepty miłości.
- Kłamstwo Szczerość,
- a widzę tu gości
- i muzyki słyszę swoje, polskie, nasze
- i po ścianach złożone pałasze,
- obrazeczki, sceny narodowe.
- To mnie draźni i męczy, i boli:
- Czy my mamy prawo do czego?!!
- Czy my mamy jakie prawo żyć...
- My motyle i świerszcze w niewoli,
- puchnąć poczniemy i tyć
- z trucizny, którą nas leczą.
- I tę naszą dolę kaleczą
- widzieć i trupem gnić....
POETA
- rozżaliłeś się, działa muzyka,
- to się koło widzeń zamyka
- i działa na nerwy
DZIENNIKARZ
- na nerwy!?
- Na nerwy działa te, na te sieci,
- które mają duszę w uwięzi,
- że, gdy tak mi grają bez przerwy, [106]
- zdało mi się, że moja dusza
- ze mnie wyszła i koło mnie świeci
POETA
- Zdawało ci się, — sam mówisz przez to
- że o jedno złudzenie więcej
DZIENNIKARZ
- Poezyo! — tyś to jest spokojną siestą;
- chcesz mnie uśpić, znieczulić, zniewolić,
- byle słówka nie wyrzec goręcej.
- Ach, nie ukrywaj, — nie udawaj,
- ty sameś w ogniu! — to maska
- ten pozorny spokój, — to kłam.
- A! ta muzyka tak brzęczy,
- jak z ula dzwonienie pszczół, —
- a my jak szerszenie:
- to mi się rzuca do garła
- ta duża wesołość narodowa,
- to mi się rozszerza głowa
- szumem, gwarnością, zawrotem
- i nawet mi jest wstrętny ból
POETA
- Daj rękę
DZIENNIKARZ
- ech, daj mi pokój, —
- wyjdę za próg, — jak wieje od pól....
- powietrza, powietrza!....
POETA
- daj dłoń
DZIENNIKARZ
- daj mi spokój!
[107]SCENA 9. POETA, RYCERZ.
POETA
- Otwarła się toń!
- Upomina się o swoje Umarła.
- Szumem, gwarnością, zawrotem
- idzie ku nam z powrotem,
- jakaś Przemoc wrotom grobu się wydarła,
- oto słyszę, woła:
RYCERZ
- daj dłoń!!
POETA
- Puszczaj!
RYCERZ
- ty mój!
POETA
- Puszczaj!
RYCERZ
- ty mój!!
POETA
- żelazem owita ręka,
- żelazem zakryta skroń
RYCERZ
- Zbieraj się skrzydlaty ptaku,
- nędzarzu, na koń, na koń,
- przepadnie przekleństwo, męka!
POETA
- Co mówisz, okropne widziadło,
- na koń? — gdzie? — jak? [108]
- Żelazna twoja dzwoni szczęka,
- żelazna więzi mnie ręka.
RYCERZ
- na koń, zbudź się, ty żak,
- ty lecieć masz jak ptak!
- Bioręć w pętle
POETA
- na arkan mnie wiąże
RYCERZ
- Poznasz ktom jest, gdy zaciążę, —
- ty więzień mój, mnie służ;
- biorę przemocą, Ja Moc:
- za mną, przedemną
- ognia kurz;
- po drogach, po których lece,
- drzewa się palą jak świece,
- ciskają się błyskawice,
- jak lecę Duch:
- wytężaj, wytężaj słuch!
POETA
- Puszczaj, przepadaj w Noc, —
- o ręce, ręce martwieją
RYCERZ
- ty mój!
POETA
- Precz. —
RYCERZ
- słysz grom... [109]
POETA
- zatrząsnął się cały dom
RYCERZ
- A czy wiesz, czem ty masz być,
- o czem tobie marzyć, śnić
POETA
- Sen, marzenie, mara, wid
RYCERZ
- Jutro dzień! przededniem świt!
- Wiesz ty, czem ty mogłeś być?
POETA
- Słowo, Widmo gończe!
RYCERZ
- Zwiastun!!
POETA
- Głos, jak marzeń moich piastun;
- Rycerz, Widmo, urojenie
- przyoblekło szatę żywą
RYCERZ
- Krwi, krwi pragnę, krwawe żniwo!
- Wracam do dom w noc szczęśliwą,
- w noc ponurych wichrów łkań,w noc ponurnych wichrów łkań
- Niosę dań, orężną dań
POETA
- wracasz do dom, ze snów, z dali
RYCERZ
- Z dali, hen z zaświatów, z prochów, —
- Przeszedłem ogień co pali, [110]
- przeszedłem zapady lochów.
- Ścigam, gonię, moc roztrwonię.
- niosę dań, orężną dań
POETA
- W noc ponurnych wichrów łkań,w noc ponurnych wichrów łkań
- wstajesz z lochów, z prochów, skał
RYCERZ
- Na głos mój, ty będziesz drżał:
- Grunwald, miecze, król Jagiełło!
- hajno się po zbrojach cięło
- a wichr wył i dął i wiał;
- stosy trupów, stosy ciał,
- a krew rzeką płynie, rzeką!
- Tam to jest!! Olbrzymów dzieło:
- Witołd, Zawisza, Jagiełło,
- tam to jest!! — Z pobojowiska
- zbroica się w skibach przebłyska,
- żelezce, połamane groty,
- drzewce powbijane do ciał,
- z trupów zapora, z trupów wał,
- rycerski zgotowiony stos:
- Ofiarnica, —
- tam leć, — tam, chodź, tam leć!!!
- brać z tej zbrojowni zbroje,
- kopije, miecz, i szczyt
- i stać tam wśród krwi,
- aż na ogromny głos
- bladością się powlecze świt
- a ciała wstaną
- a zbroje wzejdą
- i pochwycą kopije i przejdą!!! [111]
- Spiesz, tam leżą stosy ciał;
- przeparłem trumniska wieko,
- czas bym wstał, czas bym wstał
POETA
- łzy mnie pieką, łzy mnie pieką,
- czymże bym ja tam być miał
RYCERZ
- Niosę dań, orężny szał
POETA
- Dech twój zimny, dech grobowy
RYCERZ
- patrzaj w twarz, patrz mi w twarz,
- ślubuj duszę, duszę dasz
POETA
- Za przyłbicą, pustość, proch;
- w oczach twoich czarny loch,
- za przyłbicą Noc;
- zbroja głuchym jękiem brzękła
RYCERZ
- Miecz, miecz, siła nieulękła;
- patrzaj w twarz, patrzaj w twarz;
- ty mnie znasz.
POETA
- ktoś jest?
RYCERZ
- Moc.
POETA
- — — przyłbicę wznieś [112]
RYCERZ
- rękę daj
POETA
- duszę weź
RYCERZ
- Patrz!!
POETA
- Śmierć, — — — Noc!
SCENA 10. POETA, PAN MŁODY.
POETA
- Potęga, wieczysta Potęga,
- Moc nieprzeparta!!
PAN MŁODY
- o czem mówisz — ?
POETA
- niedołęga
- byłem, — a dzieła to mitręga
- próżna, — mgła nic nie warta.
- Teraz naraz się koło mnie zapaliło
- i gore, — i piersi się palą;
- zdaje mi się, że słyszę gdzieś górą,
- jak skały się padają
- i w otchłań z łoskotem się walą
PAN MŁODY
- będziesz sonet pisać czy oktawę?
POETA
- Nie, — przewiduję inszą zabawę;
- poczułem na szyi arkan, — [113]
- Polska to jest wielka rzecz:
- podłość odrzucić precz,
- wypisać świętą sprawę
- na tarczy, jako ideę, godło
- i orle skrzydła przyprawić,
- husarskie skrzydlate szelki
- założyć
- a już wstanie któryś wielki,
- już wstanie jakiś polski święty
PAN MŁODY
- zajmujące
POETA
- ty tematem zajęty
PAN MŁODY
- myślałżeś ty co więcej,
- niż poemat
POETA
- może ja to myślę goręcej
- i w tej chwili to jeszcze się pali, —
- jeszcze, — a jutro się zawali
- w gruz ten pożarny gmach.
- A! chciałbym wstąpić w to Piekło
- Ach!
PAN MŁODY
- Rozpalony.
POETA
- Piekło żywe
- w tej chacie, w zaklętym dworze
- Piekło gorze
PAN MŁODY
- A to coże?! [114]
SCENA 11. PAN MŁODY, HETMAN, CHÓR.
CHÓR
- Hej, panie, panie Branecki,
- nie żałuj grosika nie żałuj,
- pocałuj się z nami, pocałuj,
- nie żałuj dukacika nie żałuj,
- dajże go nam z tej kieski
HETMAN
- ha szatańce, sztab moskieski,
- znajcie pana, bierzcie złoto,
- nie stoję ja pan o złoto;
- piekielna mnie dziś gospoda:
- hulaj dusza, z wami zgoda
CHÓR
- hulaj dusza, z nami w zgodzie,
- potańcujemy w gospodzie;
- pocałuj się z nami, pocałuj,
- nie żałujta hetmanie kieski,
- braliśta pieniążek moskieski,
- hej hetmanie, hetmanie Branecki
HETMAN
- bierzcie złoto, pali złoto
CHÓR
- pali pieniążek moskieski
HETMAN
- piekielna mnie dziś gospoda:
- diabły moją piją krew;
- szarpają mi pierś, plecyska, [115]
- psy zjawiska, łby ogniska;
- szarpają, sięgają trzew
PAN MŁODY
- Wojewoda! Wojewoda!
HETMAN
- puszczajcie, litości!
PAN MŁODY
- Jezu!!
SCENA 12. PAN MŁODY, HETMAN.
HETMAN
- ha, przepadli kędyś dyabli,
- ktoś się doli ulitował;
- rana jeno straszna boli, — —
- puste żale, mnie nie szkoda,
- bo ja pan, piekielny pan,
- drwię z serdecznych ran.
- Setkę lat przez puszcze gnam,
- przez bór gonię, gęsty las,
- przez ugory, łąki, błoń, —
- upałami bije skroń,
- młotami serce wali,
- ogień wnętrzności pali, — — —
- każ muzyce dla mnie grać,
- mnie na Piekło stać.
- Ja pan, ćwierć kraju mam w ręku
- a jak kto po cichuteńku
- powie »Jezus« — ja wolny na chwilę
- powietrzem się zasilę:
- odetchnąłem piersią całą;
- bierz ty, — ile złota zostało, [116]
- patrz, oto niecki,
- dyabli mi to kazali nieść;
- co noc tak świeżych nasypią
- a sztabowi, czerńcy przeklęci
- krzyczą za mną: panie Branecki
- nie żałuj — krew moją chlipią, —
- masz!
PAN MŁODY
- Hetmaniłeś ty hetmanie,
- chocia byłeś łotr
- i sam król był tobie kmotr;
- przewodziłeś, przewodziłeś
- a my dzisiaj w psiej niewoli:
- nie hetmany, strzęp, łachmany, gruz;
- duszę ziębi mróz; —
- ciebie ogień, ogień pali, —
- przecz już nic nas nie ocali,
- ani król, ani ból,
- ani żale, ni płakanie,
- hej hetmanie, hej hetmanie,
- dzisiaj to mój dzień miłości
HETMAN
- czepiłeś się hamskiej dziewki?!
- Polska to wszystko chołota,
- tylko im złota;
- trza było do bękartów Carycy
- iść smalić cholewki:
- byłać ta we mnie cnota.
- Asan mi tu Polski nie żałuj,
- jesteś szlachcic, to się z nami pocałuj,
- jesteś wolny! [117]
PAN MŁODY
- bierz cię dyabli!
HETMAN
- gębuj, widzęś nie przy szabli
SCENA 13. PAN MŁODY, HETMAN, CHÓR.
HETMAN
- ścigają psy, kąsają psy
CHÓR
- Przeklęty ty, przeklęty ty
HETMAN
- sursum corda, serce żreją, —
- serce mi wyjmują z trzew
CHÓR
- Zaprzedałeś kraj, ty lew;
- złotem pysk ci zaleją!
- Złoty pan, weselny pan,
- pójdź-że w tan, pójdź-że w tan
HETMAN
- złoto pali, złoto war;
- sursum corda, wiwat Car
CHÓR
- lejcie mu do pyska żar,
- sięgajcie mu dłońmi trzew
HETMAN
- piją krew, żłopają krew,
- cielsko drą po kawale [118]
CHÓR
- złoty pan, weselny pan
- pójdź-że w tan, dalej w tan:
- na Weselu hula Śmierć,
- garniec pereł, złota ćwierć,
- zaprzedałeś Czortu kraj
HETMAN
- żłopią krew Czarty Moskale,
- sursum corda, wiwat Car!
CHÓR
- huś ha, huś, — haj go, haj!
- pójdź-że w tan, dalej w tan!
- Złoty pan! weselny pan!!
SCENA 14. PAN MŁODY, DZIAD.
PAN MŁODY
- tyle się przewlekło mar
- z okropnym śmiechem Piekła
DZIAD
- cóż wam to? cóż wam to?
- czy was panna młoda urzekła
PAN MŁODY
- oj tu Dyabły ze samego Piekła
- włóczyły przedemną człowieka,
- ach powietrza, tchu
DZIAD
- cóż pon ucieka
SCENA 15. DZIAD, UPIÓR.
DZIAD (za panem młodym)
- miałem rzec, cosi miałem rzec:
- Szczęść Boże przy weselu [119]
UPIOR
- Przyjacielu, przyjacielu
DZIAD
- kto! ty we krwi! precz piekielny!
UPIOR
- ja weselny, ja weselny,
- dajcie bracie kubeł wody:
- ręce myć, gębe myć,
- chce mi się tu na Weselu
- żyć, hulać, pić
DZIAD
- precz przeklęty, precz przeklęty
UPIOR
- dajcie bracie kubeł wody:
- gębe myć, ręce myć
DZIAD
- krew na sukniach, krew na włosach
UPIÓR
- nie pyskuj, nie powtarzaj, —
- Już, już wiedzą o tem w Niebiosach
- (nuci) »a stało się to w Zapusty«
DZIAD
- Precz przeklęty, precz przeklęty
UPIOR
- jeno ty nie przeklinaj usty,
- boś brat, — drżyj! ja Szela!!
- Przyszedłem tu do Wesela,
- bo byłem ich ojcom kat,
- a dzisiaj ja jestem swat!!
- Umyje się, wystroje się. [120]
- Dajcie bracie kubeł wody,
- ręce myć, gębe myć,
- suknie prać, — nie będzie znać,
- chce mi się tu na Weselu
- żyć, hulać, pić — —
- jeno ta plama na czole
DZIAD
- cholera!
UPIOR
- zaraza, grób.
DZIAD
- precz, precz, ty trup
UPIOR
- widzisz w orderach chodzę
DZIAD
- o! plamy na podłodze od nóg
UPIOR
- to krew, obmyję próg,
- dajcie ino bracie wody,
- kubeł wody, — gębe myć,
- suknie prać, — nie bedzie znać
DZIAD
- Przeklęty! Maryo strać!
UPIÓR
- gadu, gadu, stary dziadu,
- trza się do roboty brać
- kubeł wody, gębe myć,
- nie bede próżno stać,
- na Wesele, na Wesele,
- podź tańcować, bośma brać
- ...........
[121]SCENA 16. KASPER, KASIA, JASIEK.
JASIEK
- Kasiu
KASPER
- Kasiu
KASIA
- Cóz ta, Jasiu
JASIEK
- bo to widzis, Kasiu, że to, —
- tak mnie ciągnie bez pół
KASPER
- pódź Kasicko, ku mnie, cosi
- mom ci sepnonć
KASIA
- co, że co, — ?
KASPER
- radź, co z nami — ?
KASIA
- kiej na ogrodzie rosi,
KASPER
- kiejbyśmy byli sami!...
JASIEK
- Kasper, — idze pod stodołę
KASIA
- po co — idze ty
KASPER
- wis bracie,
- idź ty pirwy, — namość słome [122]
KASIA
- przyjdziewa
JASIEK
- cóz sie trzymacie,
- lgnies do niego, — ?
KASPER
- to sie zeń
JASIEK
- do zeniacki pirsy leń
- a wpół chyci, zwyobraco
KASPER
- jest ta Kasie chycić za co
JASIEK
- Juzbym do wos nic nie cuł, —
- ino ciągnie mnie bez pół
KASIA
- przynieś wódki
KASPER
- naści grosz
JASIEK
- zaroz, juści racje mos,
- lece!
SCENA 17. KASPER, KASIA.
KASIA
- powiedziałam tak na hece
KASPER
- Kasiu, dyć to k'sobie miło,
- byśwa poszli spolnie ka [123]
KASIA
- na ogrodzie sie zrosiło, —
- jak kces gęby, na —
KASPER
- ino by najmilej było
- k’sobie Kasiu byle ka
KASIA
- juści miło, Kaspruś — co?
- k’sobie —
KASPER
- ano —
KASIA
- juści
KASPER
- zaś
KASIA
- splezła mi się wstązka kaś
KASPER
- wstązka od gorseta
KASIA
- nie ta,
- przewiązka spodnicki
KASPER
- kabyśwa pośli Kasicko,
- mojeś ty palące policko
- (nuci) Ino mi się nie broń dziś,
- jutro mozes sobie iść
[124]SCENA 18. KASPER, KASIA, NOS.
NOS (z flaszką i kieliszkiem)
- w twoje ręce
KASPER
- podziękować
NOS
- a dej Kasię pocałować
KASPER
- w twoje ręce
KASIA
- podziękować
NOS
- a teraz pocałuj z woli
KASIA
- ej ta, cóz to
NOS
- nie zaboli, —
- Kasiu dziwcze, co za dąs
- i on i ja gołowąs;
- chcesz go, to ci go nie bronię;
- nie dobrze ci w tej koronie
KASIA
- pódzies pon, patrzcie go,
- ledwo przysed, juzby kcioł
NOS
- adje, druhna, jak nie, to nie
KASPER
- Cało flaszke bestya schloł
[125]SCENA 19. PANNA MŁODA, PAN MŁODY.
PANNA MŁODA
- och, mójeśty, juz nie mogę tańcować
- a tańce, nie chciałabym żałować
- jutro, że dzisiaj nie dosyć,
- jak dzisiaj, że niedość wczora,
- ażem osłabła, aż prawie chora,
- ino, że mi nie trza doktora,
- ino tańca, —
PAN MŁODY
- jak paciorki różańca,
- taniec jeden jak drugi
- jednaki
- a łańcuch taneczny długi,
- do rana, a od rana do nocy
PANNA MŁODA
- pokiel starcy piecywa i kołocy,
- hulać, hulać w kółecko, tańcować
PAN MŁODY
- a pocałuj, bo będziesz żałować
PANNA MŁODA
- tak ci mnie to granie tkliwi
PAN MŁODY
- poczekaj, będziemy szczęśliwi
PANNA MŁODA
- mój ty Boże
[126]PAN MŁODY
- w jakim dworze;
- postawimy se dwór modrzewiowy,
- brzózek przed oknami posadzę
PANNA MŁODA
- brzoza straśnie sybko pusco,
- het ściany we trzy roki ocieni
PAN MŁODY
- będziemy se siedzieć w zieleni,
- będziemy se siedzieć w maju,
- we kwitnącym sadzie
PANNA MŁODA
- w paradzie
PAN MŁODY
- a jak będzie słońce i pogoda
- słońce i pogoda
PANNA MŁODA
- pójdziemy se razem do ogroda, —
- bedziemy se fijołecki smykać.......
SCENA 20. DZIENNIKARZ, ZOSIA.
ZOSIA
- ach!
DZIENNIKARZ
- aa, —
ZOSIA
- bardzo ciemno [127]
DZIENNIKARZ
- nie widno
ZOSIA
- zmęczonam, wciąż w kółko, w kółko
DZIENNIKARZ
- i cóż? chłopy pani nie brzydną?
ZOSIA
- nie wiem, — nie; — patrzę na ludzi,
- jak na przeróżnych ludzi
DZIENNIKARZ
- a tak się serduszko budzi
ZOSIA
- patrzę i usypiam serce;
- to ładne — to bardzo górne
- ale z tego co, — ja czuję,
- muru głową nie przewiercę
- a jak widzę w lichej poniewierce
- rzeczy górne i piękne i czułe,
- to mnie boli
DZIENNIKARZ
- a ten ból przechodzi
ZOSIA
- a pan ma swoją bibułę,
- żeby ból każdy przeszedł
DZIENNIKARZ
- epidemia
ZOSIA
- pan nie wierzy, co nie przewidziane [128]
- a wie pan, ojczyzna to chemia;
- serce jak się czego uczepi,
- to dynamit
DZIENNIKARZ
- coraz lepiej,
- jeszcze jeden taniec w kółko
- a edukacya skończona
ZOSIA
- nie byłabym ja chłopu żona;
- nikt mnie w śluby nie poprosi, —
- ale myślę panie redaktorze,
- że tam w tej wiejskiej komorze,
- w półblasku kuchennej lampy,
- że tam mój taniec coś znaczy
DZIENNIKARZ
- gdy sama to pani uznać raczy
ZOSIA
- pan skąd się tu bierze?
DZIENNIKARZ
- ja się patrzę, lubię i nie wierzę,
- za to wierzę w panią
ZOSIA
- za co
DZIENNIKARZ
- za tę minkę, oczy, gest
ZOSIA
- podobam się?
DZIENNIKARZ
- w tem coś jest.
[129]SCENA 21. POETA, RACHEL.
POETA
- to pani, o proszę wejść
RACHEL
- idę za panem jak cień;
- pan się może śmiać,
- ale mnie się wymarzyło,
- że się tu zaczyna coś dziać
POETA
- może, — a w tej chwili na dworze
- pani mi się zdala pokazała,
- jak płomieniste widziadło
RACHEL
- byłam w ten szal owita cała
- i w świetle ode drzwi, ot tak
POETA
- Noc nasze przeinacza widzenia
RACHEL
- ja prawie że jestem w trwodze, —
- a wie pan, że się zwróciłam w drodze,
- bo mi w poprzek ścieżki przeszła
- jakaś osoba
POETA
- to są ludowe baśnie
RACHEL
- chodzą chałaśnie
- w chuczącym wichrze; pan widzi,
- jaki się huragan zrywa,
- jak świszczy i drzewa szamoce
[130]POETA
- zatrząsł szybami; — patrz pani,
- czego nie dostrzegam w ogrodzie
RACHEL
- tak bardzo ciemno
POETA
- ktoś wyrwał krzew różany
RACHEL
- czy ten, co był w słomę odziany
POETA
- no ten chohoł
RACHEL
- ktoś połamał?, —
- a myśmy, cośmy to chcieli
- z nim, —
POETA
- myśmy lecieli
- na lep poezyi, — i teraz
- dwór się od poezyi trzęsie,
- odbywa się wielkie darcie
- piór, wszelijakiego drobiu:
- grunwaldzkie duchowe starcie,
- lecą pióra orle, pawie, gęsie,
- wnet ujrzymy hussaryę i króla
- zatrzęsło się tu ze wszech, jak do ula
RACHEL
- w powietrzu atmosferyczna zmiana:
- chata stała się rozkochana [131]
- w polskości, — właściwa skala:
- żar, co się duchem udziela,
- co się na powietrzu spala,
- jak garść lnu
POETA
- dawno nie miałem snu,
- jak ten wieczór, jak ta noc
RACHEL
- przedziwna, przedziwna Moc,
- te potęgi walczące, ten wiatr,
- jakieś prastare siły
POETA
- Hen z Tatr
- przylatują ku mnie przypomnienia!
- skrzydeł! — nad ten las z kamienia
- ulecieć, — w górę —
RACHEL
- na szczyty
POETA
- Walküra!
RACHEL
- dzisiejsze sny,
- po tej nocy nieprzespanej,
- będą cudne, — bo oczy patrzące
- stały się figurami ludne,
- które się niełatwo zatrzeć dadzą
POETA
- chodźmy patrzeć!
[132]SCENA 22. GOSPODARZ, KUBA.
KUBA
- jakiś pon, jakiś pon
- zsiadajom z siwka w podwórzu;
- koń ogromniec
GOSPODARZ
- weźcie konia
- razem ze Staszkiem ku szopie;
- podrzućcie co żryć
KUBA
- a pon musi wielgi być:
- ubiory na nim czerwone,
- siwa broda, a lira u siodła,
- jak te dziady z Kalwaryje,
- co nosą lirę u pasa;
- niech pon wyjdom w sień.
GOSPODARZ
- bania się z gośćmi rozbiła
- w ten weselny dzień;
- kogóż ta ciekawość przywiodła?
- latarkę zaświć! —
KUBA
- jak zyje,
- jeszczem takiego Polaka
- nie ujzoł. —
GOSPODARZ
- bo żyjesz mało;
- jeszcze duża takich Polaków ostało,
- co som piękni [133]
KUBA
- a kaz sie to wszyćko kryje? —
- O zaroz będzie latarka,
- ino się przypiece siarka.
SCENA 23. GOSPODARZ, GOSPODYNI, KUBA.
GOSPODARZ
- słyszysz, ponoś ktoś w gościne,
- jakiś jakby wielki gość
GOSPODYNI
- tu drzwi zawrzes — tam se gwarzcie,
- jo już mom tych tańców dość;
- a cóz ty mos za tęgom mine,
- coś ty jakisik niepewny
GOSPODARZ
- ino matuś zaś nie swarzcie, —
- ja tak dziś przy Weselu rzewny;
- jakiś gość nie ladajaki
GOSPODYNI
- tu drzwi zawrzes, tam se gwarzcie
GOSPODARZ
- kto to taki, kto to taki — — ?
SCENA 24. GOSPODARZ, WERNYHORA.
WERNYHORA
- Oto panie Włodzimierzu
- zjechałem tu gość [134]
GOSPODARZ
- Spocznij, Wasza Mość;
- żona stroi się w alkierzu
WERNYHORA
- ostań panie Włodzimierzu
GOSPODARZ
- żona stroi się w alkierzu;
- niespodziany gość,
- właśnie była przy pacierzu,
- bo się dziecka kładło spać.
WERNYHORA
- niechajże żona w alkierzu...
GOSPODARZ
- bo się dziecka kładło spać
- a ci nie przestają grać:
- jak wesele, to wesele,
- to nie będą w miejscu stać;
- ot tu żona jest w alkierzu
WERNYHORA
- niechajże żony w alkierzu,
- niechże tańcuje Wesele.
- Siądż-że Panie Włodzimierzu,
- mam Asaństwu nowin wiele:
- Pomówimy o Przymierzu
GOSPODARZ
- ano proszę, bardzo proszę
WERNYHORA
- siadaj
[135]GOSPODARZ
- siadam — zacny gość
- bardzo proszę, bardzo proszę;
- ceremonii dość
WERNYHORA
- ja zdaleka — hen od kresów,
- konia zgnałem
GOSPODARZ
- podły czas.
- A do wszystkich spadłych biesów,
- toście tu są pierwszy raz;
- któż was zwabił w taki czas.
- A do wszystkich spadłych biesów,
- żeście tak niespodziewanie
- w noc i na to weselisko
- zechcieli tu Ichmość Panie
WERNYHORA
- zdaleka a miałem blisko
- i wybrałem Weselisko,
- boście som tu jakoś wraz
- i wybrałem Ichmość Mości
- dom, gdzie ludzie sercem prości
GOSPODARZ
- Wasza Mość mieliście blisko,
- serceście zobligowali, —
- myśmy sobie prości, — mali
WERNYHORA
- zdaleka a miałem blisko;
- ledwom wymienił nazwisko,
- a zaraz mi pokazali
- tacy chłopcy, rzeźcy, mali [136]
GOSPODARZ
- co to u nich serce z miską;
- przybieżali, powiadali,
- czego nie zjęzykowali:
- że pan stary, że Dziad stary,
- że Dziad z lirą, brodą siwą
WERNYHORA
- Ot dziadzisko z siwą brodą,
- dawnoż było w duszy młodo;
- żeście sobie prości, mali,
- toście wielkich krzywd nie znali;
- chudobę macie szczęśliwą
GOSPODARZ
- a ot takie złote żniwo,
- złote pola, — pokoszone, —
- wszystko błoto, — zadyszczone —
- sady ciche, — kwitną, rodzą,
- jedne z drugich same wschodzą:
- złote żniwo, serce z miską;
- nie trzeba szukać daleko,
- kiedy było jakoś blisko.
- Pokażę waćpanu żonę
WERNYHORA
- złote żniwo, serce złote:
- jeszcze u was w duszy młodo,
- żeście sobie prości, mali,
- toście wielkich krzywd nie znali;
- może żona ma robotę
GOSPODARZ
- żona stroi się w alkierzu, [137]
- chce się wydać urodziwa,
- że to gość niespodziewany,
- każe zaraz podać piwa
WERNYHORA
- Zostaw panie Włodzimierzu,
- że to chwila osobliwa
GOSPODARZ
- lepiej gwarzy się przy szklenie,
- że to z drogi, tyle błoto;
- lepiej gada się przy wenie
WERNYHORA
- kiej się nie rozchodzi o to;
- że to chwila osobliwa,
- możemy na osobności
- porozmawiać
GOSPODARZ
- Słucham Mości;
- a to chwila osobliwa.
- Wolnoć spytać o nazwisko...
WERNYHORA
- Niepoznałeś
GOSPODARZ
- ktoś mi znany,
- ktoś serdeczny, ktoś kochany,
- ktoś, co groźny — dawny, stary,
- jak wiek cały
WERNYHORA
- dawnej wiary [138]
GOSPODARZ
- ktoś mi znany, niespodziany
WERNYHORA
- przypominasz krwawe łuny
- i jęk dzwonów i pioruny
- i rzeź krwawą, krwawe rzeki — — ?
GOSPODARZ
- A sen, sen jakiś daleki,
- jeszcze w uszach mam te dzwony, —
- mieszają weselne grajki:
- jakieś stare dumy, bajki
WERNYHORA
- Jeszcze w uszach mam te dzwony
- ponad ich weselne grajki:
- jęk posępny, jęk męczony,
- tyle krwi rzezanych ciał;
- ja tam był, przy trupach stał;
- jeszcze w uszach mam te dzwony.
- Patrzyłem się na lud święty,
- jako upadał przeklęty,
- przekleństwami potępiony:
- kiedy ojce klną na synów,
- kiedy syny przeklną ojce,
- takie jęczące ogrojce
- łez krwawiących, łez serdecznych
- słyszałem w tych głosach wiecznych:
- w głosach dzwonów, jęk szalony, —
- jeszcze w uszach mam te dzwony
GOSPODARZ
- dawne czasy — dawne wieki,
- a sen, sen, jakiś daleki, [139]
- jęki przygłuszają grajki;
- jakieś stare dumy, bajki
WERNYHORA
- ja stałem w pożarnej łunie
- na siwym, na siwym rumaku,
- czekając Bożego znaku.
- Za mną piorun, po piorunie
- bije z chmur, przez niebo łyska
GOSPODARZ
- Rzecz daleka — taka bliska,
- ktoś mi znany, niespodziany;
- ktoś o którym jeszcze wczora
- tylko we śnie, tylko w marze:
- Pan-Dziad z lirą,
WERNYHORA
- Wernyhora
GOSPODARZ
- Pan-Dziad z lirą, — Wernyhora!
- Wy mnie znany, — spodziewany,
- Wy o którym jeszcze wczora
- tylko we śnie, tylko w marze:
- jak owi dawni mocarze,
- Wy na koniu, siwym koniu
- po przed dom mój, z wieścią,
WERNYHORA
- Słowem!
GOSPODARZ
- Wy ze Słowem, — Wy ze Słowem
[140]WERNYHORA
- ja z Rozkazem
GOSPODARZ
- Rozkaz-Słowo! — —
- dawno serce już gotowo,
- tem wezwaniem piorunowem
WERNYHORA
- Słowo-Rozkaz, Rozkaz-Słowo;
- dla serca, serce gotowo.
- Słuchaj, panie Włodzimierzu:
- oto chwila osobliwa,
- pomówimy o Przymierzu
GOSPODARZ
- to jak ze snu prawda żywa,
- chwila dziwnie osobliwa.
- JakiśJakiż rozkaz?
WERNYHORA
- trzy zlecenia
GOSPODARZ
- chwila dziwnie osobliwa:
- żem niejako jest wezwany
WERNYHORA
- Roześlesz wici przed świtem,
- powołasz gromadzkie stany
GOSPODARZ
- to jak ze snu prawda żywa,
- prawie ze są wszyscy społem
- u mnie przez to weselisko [141]
WERNYHORA
- ma być jawne, co jest krytem,
- co dalekie było, — blisko.
- Dziś u Waści weselisko;
- prawie, że są wszyscy społem;
- roześlesz wici przed świtem;
- niech jadą we cztery strony
GOSPODARZ
- porozsełam konno gońce,
- roześlę wici przed świtem;
- zaraz się poradzę żony, —
- ona swoim chłopskim sprytem
WERNYHORA
- Niech jadą we cztery strony!
- Bądź gotów nim wstanie słońce.
- Skoro porozsełasz gońce,
- zgromadzisz lud przed kościołem,
- jak są zdrowi, prości, mali;
- ażeby godność poznali,
- Bogiem powitasz ich kołem
- a wtedy przykaż im ciszą,
- niech żaden brzeszczot nie szczęknie
- a skoro rzesza uklęknie,
- niech wszyscy natężą słuch:
- czy tententu nie posłyszą
- od Krakowskiego gościńca
GOSPODARZ
- wytężam, wytężam słuch
WERNYHORA
- ja wiem, żeś jest Asan zuch, — —
- od Krakowskiego gościńca [142]
- czy tententu nie posłyszą,
- czy już jadę z Archaniołem
GOSPODARZ
- wytężam, wytężam słuch, —
- choćby i największy zuch,
- jak to, co to, rozpoczęcie — — ?
WERNYHORA
- słuchać ślepo, wierzyć święcie;
- ja wiem, żeś jest Asan zuch
GOSPODARZ
- ja mam stanąć przed kościołem;
- to jak we śnie prawda żywa;
- któż mnie darzy tym zaszczytem;
- któż śle ku mnie dawne gońce:
- chwila dziwno osobliwa
WERNYHORA
- bądź gotów nim wstanie Słońce
GOSPODARZ
- wstaną kosy w słońca świcie,
- będę gotów
WERNYHORA
- przysiąż Słowo
GOSPODARZ
- rzekłem
WERNYHORA
- przysiąż
GOSPODARZ
- rośnie życie;
- czyli marą Wy widmową,
- czyliś Waść jest upior grobów, [143]
- czy ty próchno, czy ty czarem,
- żeś ze słowem przyszedł starem,
- żeś na mnie użył sposobów
- i co we mnie tajemnicą,
- ty mówisz jak rzecz prawdziwą;
- jako żywo, jako żywo
WERNYHORA
- mówię Słowo, — rzecz prawdziwą
- chwila, chwila osobliwa:
- wybrałem dziś weselisko,
- twój dworek, dróżkę, zagrodę, —
- Słyszysz, jaki wicher wyje!
- Słyszysz, wielki deszcz się pluszcze!
- Słyszysz, chrzęszczą wielkie drzewa
- i jako trzaskają kuszcze:
- to tam moja drużba śpiewa,
- tysiąc koni grudy bije
- ze złotemi podkowami
GOSPODARZ
- Jezus, zmiłuj się nad nami
WERNYHORA
- leć kto pierwszy do Warszawy
- z chorągwią i hufcem sprawy,
- z ryngrafem Bogarodzicy:
- kto zwoła sejmowe stany,
- kto na sejmie się pojawi
- Sam w stolicy — ten nas zbawi!
GOSPODARZ
- Jako żywo, jako żywo;
- Waść mi takie dziwa prawi
- i to jako rzecz prawdziwą [144]
WERNYHORA
- wszystko święte, wszystko żywo;
- z daleka a miałem blisko;
- wybrałem twój dom, zagrodę
- i wybrałem Weselisko.
- Waszmość rękę miej szczęśliwą:
- Daję Waści złoty róg
GOSPODARZ
- złoty róg
WERNYHORA
- Możesz nim powołać chór
GOSPODARZ
- bratni zbór
WERNYHORA
- Na jego rycerny głos
- spotężni się Duch,
- podejmie Los.
- Daję w twoje ręce róg
GOSPODARZ
- dziękuj Bóg
WERNYHORA
- Waść masz porozsełać wici,
- lud zgromadzić przed kaplicą
GOSPODARZ
- jutro? — skoro się zgromadzą?
- mają radzić? — co uradzą?
WERNYHORA
- Jutro: wielką tajemnicą,
- jutro skoro się zgromadzą, [145]
- niech nie radzą, nic nie radzą
- jednoś niechaj w ciszy staną.
- Jutro wielką tajemnicą.
- A ty wstawszy bardzo rano,
- skoro zejdzie pierwsze słońce,
- ku drogom natężaj słuch
GOSPODARZ
- jutro?!
WERNYHORA
- jutro!!!
GOSPODARZ
- wszelki duch!!!
SCENA 25. GOSPODARZ, GOSPODYNI.
GOSPODARZ
- żono, słuchajno żonisia
- podźno Hanuś
GOSPODYNI
- cóż takiego?!
GOSPODARZ
- osobliwy ten dzień dzisia,
- tyle naraz wiem nowego
GOSPODYNI
- a złego co, cy dobrego?
GOSPODARZ
- a wiesz mama tyle tego,
- że mi w głowie huczy, szumi;
- kto zrozumi, kto zrozumi [146]
GOSPODYNI
- cóz takigotakiego, cóz takiego?
- możeś chory, któż ten stary?
GOSPODARZ
- kto ten stary: — Wernyhora;
- jeno nie mów to nikomu,
- to ci mówię pokryjomu
- i on był tu w tajemnicy
GOSPODYNI
- ka już posed — — ?
GOSPODARZ
- precz odjechał,
- bardzo ważne mówił rzeczy:
- trza się zbierać
GOSPODYNI
- a co tobie?
GOSPODARZ
- trza się zbierać, pasy, torby,
- moja flinta, pistolety
- i te szable wezmę obie — — !
GOSPODYNI
- o Jezusie, jakieś borby
- po nocy, gdziez to, cóż znowu — — ?
GOSPODARZ
- mam być gotów
GOSPODYNI
- gwałtu rety!
- ledwo stoisz, jesteś chory
GOSPODARZ
- zaraz konno jechać muszę [147]
GOSPODYNI
- jeszcze spadniesz ka do rowu
GOSPODARZ
- poprzysiągłem się na duszę;
- konno muszę — — !
GOSPODYNI
- cary, zmory,
- jakaś siła?!
GOSPODARZ
- od tej pory
- żyć zaczniemy, — coś wielkiego!
GOSPODYNI
- chowaj Boże, czego złego
GOSPODARZ
- zdaleka jechał, miał blisko;
- goniec, zwiastun, Wernyhora!
- Tam! już jakaś wielka Zgoda.
- Zdaleka jechał, miał blisko, —
- koniec i początek Sprawy.
- Kazał. — Słowo. Słuchać muszę,
- zaprzysiągłem się na duszę.
- Jego siła mnie urzekła:
- Duch narodu!
GOSPODYNI
- widmo z Piekła!
- gwałtu, rety, jesteś chory,
- cosi, gdziesi, kajsi, ktosi, — —
- piłeś duza
GOSPODARZ
- Duch ponosi!
[148]SCENA 26. GOSPODARZ, JASIEK.
GOSPODARZ
- Jasiek!!
JASIEK
- Pon co!?
GOSPODARZ
- sam tu!
JASIEK
- juści!
GOSPODARZ
- siodłać konia, dosiądź szkapy,
- pojedziesz zwoływać chłopy!
JASIEK
- jechać, teraz, trzeba — — ?
GOSPODARZ
- musi!
JASIEK
- zagubię się w tej celuści,
- wszędy straszne błotne chlapy,
GOSPODARZ
- aleś Jasiek, co przeleci!
JASIEK
- konia se odwiąze z szopy!
GOSPODARZ
- Musi! Ważne rzeczy [149]
JASIEK
- nasza?
GOSPODARZ
- Przeleć, przeleć w cztery strony;
- pukaj w okna, zakrzycz »musi«;
- niech tu staną przedeświtem,
- niech tu staną przed kaplicą
- chłopy z ostrzem rozmaitem
JASIEK
- chłopy z kosą, — dobra nasza!
GOSPODARZ
- dobędzie się i pałasza
JASIEK
- że pon wojak, — dobra nasza!
GOSPODARZ
- dobra nasza
JASIEK
- lece duchem
GOSPODARZ
- tajemnica!
JASIEK
- chłopy z kosą!
- same wichry mnie poniosą!
GOSPODARZ
- niech przed świtem staną
JASIEK
- musi!! [150]
GOSPODARZ
- a nie słuchaj, choć Czart kusi,
- jeno prosto
JASIEK
- swego nosa
GOSPODARZ
- nim na wrzosy padnie rosa,
- zanim ptaki zaświergocą
JASIEK
- lecę duchem
GOSPODARZ
- a leć z mocą!
JASIEK
- hej!
GOSPODARZ
|