Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1879/17. XII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Henryk Sienkiewicz
Tytuł Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1879
Pochodzenie Gazeta Polska 1879, nr 282
Publicystyka Tom IV
Wydawca Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Gebethner i Wolff
Data powstania 17 grudnia 1879
Data wyd. 1937
Druk Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Miejsce wyd. Lwów — Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór artykułów z rocznika 1879
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


122.

Głód na Szląsku. Za pośrednictwem naszem można składać wszelkie ofiary na nękanych głodem Szlązaków.

123.

Hamlet Czachórskiego ściąga coraz większą ilość ciekawych, dlatego ostrzegamy pragnących widzieć piękny ten obraz, że po południu Salon Ungra otwarty jest dopiero od piątej wieczorem.

124.

Sprawa węgla ciągle stoi jeszcze na porządku dziennym. Poczynione ustępstwa przez zarząd kolei i znaczne ilości, jakie zarząd podjął się odprzedawać, nie wystarczają potrzebom miasta. Mróz na szczęście zelżał, gdyby jednak zimna wróciły, położenie stałoby się nie do wytrzymania.

125.

Pytanie. Wczoraj odebraliśmy dla zgłodniałych Szlązaków 60 pudów i 30 funtów żyta. Kwit na odbiór posyłki wręczyliśmy konsulatowi.
Jednocześnie pragnęlibyśmy znaleźć odpowiedź na następujące pytania:
1) Czy za przewóz zboża i wogóle zapasów żywności, nadchodzących z prowincji a przeznaczonych dla Szląska, kolej będzie brała opłatę przewozową?
2) Czy komory pruskie będą od podobnych posyłek pobierały cło?
Gdyby potrzeba opłacać przewóz i cło, posyłanie mniejszych ilości zboża nie prowadziłoby do niczego, koszta bowiem pochłonęłyby wartość przesyłki. Spodziewamy się więc, że rząd pruski, który gorliwie wziął do serca sprawę głodu i odezwy do mieszkańców Królestwa ogłosił — nie zrobi rzeczy w połowie i komorom nakaże przyjmować dary bez oclenia. Była już nawet o tem mowa, i jeśli sprawę tę poruszamy teraz, to tylko dlatego, że ostatecznie nie jest ona rozstrzygnięta, a rozstrzygniętą jak najprędzej być winna.

126.

Spór o słownik. Kto powinien zabrać się do pracy nad słownikiem ekonomiczno-handlowym, na który ogłosiła konkurs Gazeta Handlowa — i jak brać się do tego należy?
Pytanie to żywo było roztrząsane w pewnem towarzystwie finansistów. Jedni twierdzili, że pracą powinno się zająć ciało zbiorowe, tj. komitet — inni, że pojedyńcza osoba.
Według stronników pierwszej myśli komitet powinien składać się z kupców, bankierów, ekonomistów i filologów, obradować zaś codziennie lub kilka razy na tydzień w umówionych godzinach.
Ponieważ skutkiem sporów wynikłych zwrócono się do nas o zdanie, przeto zabieramy głos w tej sprawie.
Wyznajemy, że nie umiemy sobie zdać dokładnie sprawy ze sposobu, w jaki owo ciało zbiorowe wzięłoby się do rzeczy i w jaki prowadziłoby pracę.
Wyobraźmy sobie takie posiedzenie. Prezes zabiera głos i mówi: „Panowie, pocznijmy od litery A. Według układu alfabetycznego pierwsze miejsce powinien zabierać wyraz, w którym po A następuje drugie a albo b. Kto tedy ma taki wyraz, niech prosi o głos“. I tak za każdym razem. Doprawdy, byłby to sposób nie prowadzący do niczego. Użyto by też zapewne innego środka. Oto wzięto by pierwszy lepszy słownik niemiecki i starano by się przepolszczać kolejno wyrazy; przy czem kupcy wyjaśnialiby znaczenie terminów, a filolodzy przekładaliby je na polski.
Policzywszy, ile czasu zajęłyby rozprawy, spory, odczytywanie dzieł pomocniczych, wyszukiwanie u źródeł nazw istniejących, niestawianie się członków na posiedzenia etc., możemy śmiało powiedzieć, że i ten drugi środek jest zbyt długi, niepraktyczny, wyłączający badanie głębsze przedmiotu, a na koniec i sam konkurs.
Gdzie bowiem zasiada komitet, tam konkurs z natury rzeczy jest niemożliwy.
Na koniec członkowie komitetu musieliby obradować albo darmo, czyli uważać czas poświęcony za ofiarę i łaskę, albo pobierać za posiedzenia zapłatę, co by ten sposób tworzenia słownika uczyniło najdroższym ze wszystkich.
Naszem zdaniem, słownika dokonać może praca jednej lub kilku osób, przede wszystkiem obznajomionych dokładnie z językiem polskim, zatem filologów. Mówią, że finansista potrzebnym jest koniecznie do objaśnienia terminów handlowych. Ależ pracujący znajdzie to objaśnienie w pierwszym lepszym słowniku niemieckim lub francuskim, a dalej dla dokonania podobnego dzieła potrzeba nie posiedzeń i popisywania się na nich z wymową, tylko pracy w bibliotece, opartej na poszukiwaniach i porównywaniach, na szperaniu w słownikach, słowem, potrzeba tu studiów, któremi żaden komitet zajmować się nie może.
Przy tem pojedyńczy taki człowiek będzie wiedział, dlaczego się zajmuje, będzie wiedział, że dokonawszy pracy sumiennej, otrzyma odpowiednią nagrodę.
Komitet złożony z fachowców jest potrzebny, ale dopiero do ocenienia gotowych prac, nigdy do „komponowania“ słownika.
Ale tu nastręcza się znowu pewna trudność.
Oto może się zdarzyć, że w słowniku pana X. będzie tysiąc wyrazów dobrych, w słowniku pana Y. pięćset, a w słowniku Z. dwieście jeszcze innych. — Jaka na to rada?
Rada jest. Najwyższą nagrodę powinien dostać autor dzieła bezwzględnie najlepszego, ale suma zebrana powinna wystarczyć na wynagrodzenie czyli zakupno i tych dzieł innych, które zawierać będą cenny materiał w stosunkowo największej ilości.
Z takich dopiero materiałów komitet może ułożyć jeden słownik, który by łączył w sobie zalety wszystkich pojedyńczo nadesłanych — albo polecić autorowi, otrzymującemu główną nagrodę, powprowadzać te poprawki, które za właściwe zostaną uznane.
Powiedzą nam, że na to wszystko potrzeba by wiele pieniędzy. Zupełnie się zgadzamy! Redakcja i banki (toruński i poznański) dały już początek, naszym zaś finansistom, kupcom itd. możemy udzielić jednej bardzo zdrowej rady — oto: by zamiast się spierać, kto i jak ma słownik układać, postarali się przede wszystkiem o powiększenie sumy konkursowej.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Sienkiewicz.