Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1879/60
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1879 |
Pochodzenie | Gazeta Polska 1879, nr 270 Publicystyka Tom IV |
Wydawca | Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Gebethner i Wolff |
Data powstania | 2 grudnia 1879 |
Data wyd. | 1937 |
Druk | Zakład Narodowy im. Ossolińskich |
Miejsce wyd. | Lwów — Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór artykułów z rocznika 1879 |
Indeks stron |
Ryszard Berwiński. Onegdaj doszła nas wiadomość o śmierci Ryszarda Berwińskiego, znanego i głośnego w swoim czasie poety. Mówimy „w swoim czasie“, bo zmarły przeżył własną sławę.
Niegdyś oczekiwano od niego wiele. W Poznańskiem wymieniano z chlubą jego nazwisko jako dowód, że i ta prowincja rodzi poetów.
Ale to krótko trwało, — następnie poeta został zapomniany.
Przyczyną tego był on sam, a raczej nieszczęścia jego życia. Po pierwszych świetnych występach Berwiński przestał pisać, lub, inaczej mówiąc, nie mógł się zdobyć na dzieła wyrównywające początkowym jego utworom.
Był to jeden z takich kwiatów, które kwitnąć mogą tylko w cieple i świetle, — otóż tych żywiołów mu zbrakło.
Walka o chleb powszedni wyczerpała jego siły. Stereotypowy ten frazes powtarzamy wprawdzie przy wielu trumnach, więc nie robi już wrażenia i chyba ten rozumie jego doniosłość, kto sam cierpi.
Jednakże pod ciężarem takiego położenia Berwiński zmienił wielki talent na drobną monetę i wydawał go po groszu.
Dlatego sam zwątpił o sobie, dlatego zapomniano o nim.
Urodził się Berwiński pod Zaniemyślem. Na pole literackie wystąpił w Przyjacielu Ludu, w którym drukował Powiastki ludowe. Powiastki te zwróciły na niego uwagę. Bił od nich talent jak żar od ogniska. Były to utwory świeże, dzielne, pełne postrzegawczego daru, ognia i poezji. Zdawało się wszystkim, iż nowa gwiazda wschodzi na literackiem niebie. Listy z podróży po kraju potwierdziły to mniemanie, a żartki, migotliwy i świetny poemat: Don Żuan poznański zmienił je w pewność.
Był to szczyt w życiu Berwińskiego. Po drugiej stronie zaczynała się znowu pochyłość i spadek.
Oczekiwano teraz od niego rzeczy coraz większych, oczekiwano może nawet za wiele i nie doczekano się prawie nic...
Poeta szukał szczęścia, szukał ciepła, światła, podniety do pracy, wrażeń, a tymczasem życie złożyło się powszednio, zimno, głodno nawet.
Wtedy nastąpiła ta zmiana talentu na drobne, o której już wspomnieliśmy.
Świat wyrzekł o nim: „zmarnowany“ i przeszedł do porządku dziennego.
Znowu alte Geschichte!
Berwiński został dziennikarzem, pisywał korespondencje do rozmaitych pism. W jego Obrazkach wschodnich błyskał jeszcze talent, ale były to błyski dogorywającej świecy. Sam czuł, że się marnuje. Tymczasem płynął dzień za dniem. Może spodziewał się poeta, że gdy wyłamie się z trudności życia, to jeszcze zbierze siły, to jeszcze rzuci w świat coś większego, wspanialszego, — może żył tą nadzieją lata całe, — tymczasem nadeszło uspokojenie, które samo jedno nigdy nie zawodzi — śmierć.