Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1880/12. X
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1880 |
Pochodzenie | Gazeta Polska 1880, nr 227 Publicystyka Tom V |
Wydawca | Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Gebethner i Wolff |
Data powstania | 12 października 1880 |
Data wyd. | 1937 |
Druk | Zakład Narodowy im. Ossolińskich |
Miejsce wyd. | Lwów — Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór artykułów z rocznika 1880 |
Indeks stron |
Obrazy Żmurki. Podczas gdy jedni zachwycali się obrazami Żmurki, zaliczając je bez wahania do kwiatów malarstwa polskiego, twórcę zaś ich do pierwszorzędnych artystów, inni odmawiają im do dziś dnia wszelkiej wartości. Sąd ten spotyka szczególniej ostatnie dzieła Żmurki, wywieszone obecnie u Ungra. Zdaniem naszem mylą się i chwalcy, i ci, którzy potępiają. Szkic przedstawiający Kazimierza W. z Esterką jest pracą zbyt pobieżną i zbyt wykonaną od ręki, żeby na niej można jakikolwiek sąd opierać. Co do Napoju miłosnego — obraz ten zdradza utalentowanego, ale jak gdyby zwichniętego artystę. Pan Żmurko posiada wysokie poczucie piękności zmysłowej, maluje jednak do wysokiego stopnia sztucznie i tworzy sobie jakąś quasi rembrandtowską manierę, która nie jest niczem oryginalnem. To sztuczne i wysilone przyćmiewanie świateł, gdyby miało pozostać stałą cechą artysty, dowodziłoby nam tylko, że p. Żmurko kocha więcej efekta i rozgłos, jaki efekta mogą uczynić wśród niewykształconych amatorów, niż samą sztukę. Również ubieganie się o to, by nowe obrazy wyglądały staro, nie jest godne szlachetnego i poważnego poglądu na zadanie artysty. Pan Żmurko ma talent, ale w ostatnich obrazach talent ten wygląda jakby zmęczony i ratujący się środkami zewnętrznemi, które prawdziwego natchnienia, polotu i śmiałości płynącej z duszy zastąpić nigdy nie potrafią. Brak w Napoju miłosnym i w innych utworach Żmurki powagi, prostoty i spokoju. W kolorycie jego, zaciemnionym i mętnym, przedmioty giną jakby podczas szarej godziny. Z dalszych planów widz nie może sobie zdać sprawy, dlatego, że prawdopodobnie nie zdaje sobie sprawy i sam artysta. Głębie są niedomalowane, p. Żmurko pozbywa ich się, zamiast wykończać. W łamaniu się świateł i cieniów, światła nie wiadomo skąd przychodzą i z jakiego źródła płyną: czy od ognia, czy od słońca, czy od poranku, czy od wieczora? Wszystko sprawia takie wrażenie, jakby tłem obrazu była zawsze jakaś zamknięta izba, do której promień słońca nie wchodzi, ale wdziera się w pomrokę jakąś szparą i odbija się tylko od złoceń, załamań i rozświeca tylko przedmioty błyszczące. Pominąwszy, że takie efekta, gdy powtarzają się za często, nużą, — są one w ogóle znane i zużyte. Pomroka wreszcie i żółtawe refleksy mogą być piękne, ale przestają być piękne, gdy widocznie osłaniają tylko próżnię kompozycji i mają starczyć za wszystko. Pomimo tego jeszcze raz przyznajemy młodemu artyście talent, pragnęlibyśmy tylko, by zerwał z manierą, z naśladowaniem kogokolwiek lub samego siebie, ze sztucznemi efektami, a natomiast nabył więcej prostoty i poważnego poglądu na sztukę. Inaczej do wielkości będą go zaliczali tylko najbliżsi zaślepieni przyjaciele.
Nowe książki. Wjazd uroczysty i przyjęcie profesora Nordenskjölda w Sztokholmie. Opisał hr. Benzelstjerna-Engeström. — Ostatnia wyprawa północna prof. Nordenskjölda i kapitana Palandera, tak obfita w naukowe rezultaty, budziła pierwszorzędny interes w całej Europie. Wiadomo, jakie przyjęcia zgotowano znakomitemu uczonemu w Towarzystwie Geograficznem w Paryżu, — w Sztokholmie zaś, gdzie do uznania naukowego dołączyło się i uczucie słusznej dumy patriotycznej, przybycie okrętu Wega zmieniło się w narodowe święto i narodowy tryumf. Cała prawie inteligentna Szwecja podążyła do stolicy, aby oglądać swych bohaterów. Liczba przejezdnych gości przenosiła sto tysięcy. Wszelkie stany brały udział w uroczystości. Z chwilą, w której Wega ukazała się na widowni Sztokholmu, zapał niesłychany ogarnął tłumy. Dawno już w Szwecji nie widziano nic podobnego, bo kraj ten, biorący mały udział w sprawach politycznych chwili i zajęty cichą, choć wytrwałą, pracą wewnętrzną, niewiele ma sposobności do święcenia tryumfów. Ten za to, który święcono, piękniejszym był od rocznic Sedanów i tym podobnych, bo to był tryumf nauki, odwagi i wytrwałości nad ślepemi siłami natury. Jakoż wieńce takie dłużej od innych nie więdną, a cała Europa ze współczuciem lub nawet zazdrością przypatrywała się uniesieniom szlachetnego narodu, płynącym z tak szlachetnego źródła. Książka, o której mowa, opisuje szczegółowo i barwnie szereg uroczystości, uczt, toastów, mów wierszem i prozą wypowiedzianych na cześć bohaterów. Autor opisuje wszystko dlatego tak żywo, że jako Szwed z pochodzenia odczuwa z prawdziwym i szczerym zapałem radość swych rodaków.
Kalendarz domowo-gospodarski na r. 1881 zawiera prace zwykłej części kalendarzowej, kilka życiorysów, na czele zaś portret Wójcickiego z odpowiednim panegirykiem „ojca Kazimierza“. Poezje idące dalej są nader skromnej wartości. Portret Kromera wykonany nieźle, ale życiorys nader pobieżny. Zamyka tę część portret i życiorys Puszkina. Powiastka Cybcio, trzymana w tonie humorystycznym, jest jałowem opowiadaniem, z którego nie tryska ani jedna iskra dowcipu i talentu. Podpisu autora nie ma, podpis ten jednakże, bez względu, jakim by był, zdania naszego by nie zmienił. Szkice etnograficzne ludu krakowskiego pisane są z pewną znajomością rzeczy. Właściwe przepisy gospodarcze objęte są pod rubryką: Rozmaitości. Byłaby to najpożyteczniejsza część kalendarza, gdyby przepisów tych było więcej. Odnośnie do tytułu („domowo-gospodarski”), powinno nawet być ich daleko więcej, inaczej bowiem kalendarz mija się całkowicie z przeznaczeniem. W ogóle jest to wydawnictwo, jakich przed każdym rokiem pojawia się bardzo wiele, — to zaś, o którem mowa, w niczem od innych korzystnie się nie odróżnia.