Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1880/378
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1880 |
Pochodzenie | Gazeta Polska 1880, nr 247 Publicystyka Tom V |
Wydawca | Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Gebethner i Wolff |
Data powstania | 5 listopada 1880 |
Data wyd. | 1937 |
Druk | Zakład Narodowy im. Ossolińskich |
Miejsce wyd. | Lwów — Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór artykułów z rocznika 1880 |
Indeks stron |
Przekłady obcych poetów Felicjana. Gdyśmy przeglądali te piękne przekłady, po prostu żal nam było, że poeta i tłumacz tak zdolny nie zdobył się na wielki i całkowity przekład jakiego arcydzieła. Na czytelniku robi to wrażenie, jakby wszedł do składu, w którym pokazują próbki bardzo pięknych materyj, aksamitów i koronek, ale tylko próbki. Czemu nie całość? Z czternastu poetów daje nam Felicjan po większej części okruchy. Jest tu więc Hezjod, Horacy, Wirgiliusz, Juwenalis, Jacopone z Todi, Dante, Petrarka, Szekspir, Walter Scott, Szyller, Wiktor Hugo, Heine, Musset i Béranger. Pięknością celują szczególniej przekłady klasyków. Autor zna ten świat, włada jego językiem, rozumie jego ducha i tak swobodnie mu nawet w stosunkach prywatnego życia Greków i Rzymian, jakby był u siebie. Nie piszemy recenzji, nie będziem więc po szczególe rozbierać tłumaczeń, nadmienimy tylko, że głównie uderzyły nas przekłady satyr Juwenalisa. Autor sam, jak wiemy z różnych poprzednich jego utworów, posiada niemałą dozę satyrycznego usposobienia, w Juwenalisie więc trafił swój na swego. Łakomstwo, rozpustę, niewierność małżeńską i tym podobne wady dawnych Rzymian chłoszcze polski tłumacz za łacińskim autorem z taką werwą, z taką satysfakcją, że wszystko to sprawia i na czytelniku wrażenie tak żywotne, jakby chodziło o rzeczy dzisiejsze. Dla przykładu przytoczymy ustęp, tyczący się kobiet ówczesnych:
A ta znów pani? O! to wielka dama!
Tak było: że raz kubek wina sama
Mężowi dłonią gdy podała białą,
To mu się wprędce coś takiego stało,
Że wziął i umarł. — Odtąd dusza tkliwa
W opiece mając wszelką cześć kobiecą,
Jeśli się kędy zdarzy, jak to bywa,
Że mąż, przypadkiem zmarłszy, sczerniał nieco,
Radzi: jak wprędce w sposób go najgładszy
Na stos wyprawić, nim się gmin opatrzy. etc.
Z tego już ustępu czytelnik może powziąć wyobrażenie, z jaką swobodą porusza się tłumacz w swych przekładach. Nie poprzestaje on na oddaniu słów oryginału, ale — chwyta w lot jego ton i ducha. Zadanie zaś to niemałe, albowiem satyra, jako poruszająca się wśród obyczajów wielkiego miasta i stosunków prywatnych, musi oddawać odcienia pojęć i języka, właściwe wyłącznie danemu miastu. Wówczas nie ma innej rady, aby nie zatracić ducha, jak odszukać w języku przekładowym pokrewnych idiotyzmów językowych najtrafniej rzecz malujących. Tak też poczyna sobie Felicjan, ale rzecz to arcy-ślizga i trudna, wymaga bowiem doskonałej znajomości dwu języków i takiego stopnia biegłości, na którym zwrot wszelaki przestaje być trudnością.
Znajdujemy też pełno idiotyzmów, zwłaszcza w przekładach Juwenala. Takiemi wyrazami i zwrotami, jak: wziął, dać drapaka, jeść, aż się uszy trzęsą, szuja, mości etc. posługuje się tłumacz bez żadnej ceremonii, i choć mu to niektórzy za złe biorą, naszem zdaniem, o ile idzie o satyrę, słusznie robi. W innych też przekładach albo spotykamy idiotyzmy bardzo rzadko, albo wcale nie, natomiast wszędzie znajdujemy pisarza władnącego językiem doskonale. Do najpiękniejszych ustępów liczymy przekład ustępu z Ryszarda II z aktu IV Szekspira. Jest to znana scena ze zwierciadłem. Najmniej może udał się Jacopone da Todi: Stabat mater speciosa i Stabat mater dolorosa, ale też i oryginał nie nastręczał wiele sposobności. Z Heinego znajdujemy tylko dwa małe urywki (47 i 64) z Lirycznego Intermezzo, — czego żałujemy bardzo, bo, według nas, ze wszystkich poetów, którzy u nas przekładali Heinego, Felicjan ma bezwarunkowo najwięcej danych po temu. Być może, że dla jego usposobienia wstrętnym by się wydał cynizm heinowski, ale owej soli i pieprzu heinowskiego, które zginęły w dotychczasowych przekładach, nikt by łatwiej odnaleźć nie potrafił.
Przede wszystkiem jednak, powtarzamy jeszcze raz, przykro mam, że znajdujemy wprawdzie wyborne próbki, ale tylko próbki. Książka robi takie wrażenie, jak gdyby tłumacz chciał powiedzieć: „żeby mi się tylko podobało, to bym mógł!“ Ależ nikt o tem nie wątpi, a raczej gotowi byśmy wątpić, czy się Felicjanowi chce przyłożyć pióra, głowy i czasu.