Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1881/24. X
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1881 |
Pochodzenie | Gazeta Polska 1881, nr 238 Publicystyka Tom V |
Wydawca | Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Gebethner i Wolff |
Data powstania | 4 października 1881 |
Data wyd. | 1937 |
Druk | Zakład Narodowy im. Ossolińskich |
Miejsce wyd. | Lwów — Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór artykułów z rocznika 1881 |
Indeks stron |
Wbrew opinii, powieść obyczajowa przez Stanisława Grudzińskiego. T. 2. Nakład M. Orgelbranda, r. 1882. Jest to powieść charakterów, zakreślona na szeroką skalę i pisana, jeśli można się tak wyrazić, w stylu szkoły dawniejszej. Nie ma w niej artystycznego wyrobienia szczegółów, misterności, tudzież obrazów natury i rzeczy. Autorowi chodzi głównie o przeprowadzenie charakteru przez różne fazy stopniowego w życiu rozwoju, dochodzi zaś do tego celu opowiadając spokojnie, zwolna i równo, nie kładąc nacisku na pojedyńcze momenta i trzymając się w sferze ogólnych określeń, które pojedyńczo brane nie bywają zbyt barwne, ale razem wzięte tworzą konsekwentną całość. — Bohaterką opowiadania jest kobieta, w której głowa góruje nad sercem. — Jest to istota ponętna i świetna, pełna talentu, wrażliwa, chciwa wiedzy, z umysłem otwartym dla wszelkiego rodzaju idei, — ale pozbawiona dobroci i głębszych podstaw moralnych, niespokojna i próżna. Jak przymioty jej pozbawione są moralnego fundamentu, tak znów wady znajdują go w egoizmie i górującej nad wszystkiem miłości własnej. Częstokroć oszukuje ona samą siebie, częściej jeszcze ludzi innych, tak zaś zatraca przez takie postępowanie wszelką szczerość, że w końcu pozowanie staje się jej drugą naturą. Jeśli spełnia jakieś dobre czyny, jeśli wygłasza
szlachetne idee, to bierze je ze strony tylko estetycznej, nie zaś moralnej, czyni to dlatego, że może się sama podziwiać i innym wpoić podziw. Stąd szuka wszędzie pozorów, nie istoty rzeczy — i jest wiecznie aktorką, która usiłuje grywać podniosłe role, ale w gruncie ma oschłe i zepsute serce. Talent pisarski, jaki posiada, prowadzi ją tem bardziej na rozdroże, bo podnieca w niej miłość własną aż do chorobliwej potworności. Ten charakter błyskotliwy a czczy pojęty i przeprowadzony jest konsekwentnie, a przy tem jest oryginalnym pomysłem powieściopisarskim. Należało go tylko może staranniej wyrzeźbić, w całości skrócić, a w wykonaniu lepiej uplastycznić. Teza moralna autora jest jasną. — Wedle niej, kobieta choćby z bardzo otwartą głową, ze świetną powierzchownością i edukacją, z wrażliwością, talentem, może stać się nieszczęściem dla męża, dzieci i siebie samej, jeśli nie posiada natury szlachetnej i czystej. Wpływ męża może okiełznywać wady i hamować postępki, natury jednak samej zmienić nie może. Bohaterka opowiadania była żoną rozumnego i dzielnego człowieka, w którym rozum równoważyła prawość! Częstokroć uznawała mimowolnie jego wyższość, ale to właśnie, co by jednało mu serce kobiety prawdziwie dobrej, tę próżną i wrażliwą, a zazdrosną jak lichy aktor lub autor, tylko zniechęcało. Koniec końcem, kochana i otaczana opieką, nasza bohaterka porzuca jednak męża i dziecko i kończy jak awanturnica. Wrażenie, jakie sprawia ten charakter, wychodzi poniekąd na niekorzyść całej książki. Jeżeli bohaterem lub bohaterką powieści ma być charakter ujemny, to jedno z dwojga: albo musi on być wysoce tragicznym, albo pojętym satyrycznie, — inaczej powieść sama nie będzie sympatyczną. Laura w powieści Grudzińskiego, lubo konsekwentna, pojęta i obserwowana dobrze, budzi od początku do końca niesmak w czytelniku. Autor wrażenia te stara się zatrzeć, wprowadzając wiele innych postaci jaśniejszych — nie zdołał jednak nakreślić ich tak, by byli prawdziwymi ludźmi, nie zaś postulatami. Mąż Laury, Sępiński, jest człowiekiem słabym, a przy tem wygląda on jak morał, nie jak indywidualność, którą czytelnik widzi i która go interesuje. Dzieje się to w wyższym jeszcze stopniu z innemi postaciami. Przede wszystkiem są one tylko złe lub dobre, brak im zaś cech temperamentowych lub typowych. Te, które mają być typami, jak stryj Sępińskiego, hrabia Oksza, literat Rufin Jastrzębiec itd., są powszedni — lub traktowani zbyt pobieżnie. W ogóle za dużo figur wchodzi do powieści, wskutek czego muszą być zbywane ogólnikami lub rysami chwytanemi tu i owdzie z żywych osób, co jest metodą nieszczególną. Z drugiej strony rozstrzela się przez to interes powieści i zatraca się plastyka. W ogóle Wbrew opinii jest powieścią pisaną dobrze. Znać w niej pióro wprawne, spokojne i dojrzałe — ale brak jej tego, czem p. Grudziński powinien się właśnie jako poeta odznaczać, tj. piękności, wyższego polotu i siły.
Tylko doktór. Szkic powieściowy przez Henryka Glińskiego. Nakład Gebethnera i Wolffa. Warszawa, r. 1882. Jest to szkic w całem znaczeniu tego wyrazu, czyli plan do powieści, która, dopiero rozwinięta i wykonana, mogłaby nabrać znaczenia. Oczywiście, wszystko zależałoby od wykonania, które w wielu razach wynagradza wady kompozycji. Wady te w szkicu p. Glińskiego płyną z braku związku wewnętrznego między samą bajką powieściową a dość znacznym epizodem opowiadającym dzieje stryjecznego brata bohatera, jego studenckie biedy i miłość. Treść opowiadania głównego w niczem się z tym epizodem nie łączy. Polega ona na zawodzie, jaki syn jedynak sprawił swemu ojcu sędziemu. Sędzia chciał zrobić synka inżynierem, synek zaś został doktorem. Stąd rozczarowanie, gniewy, kłopoty i trochę scen patetycznych lub komicznych, których ogół mało jednak przedstawia interesu, i należy do rzeczy arcy powszednich. Powtarzamy, że tylko świetne wykonanie mogłoby wynagrodzić czczość pomysłu — wykonania zaś takiego być nie może w szkicu.
Dzieje Polski w zarysie przez Michała Bobrzyńskiego, t. II. Nakładem Gebethnera i Wolffa. Jest to tom drugi wtórego wydania Dziejów Polski. Książka ta wywołała, jak wiadomo, dużo sporów i polemik — dzięki którym rozeszła się bardzo szybko. Ponieważ w swoim czasie zamieściliśmy o niej obszerne sprawozdanie, myśl zaś główna Dziejów Polski nie została zmieniona, poprzestajemy tedy na zanotowaniu, iż w drugiem wydaniu praca p. Michała Bobrzyńskiego została znacznie rozszerzona. Niektóre ustępy zmieniono, inne dodano lub wyjaśniono. Jednym z najważniejszych i bardzo pożytecznych dodatków są Wiadomości z geografii politycznej Polski nowożytnej.
Z wystawy Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych. Urbański: Portret damy. Salon Towarzystwa przedstawia się w ostatnich czasach dość ubogo. Ogólny poziom prac artystycznych wzniósł się wprawdzie do znacznej wysokości. Niezaprzeczenie malarze nasi nie tylko pod względem liczby, ale i pod względem biegłości w malowaniu wyżej stoją niż przed laty pietnastu lub dwudziestu. Z tem wszystkiem nie ma obecnie na wystawie ani znakomitych nazwisk, ani znakomitych obrazów. Obok dużego płótna p. Piwnickiego, w którem śmiałość rysunku zastępuje często jego poprawność, a bezład kompozycji, bezład bitwy; obok prawdziwie dobrego obrazu p. Piotrowskiego i utworów Pane, starannych, eleganckich, ale przypominających zawsze malowidła na tacach — zasługuje na bliższą uwagę portret damy p. Urbańskiego. Nazwisko artysty mało jest nam dotychczas znane, portret jednak poleca je wcale dobrze. Zręczny i pełen naturalności układ postaci zdradza dobry smak. Przy tem artysta widocznie umie rysować. Układ ten przypomina nam mocno pyszny portretowy obraz Czachórskiego, który podziwiano w salonie wystawy jeszcze do niedawna. Nie wiemy, czy to podobieństwo jest wypadkowe, czy płynie z przejęcia się utworem Czachórskiego. Ale nawet w tym ostatnim razie nie można by go wziąć za złe p. Urbańskiemu. Dowodziłoby ono bowiem tylko, że artysta trzyma się dobrych wzorów. Czachórski pod względem smaku, wytworności i techniki w malowaniu może być wybornym przewodnikiem, ponieważ zaś nie jest to artysta ekscentryk, więc nie wpędzi nikogo w manierę. Portretowi p. Urbańskiego zarzucić by można to tylko, że malowany jest nieco za twardo, głowa modelowana jest tak starannie, że prawie przemalowana, skutkiem tego nadto odrzyna się konturami. Jest to jednak niewielka wada, której uchronić się łatwo — w każdym zaś razie całość staje na tej granicy, gdzie kończy się prosta podobizna portretowa, a zaczyna dzieło sztuki.