[341]XXXI.
Wianek.
Na progu wieśniaczej chatki,
Hoża dziewczynka siedziała,
Trzymając w dłoni swéj kwiatki,
Z których wianeczek splatała;
A gdy ujęła traw pęki,
Zaród, co chwastem wystrzela,
Wnet odrzucała je z ręki,
Nie chcąc do kwiatów wpleść ziela.
[342]
Skończona praca dziewicy,
Więc się podniesie z ławeczki,
By obraz Boga rodzicy,
W wonne ustroić kwiateczki.
„Chwalę cię córko ma droga,droga,”
Rzekł Ojciec wchodząc do chaty,
„Żeś Matce najświętszej Boga,
Poniosła w darze te kwiaty;
Lecz czemuż plotąc koronę,
Z plonów co zdobią trawniki,
Tyś odrzuciła na stronę,
Niechętną dłonią chwast dziki?dziki?”
„Bo on, gdy pola i łasy
Barwą się zdobią wspaniałą,
Nie dając woni ni krasy,
Jest roślinności zakałą.”
„Słusznie, więc słuchaj me dziecię
Co Ojciec powie ci stary:
Życie jak wieniec się piecie,
Z kwiatów miłości i wiary;
Kiedy zaś dziewczę, młodzieniec,
Złe porzucając nałogi,
Chwastów nie wplata w swój wieniec
Ten już nie zboczy z cnéj drogi,
A taki wianek o dziatki,
Złożon w czystości sumienia,
Na ołtarz najświętszej Matki,
Łask bożych skarby rozplenia.