Wielki nieznajomy/Tom I/XVIII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Wielki nieznajomy
Wydawca J. K. Gregorowicz
Data wyd. 1872
Druk K. Kowalewski
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


W Krynicy po wyjeździe hrabiny znacznie ucichło, młodzież nawet roztrząsała pilnie, czy warto było dawać piknik przed jéj powrotem... przewidując iż wyda się za mało ożywionym i stosunkowo nie wesołym. Hrabina umiała wszędzie gdzie była przynieść z sobą ruch, uśmiech, wesele, ochotę do życia — promień młodości. Wieczory tylko u Aksakowicza zyskały na jéj wyjeździe, bo się tam znowu liczniéj zbierać zaczęto.. I na tych schadzkach wszakże zgodnie wszyscy boleli nad odjazdem królowéj. Przyznawali jéj — nieprzyjaciele nawet, że była duszą towarzystwa.. Jeden może pan Stanisław Grejfer, choć napozór się z tem nie wydawał, rad był prawie odjazdowi p. Palczewskiéj, nie dla niéj saméj, lecz że z sobą zabrała mu Pilawskiego, który stał na zawadzie. Z tych kilku słów któreśmy o nim powiedzieli wyrozumieć łatwo, iż pan Grejfer jeździł szczególniéj do wód na celu mając — bardzo bogate ożenienie, któreby mu dało stosunki i postawiło go na pewnéj stopie. Tak dalece czuł potrzebę pozyskania téj podstawy do życia, iż gdyby pani Baronowa Ormowska cokolwiek była młodszą, gotów był nawet o nią się starać. Myślał potem o hrabinie — tu może się niepowiodło.. Tak coraz o jeden stopień zniżając wymagania swoje, doszedł do postanowienia, że gotów by się już ożenić jakkolwiek byle bogato. Wyrozumował, że bądź co bądź, fortuna daje pewniejszą rękojmię dla wyrobienia sobie pozycji niż kolligacje i imię. Dawniéj — rodziny możne czuły się zawsze solidarnie związane ze wszystkiemi członkami swemi — dziś ten węzeł jeżeli nie pękł całkowicie, mocno przynajmniéj jest nadwerężony.
Szukając po Krynicy — quem devoret, pan Stanisław rzucił okiem pełnem pożądliwości na pannę Elwirę. Na nieszczęście niewiedziano nic o pani Domskiéj i stosunkach jéj majątkowych — zdawała się bogatą, ale pozory tak zawodzą!! Szczególny traf pomyślny zrządził iż nadjechała pani Jaworkowska, a Grejfer dostrzegł zaraz (choć ona unikała z tem popisu) że się te panie znały. Jak wszyscy ludzie na dorobku, Stanisław był niesłychanie giętki i zręczny. Państwa Jaworkowskich znał doskonale, oboje oni szacowali go, bo szlachcic domator widział na tym gościu z pod Baranów, z Krzeszowic i Łańcuta, opowiadającym często o dostojnych gospodarzach — odblask państwa które nawykł szanować. Grejfer w tym domu uchodził za bardzo wpływowego człowieka. Znając panią Jaworkowską zdawna i wszystkie jéj słabostki, Grejfer obrachował że przez nią dowie się najpewniéj o Domskiéj i — jeśli zasiągnięte wiadomości będą pomyślne, przez nią tym paniom poleconym zostanie. Zacna matrona będąc wiekuiście chorą, potrzebowała naprzód mieć kogoś przed kim by się skarżyć mogła: powtóre lubiła — ot tak sobie — żeby mieć na posługach przyzwoitego człowieka... Nie mając ani odrobiny zalotności, zajęta fluksją i dziećmi, przecież hołdy odbierała z przyjemnością i była za nie wdzięczną. Grejfer czule naprzód przemówiwszy, pokochawszy bardzo dzieci — i przyznawszy się pod sekretem, że w ogóle kocha się w dziatkach.. a te są takie śliczne że ich niemożna nie zjadać — przywiązał się do pani Jaworkowskiéj niewiasty prostodusznéj, którą lada pochlebstwem wziąć było łatwo.. Wkradł się w wielkie łaski. Nosił parasole, prowadził chłopczyka na spacer, sprowadzał doktorów, godzinami siedział i słuchał opowiadania jak fluksja narywa i jakie boleści znosi nieszczęśliwa męczennica. Rozmawiając tak o tem i owem, przyszedł Grejfer do egotycznych wynurzeń — jak mu to życie kawalerskie obrzydło, jakby się pragnął już osiedlić, zagospodarować.. i t. p. Nieznacznie, wypytywany przez dobrą przyjaciołkę zeznał, jak na spowiedzi, iż mu się niesłychanie podobała panna Elwira, i że gdyby znał lepiéj położenie tych pań, ich stosunki.. i czy mógłby mieć nadzieję być przyjętym.. prosiłby może pani Jaworkowskiéj o protekcję. Jako osoba chora i sobą zajęta zacna pani Marja, nie należała do tych namiętnych swach, które lubią żenić, pośredniczyć i kleić małżeństwo, wszakże czasem ją bawiło podać rękę zakochanemu.. biednemu młodzieńcowi.
Usłyszawszy to wyznanie zamyśliła się mocno.
— Daj mi pan słowo honoru, panie Stanisławie, że mnie pan nie zdradzisz, że o tem niepowiesz nikomu ale co się zowie nikomu.. a ja — odezwała się Jaworkowska — odkryję panu bardzo ciekawe rzeczy, które... mogą pana naprowadzić na drogę.. jeżeli zechcesz.. Pan Stanisław dał nietylko słowo honoru, ale gotów był je poprzeć przysięgą, a pani Jaworkowska przysunąwszy się z krzesełkiem po cichutku, opowiedziała mu w całéj rozciągłości historję pani Domskiéj, nie wyrzucając z niéj tego, że miała domy, kapitały i magazyn, który w najgorszym razie, gdyby nawet sprzedać przyszło, jeszcze znaczną wartość przedstawiał. Greifer wysłuchał z uwagą niezmierną, chłodny, zamyślony ucałował ręce dobrodziejki i oświadczył, że dla niego najmniejszą nie byłoby przeszkodą to, że p. Domska tak zaszczytnie pracą własną dobiła się majątku i t. d. Zaczęto tedy rozrachowywać jak się do tego wziąć. P. Jaworkowska nie przeczyła że o łaski panny starać się należało pilnie, ale dodała że matki zaniedbywać nie można. P. Greifer od tego dnia codzień z panią Jaworkowską przychodzić zaczął i składało się tak, że albo ona zabawiała matkę, lub córkę, dozwalając p. Stanisławowi interes matrymonialny żywo popierać wedle okoliczności z jednéj i drugiéj strony..
W prostocie ducha a wielkiéj życzliwości swéj dla tego poczciwego Grejfera, Jaworkowska wydumała ażeby pobożnie skłamać przed Domską i powiedzieć jéj: — że on bywając w Berlinie o położeniu jéj doskonale wiedział, znał całą historję.. ale pełen taktu nikomu o tem ani wspomniał.. Następnie wychwalała protektorka stosunki Grejfera arystokratyczne, jego wziętość, nadzieje swietnéj przyszłości podnosząc.. i szepnęła iż się formalnie do szaleństwa w Elwirze zakochał!! Pierwszy krok był zrobiony.. P. Domska więc miała dla córki pretendenta, któremu żadnych przykrych wyznań czynić nie potrzebowała. W miarę jak przyjaciołka robiła interesa panu Stanisławowi, on sam natarczywie zabiegał około panny Elwiry. Tu mu nie szło zupełnie. W pierwszych dniach spodziewając się chłód i uprzedzenie zwyciężyć — następnych postrzegł iż zadanie było nadzwyczaj trudne.
Wszystko czem miał oczarować pannę Elwirę — nie sprawiło innego skutku nad zawód i upokorzenie. Grejfer w salonie bardzo świetny młodzieniec, mający wszelkie pozory wykształconego człowieka, umiejący się doskonale sprzedać drogo, mógł niechybnie wywrzeć pewne wrażenie na panience nie tak poważnie i łatwo patrzącéj na ludzi, nie tak głęboko sięgającéj po za salonową fizjognomję aktora wielkiego świata. — Najczęściéj się trafiało, że panna Elwira dawszy mu się zapędzić w rozmowę bałamutną o sztuce, literaturze.. muzyce.. ścigała go potem pytaniami i zmuszała w końcu do sromotnéj z placu ucieczki. P. Elwira umiała daleko więcéj od niego i nierównie gruntowniéj. Nic jednak nie ma zarozumialszego nad nieuka.. Grejfer porażki swe przypisując zawsze nieszczęściu, obiecywał sobie odwet na jutro. A gdy mu się w ogóle z panną nie wiodło, zwrócił się z podwojoną gorliwością ku matce, która już dla niego dobrze była usposobioną. P. Jaworkowska pomagała z całego serca. Domskiéj i to się szczególniéj uśmiechało, że Grejfer miał piękne stosunki i wstęp do najpierwszych domów, i że z nim gra była otwarta bez żadnych tajemnic.. A chłopak tak przyzwoity, grzeczny, usłużny, tak matce nadskakujący. Silnem okiem śledząc wrażenie jakie czynił na Elwirze.. czekała pani Domska czy się ona nie odezwie, czy nie wspomni co, wreście jednego wieczora, gdy córka jéj powiedziała dobranoc, pocałowawszy w czoło, ujęła i za trzymała za rękę.
— Elwirko moja — cóż ty mi nie nie masz do powiedzenia?
— Ja? mamie? jakto?
— Jam się spodziewała troszkę. Wyznaj mi... jak że ci się p. Grejfer podoba? hę? Nie chcę taić: Jaworkowska go bardzo popiera.. mnie dosyć się wydaje dobrze? a tobie..
Elwira pomilczała chwilę.
— Mama mnie w trudném stawia położeniu.. z góry zapowiadając, że go widzi tak dobrem okiem... a ja..
— Cóż możesz mieć przeciwko niemu?
— Nic w świecie, tylko — że podobać mi się nie umiał.. a na to nie ma sposobu. Na salonowego człowieka ma świetne przymioty, prezentuje się dobrze, może być nawet bardzo zacny i mieć za sobą wiele a wiele.. mimo to — cóż ja poradzę, że go nie lubię.....
— Ale dla czegoż? powierzchowność?
— A, nie! — Więc, mów mi otwarcie.
Elwira ze spuszczoną głową przeszła się po pokoju, jak gdyby myśli zbierała.
— Czyni mi wrażenie istoty sztucznéj, bardzo dobrze do swéj roli wyrobionéj — a z gruntu fałszywéj i bez serca. Odegrać potrafi co zechce — a czem jest w istocie nie wiem. W świecie zaś — tacy ludzie zagadkowi i łatwi do zastosowania się w potrzebie ku wszystkiemu i wszystkim — są.. najniebezpieczniejsi.
Ruszyła ramionami stara Domska.
— Ale bo wy dziś jesteście istoty przemądrzałe... dziwaczące, pragnące od świata i ludzi: niewiedzieć czego... Nie rozumiem cię..
— Moja mamo, rzekła Elwira całując ją w rękę, mamy z sobą umowę dawną, któréj artykuły przypomnieć muszę.. Dałam słowo, że nie wyjdę za mąż bez zezwolenia mamy, a mam słowo iż mnie mama przeciw méj woli zmuszać nie będzie.
— Któż cię zmuszać myśli?
— Ani namawiać nawet! dodała Elwira..
— Przecież jako matka radę ci dać mogę, a jeśli chcesz wiedzieć wszystko — to ci powiem co mi Jaworkowska na ucho szepnęła.. On wie kto my jesteśmy, i że ja mam magazyn. Bywał w Berlinie, całą moją historję zna doskonale.. Jeśli pomimo to, stara się, kocha — spada mi wielki ciężar z głowy. Przy jego stosunkach wszystko się naprawić może. Magazyn zbędziemy, a ty powrócisz do swéj sfery, dla któréj stworzoną jesteś i wychowaną...
Otarła łzę mimowolną pani Domska i spojrzała na córkę. Elwira stała przed nią, nieokazując aby ją ta wiadomość poruszyła.
— W istocie oszczędziło by to mamie chwilowéj przykrości, rzekła — uspokoiło by ją.. Przemawia to za nim że nie ma przesądu.. ale się lękam czy nie goni tylko za pieniędzmi. Zresztą, kochana mamo, zostawmy to czasowi.. Ja powtarzam, że nietylko nie czuję dlań najmniejszéj sympatji, ale mam pewien wstręt do niego. Zbyt jest słodki, potulny, — grzeczny i nadskakujący..
Matka westchnęła, rozmowa się skończyła.. i panie rozeszły. Grejfer — który przeczuwał i lękał się instynktowo rywala w Pilawskim, a z częstych o nim wspomnień panny i dawanych mu pochwał podejrzewał ją o skłonnostkę do niego — starał się tem pospieszniéj korzystać z jego niebytności. Z rozmów umiejętnie wyczerpnąć to potrafił od matki, iż o jego położeniu towarzyskiem nic nie wiedziały...
Począł tedy od obracania w śmiech domysłów pana Surwińskiego o arystokratycznem pochodzeniu, potem mówił o różnych wypadkach śmiałych oszukaństw i odegrywanych rolach fałszywych książąt i hrabiów przez awanturników..
Trudności jakie spotykał rozgorączkowywały Grejfera, gniewało go szczególniéj to, że panna niczem się nie dała przełamać w zimnym oporze.. Męcząc się nad wynalezieniem środków, wpadł w końcu pan Stanisław na najnieszczęśliwszy.. Nie zbywało mu na imaginacji, a sumienie grzeczne podejmowało się wiele rzeczy uniewinnić. Z niem w różne nawykł był wchodzić kompromisa. Pomyślał więc sobie, że nikomu by to nie zaszkodziło, gdyby jaką historyjkę na tego Pilawskiego wykomponować. Naprzód pozostałaby tajemnicą i służyłaby tylko do rozczarowania panny.. a że Pilawski miał sobie wrócić pewnie zkąd przybył... historja ta wcale by go nie dotknęła...
Szło o zręczne ułożenie powieści — którą jednego wieczora chodząc po pokoju osnuł sobie za wszystkiemi szczegółami Grejfer. Jeśli panna ma jaką myśl.. jaką skłonność.. to ją niezawodnie odstręczy.. trzeba tylko, mówił sobie w duchu, ażeby to miało fizjonomję rzeczy prawdziwéj, aby w tem nie było czuć zmyślenia...
Nad nadaniem tego charakteru prawdy swojemu utworowi, pracował Grejfer dłużéj niż nad pomysłem samym. Drugiego dnia wszystko było gotowem...
Z doskonale odegranem poruszeniem, wzburzeniem.. z ożywioną twarzą przyszedł autor do pani Jaworkowskiéj. Jakkolwiek prostoduszna kobiecina, poznała w gościu stan jakiś niezwyczajny.
— Co to panu jest?
— A! nic! nic.
— Ale przecież..
— Nic zajmującego doprawdy..
Nie mogłażbym wiedzieć.
Grejfer się zawahał. — Widzi pani, rzekł, nie cierpię plotek, a tem bardziéj takich które komuś szkodzić mogą.
Nic nie ma niebezpieczniejszego nad podrażnienie kobiecéj ciekawości. — Pani Jaworkowska chwyciła się go zaklinając, ażeby jéj tylko o tem powiedział. Wymógł słowo że oprócz pani Domskiéj nikt wiedzieć nie będzie.. Zaręczyła najuroczyściéj.
— Widzi pani, dodał zaraz — z takiemi rzeczami potrzeba być ostrożnie, grozi to zawsze co najmniéj pojedynkiem.. gdyby się przeze mnie rozgłosić miało. Po tym wstępie, odebrawszy przyrzeczenie najuroczystsze pan Stanisław rzekł po cichu. Mam z Warszawy list i dokładną wiadomość o tym Pilawskim, którego tu za coś wielkiego mają.
— Zmiłuj się, jakąż?
— Człowiek niewiadomego pochodzenia, a z profesji szuler, ogrywa młodzież, awanturnik.. najgorszego w świecie prowadzenia. Po jarmarkach jeździ, znany z tego dobrze.. W Warszawie nikt mu ręki nie podaje. Ale że tacy ludzie gładcy, są i umieją rolę odegrywać jaką zechcą, tu.. udaje bogacza i bałamuci uczonością. Prosty szuler.. Drudzy mówią że za lokaja gdzieś służył...
P. Jaworkowska załamała ręce i nie miała nic pilniejszego nad pospieszenie do Domskiéj. Zastała ją z córką, i słowo w słowo powtórzyła im co słyszała...
Spojrzenie na Elwirę, któréj krew trysnęła na twarz, przestraszyło przyjaciółkę, lecz dowiodło zarazem że lekarstwo przychodziło w porą. Domska zakryła oczy.. córka nie odezwała się zrazu. Przyszły jéj na myśl słowa Pilawskiego przy rozstaniu dwuznczne, dziwne, które nie potwierdzały wprawdzie plotki, ale dozwalały sądzić że coś w niéj było usprawiedliwiającego tę potwarz.. może sama do gry namiętność. Zarumieniwszy się Elwira, pobladła mocno, wysłuchała milcząc opowiadania, poszła do swojego pokoju i tam padła na sofkę, prawie bezprzytomna. Charaktery takie jak Elwiry, pełne energii w sobie zamkniętéj, odczuwają wszystko z tąż samą siłą z jaką kochać i kierować sobą umieją. Na biednéj zakochanéj marzącéj o szczęściu, wiadomość ta piorunowe uczyniła wrażenie. Wieczorem nie mówiąc nic matce ani z matką o bólu jakiego doznała — Elwira uczuła się chorą, a nazajutrz potrzeba było wezwać lekarza. Słabość naturalnie przypisano zaziębieniu, słocie, wilgoci i wszystkim przyczynom, które z nią najmniejszego nie miały związku. Pani Domska niespokojna rozchorowała się sama, a więcéj obawiając o córkę niż o siebie, zaprzysięgła, że jak tylko Elwira cokolwiek wyzdrowieje, wyjadą natychmiast z powrotem do domu. Zręczny potwarca oszukał się w swéj rachubie, gdyż dom zamknięto zupełnie gościom, i choć dwa razy na dzień przysyłał z biletami dowiadując się o zdrowie, choć i pani Jaworkowska pragnęła mu wyrobić pozwolenie służenia.. podziękowano tylko i drzwi pozostały zamknięte. Sprawa więc zamiast się polepszyć, popsuła. Pan Stanisław na wszelki wypadek obiecywał sobie, jeśliby Domska wyjechała, jak skoro pokój będzie zawarty, ruszyć za nią do Berlina...
Wśród gorączki, którą przez dwa dni cierpiała Elwira, jeden wyraz tylko wracał jéj nieustannie na usta: to potwarz, kłamstwo — to być nie może. Greifer użył tego nikczemnego środka, aby się od współzawodnika, którego przeczuwał, uwolnić. Jestem pewna.. widzę to — czuję...
Nieszczęsne tylko słowa przy pożegnaniu wymówione, nadawały jakieś prawdopodobieństwo wymysłowi.. Elwira trzeciego dnia wstała z łóżka, ale doktór parę dni jeszcze zatrzymać się kazał. Wszystko gotowem było do drogi.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.