Wielki nieznajomy/Tom II/XVI

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Wielki nieznajomy
Wydawca J. K. Gregorowicz
Data wyd. 1872
Druk K. Kowalewski
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Uradował się bardzo hrabia Ernest, gdy mu Szczęsny oznajmił, że po niego o ósméj przyjedzie. Umowa między panną Elwirą i opiekunem odbyła się przy pani Sciańskiéj, która w oknie siedząc robiła sobie pończochę i wcale na nią nie zdawała się zważać. Jednak w godzinę jakoś po rozmowie prosiła o pozwolenie wyjścia na miasto... i pod Lipami spotkała się, zapewne przypadkiem z panem Greiferem. Ten ukłonił się jéj i spiesznie przystąpił.
— Jakto? spytał dosyć groźnym jakimś tonem mimo pozornéj grzeczności, to ja już nigdy nie będę przyjętym.. pani nawet tego mi wyrobić nie może?
— Ale ja jestem w tym domu obcą, proszę pana.. odpowiedziała sucho kobieta.. ja nic nie mogę.. nic...
Greifer uśmiechnął się. Chcę dobrą pani dać radę, rzekł, bo widzi pani, ja się kocham.. a zakochani gdy się ich do rozpaczy przywiedzie, mogą się chwycić.. rozpaczliwych środków.
— Które mu do niczego nie posłużą, dodała Sciańska.
— Choćby do nasycenia zemsty, która jest uczuciem brzydkiem, ale ludzkiem... Człowiek czasem radby się mścić na całym świecie.
— Nawet na starych kobietach...
— Ależ proszę pani, na honor! pani gdybyś chciała mogła byś mi przecie dając świadectwo dobre, wyjednać choć nadzieję.
— Panna jest samowolną.
— Aż do niegrzeczności! zawołał Greifer, boć przecie nie skompromitowała by się przyjmując mnie parę razy...
— Znać nie życzy sobie abyś się pan łudził.
Greifer westchnął.. panna samowolna ale ja jestem uparty. Więc jakże, nie będę nawet przypuszczony do widzenia jéj oblicza..
P. Sciańska milczała, nagle z niecierpliwością pewną, odezwała się cicho. — Probuj pan szczęścia dziś wieczorem. Będziemy mieli gości na herbacie, jest opiekun i przywiózł z sobą hrabiego Ernesta... z Warszawy...
Greifer się zachmurzył.
— Opiekun go przywiózł! zawołał.
— Tak jest, będzie po raz pierwszy. Przyjdź pan wieczorem, służący nie będzie śmiał go odprawić.. A! przecież pana tego uczyć nie trzeba, że na służących są sposoby...
Ledwie dokończywszy tych słów, pani Ściańska bez pożegnania poszła szybko daléj. Greifer stał długo w miejscu drąc rękawiczkę i gryząc palce, potem zwolna pociągnął do domu, ale z miną niewesołą. Hrabia Ernest go przeraziły.. jak tu z takim współzawodnikiem walczyć było!
Na wieczór Elwira, mimo że serce jéj i myśl były gdzieś daleko.. postanowiła przecież wystąpić aby hrabia o domu nie zbyt miał złe wyobrażenie. Łatwo jéj było o to, przy zasobach w jakie troskliwa matka zawczasu dom opatrzyła. Przepyszne srebra, szkło, porcelana, jeszcze nie popakowane dla wywiezienia do Studziennéj, złudzić mogły pozorem domu na pańskiéj utrzymywanego stopie. Elwira sama zadysponowała wszystko... o jednéj tylko zapomniawszy rzeczy, o powtórzeniu zakazu przyjmowania Greifera. Śliczny salon, przepyszne piano Erarda, kwiaty, albumy, wspaniałe meble pozostałe z apartamentem, w których gości magazynu niegdyś przyjmowano, wszystko to składało się na wielce imponującą całość. Sama pani choć w żałobie i żałobnie, ubrała się z wielkiem staraniem, a któréj że kobiecie nie jest do twarzy w czarnem, gdy się ubrać umie? Elwira była prześliczną, a tego wieczora majestatyczną się wydawała. Pani Sciańska ustroiła się także ze smakiem wielkim, tak, że nie zbyt świeże jéj ubranie umiejętnem użyciem zamaskowane zostało.
O ósméj punkt, bo Szczęsny był regularnym, gdy szło nie o niego, ale o kogo więcéj i bojąc się roztargnienia, ze strachu gotów był przybyć wcześniéj, zadzwoniono, hrabia Ernest wszedł z opiekunem. Panie były w salonie.
Pierwszy rzut oka na hrabiego bardzo o nim dobrze uprzedził, podobał się. Elwira zrobiła na nim wrażenie wielkie, miłe, lecz smutne razem, bo salon, otoczenie, zbytek, niestety, mówić się zdawały, że tu Pilawskiemu, posunąć się ani myśleć. Prostą więc tylko zaspakajając ciekawość siadł hr. Ernest, poczynając rozmowę o rzeczach obojętnych. Dziadunio bawił panią Sciańskę, gdy drzwi się otwarły i w białych rękawiczkach, z kapeluszem w ręku, wsunął się Greifer. Zobaczywszy go Elwira na chwilę zdumiona, gniewna, ruszyła się jakby chciała go odprawić, ale zmiarkowawszy się zarumieniona.. skłoniła się chłodno i ręką wskazała mu krzesło nie mówiąc słowa.
Dla obcego świadka tego przyjęcia, było ono tak dwuznacznem iż się dziwić nie można, że hrabia złapawszy rumieniec, pomięszanie, milczenie wywnioskował z tego, że p. Greifer dobrze bardzo widzianym być musi w domu i poufały w nim gościem. P. Szczęsny zdziwił się także, nic o nim lub niewiele wiedząc (tyle co mu z rana napomknięto) a znajdując go, jak sądził na herbatę proszonym. Nie przypuszczał bowiem aby się sam tak zuchwale narzucał. Ale to filut z téj Elwiry, rzekł w duchu, narzeka na natręta i sama go zaprasza. Coś tu jest! kryje się przedemną...
Greifer wszedł tu już zuchwale, a postanowienie miał mocne, iść i daléj przebojem. Skompromitowanie gospodyni było dlań przewidzianym środkiem zbliżenia się do niéj. Wiedział o dwóchkroć sto tysiącach talarów, o Studziennéj, o wszystkiem o czem starający się wiedzieć jest obowiązany, postanowił więc drugim przeszkadzać a sam dotrwać choćby najdłużéj i rękę otrzymać. Przybrał więc humor najlepszy i ton tak rażąco poufały i pewien siebie, że Elwira oniemiała. Zaprezentował się sam opiekunowi wesoło i raźnie jako dawny znajomy pani Domskiéj i panny, zabrał głos i słowem jednym nie żenował się wcale. Pani Sciańska z trwogi nie śmiała oczów podnieść na niego, a pani domu mimo gniewu który ją zgrozą przejął, nie śmiała skarcić zuchwalca. Przysięgała sobie tylko że sługę odprawi natychmiast.
Ernest patrzał, słuchał i smutniał.
— Pilawski tu nie ma po co jechać, rzekł w duchu, ten jegomość go wyprzedził.
Greifer który z powołania wszystkie rodziny znaczniejsze i ich związki znał doskonale, farbując się tą wiedzą na człowieka wielkiego świata, natychmiast zapoznał się i z hrabią i począł go pytać natrętnie o familję, powinowatych, rozpowiadać o galicyjskich swych przyjaciołach hrabiach i książętach, o Baranach, Krzeszowicach, Łańcucie itp.
Hrabia Ernest zbyt wielu znał podobnych panu Stanisławowi intruzów, aby się na téj paplaninie nie poznał. Zwykle łagodny i przystępny dla tego rodzaju ludzi był nielitościwym, stał się więc dumnym i mimo nadskakiwań Greifera, odprawił go bardzo chłodno. Greifer wywnioskował z tego, iż się pan hrabia myśli starać i to go na chwilę zmięszało. Z tych wszystkich wrażeń, domysłów, omyłek, kwasów i strachów, skutek był ten, że wieczór, cały został zupełnie zepsuty. Elwira nawet nie mogąca się uspokoić gniewna, drżąca nie była do siebie podobną i dla tego, który ją widział po raz pierwszy, wydać się musiała przynajmniéj bardzo dziwnie. Nie mogła nawet długo ścierpieć tego, że w fałszywem świetle przedstawiała się [[Korekta|brabiemu|hrabiemu}}, i korzystając z jakiéjś zręczności odezwała się po cichu do niego.
— Obawiam się byś pan co mnie dziś widzisz raz pierwszy, bardzo złego o biednéj gospodyni domu nie powziął wyobrażenia. Nie jestem winną że mnie dziś głowa boli.. trochę z gniewu..
— Jakto? śmiał by kto panią pogniewać? grzecznie odezwał się hrabia.
— Niestety, śmiał o to ten pan, wcisnąć się do mego domu aby humor i wieczór popsuć. Jest to znajomość z wód, Krynicy.. a w tych wodach.. robią się w ogóle nieznośne znajomości.
— Jakto? wszystkie pani podciąga pod to prawo? zapytał patrząc na nią uważnie Ernesta..
Elwira mimowolnie zarumieniła się mocno.
— Prawie wszystkie, dodała, najsmutniejsza rzecz że się z razu nie wie nigdy do kogo nas traf zbliży... a potem..
Niedokończyła jakoś i poczęła mścić się na batystowéj chusteczce za występek Greifera, który dziadunia bawił i kokietował wysilając się na dowcip, erudycję.. na frazesy i wykrzykniki. Starego wziąć było niezmiernie łatwo, był bowiem równie dobroduszny jak roztargniony, a byle kto umiał chodzić koło niego oszukał go łatwo. Szczęsny śmiał się, gadał i bardzo mu ten miły gość był na rękę. Tym czasem z gniewu na natręta, Elwira z projektem napojenia go żółcią, starała się znowu ująć i być jak najsłodszą, najuprzejmiejszą dla hrabiego, który się tem trochę zakłopotał. Gdy piękna kobieta chce, może, niestety, najrozumniejszemu człowiekowi głowę zawrócić. Hrabia był i zacny i rozsądny i nie łatwo dający się bałamucić, przecież tego wieczora uczuł się jakby nie zupełnie panem siebie. Śliczne te oczy, uśmiech, a nadewszystko rozumne słówka.. oczarowały go. Hrabia był dosyć muzykalnym, rozmowa się wszczęła o muzyce, zaproszono gospodynię do Erarda, gniew dał jéj nadzwyczajną siłę i natchnienie. Zagrała jedną z Fantazji Schumann’a, jak tylko Clara Wieck grać je mogła.. potem Sonatę Schubert’a, potem mazurka Chopina.. Wśród tych świetnych popisów, za intermezza służyły niemniéj błyskotliwe rozmowy.. Ażeby nie mówić do Greifera, który napróżno zbliżał się kilka razy i wrzucał po słówku nie odbierając nawet odpowiedzi na żadne, zajęła się hrabią wyłącznie. Była dla p. Stanisława niegrzeczną, on wszakże zdawał się nie uważać na to, i trwał w najdoskonalszym humorze.. bawił dziadunia, poświęcał mu się. W sercu tylko zemstą gorzał..
Tak czas upłynął do herbaty.. Kamerdyner otworzył drzwi do rzęsisto oświetlonego salonu jadalnego, którego dębowy rzeźbiony kredens pełen sreber, zastawa stołu.. kwiaty, czyniły go prawdziwie wspaniałym. Gospodyni udało się posadzić z obu stron przy sobie Szczęsnego i hrabiego, tak że Greifer nieco na drugi plan został usuniętym. Siadł przy pani Sciańskiéj zachowującéj się w ogóle neutralnie w ciągu całego wieczora, i niepodnoszącéj prawie oczów. Z nią po cichu pan Stanisław usiłował zawiązać rozmowę, od któréj się zrazu milczeniem broniła. Dobrze dobrawszy chwilę rzucił jéj jednak do ucha.
— Z dzisiejszego wieczora ciężki mi ktoś zdać będzie musiał rachunek. Siedzę jak na żarzących węglach, ale dotrwam do końca, to mnie okrutnie bawi.
— Może to nie być jednak wcale zabawnem, szepnęła pani Sciańska.
— Nic już do stracenia nie mam, odparł Greifer.. Przy herbacie znowu Elwira tak kierowała rozmową, ażeby ją skupić i zawrzeć w kółku szczupłem między Szczęsnym i hrabią. Greifer się wtrącał, narzucał, odpowiadali mu inni, ale ani razu, ani słowem gospodyni, która pół głosem zaprosiła hrabiego i opiekuna na obiad jutro, tak by pan Stanisław mógł się domyśleć lub pochwycić coś i poczuć że go wyłączono. W godzinę po herbacie Elwira skarżyć się zaczęła na ból głowy.. a stary niespokojny o jéj zdrowie chwycił za kapelusz by ją pożegnać. Hrabia wychodził z nim, Greifer umyślnie się przyzostał. Elwira skłoniła mu się zdaleka aby go pozbyć się prędzéj, nic to wszakże nie pomogło, z bardzo grzecznemi ukłony zbliżył się żywo.
— Jeślim był natrętnym, co sam czuję, i może nie zbyt miłym gościem, proszę o przebaczenie. Są uczucia które o wszelkiéj przyzwoitości każą zapomnieć.
Elwira nie odpowiadając nic odwróciła się i wyszła z pokoju. Greifer stał szukając oczyma pani Sciańskiéj, ale i téj nie było... zagryzł usta i wysunął się.. W przedpokoju mający mu na wschodach poświecić służący, ten sam który go wpuścił, mrucząc szedł poprzedzając.
— Mam panu podziękować, zawołał grubiańsko otwierając mu drzwi, z pańskiéj łaski miejsce straciłem. Jeszcze się herbata nie skończyła, gdy mi pani przez panią Sciańskę oznajmić kazała, abym sobie służby szukał.
Greifer wymknął się co najprędzéj i wściekły pobiegł do domu.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.