[137]
WIOSENNEJ NOCY SEN...
Wiosenny życia dzień, wiem, chwilkę tylko trwa.
Lecz kiedy dla mnie zgasł, nie pomnę już, niestety!
Nie jeden raz, nie dwa, za życia piłem ja
Ze źródeł Lety.
Odtworzyć chciałem go ze wspomnień urn i zgliszcz.
Szał mię ogarnął znów i u stóp znów kobiety
Błagałem »Czarem twym moc zapomnienia zniszcz,
Czar przełam Lety!«
I przycichł cały świat, i srebrna jakaś mgła
Okryła nas i świat, i zapadł wieczór cichy,
I fijołkowa woń z traw oroszonych szła,
Wybiegły z pod stóp nam krokusów pstre kielichy.
I pierwszym szmerem, hen! w oddali nagrał gaj.
Rzuciły się ze skał strumyków lśniące żyły,
I drżące usta jej u ust mych przemówiły:
»Wiosennej nocy sen przemarzyć ty mi daj!«
[138]
I takeśmy z nią szli przez dziwy nocy tej,
A z czeremch biały puch rozpryskał się przed nami:
Jam wonny płatek zdjął ustami z włosów jej —
I takeśmy z nią szli przez noc tę — wonną — sami...
Lecz nagłe zbladła w krąg zieloność lip i brzóz,
Przejrzysty, nikły cień roztopił w mgłę park cały,
Gdzie niegdzie pośród traw iskrami mignął mróz,
Z pod śnieżnych, białych plam przylaszczki wyzierały.
Raz po raz dziwny chłód przebiegał mimo nas;
Jak po przez mleczne szkła migotał księżyc w górze,
Zamarła kwiatów woń, barw świeżość ich i kras,
I dziwny jakiś lęk po całej szedł naturze.
I nie wiem dotąd sam, skąd zeschłych liści pęk
W jesienny, suchy chrzęst zazgrzytał mi pod nogą,
I oto samych nas zdjął smutek, żal i lęk — —
I przy mnie — zczezł jej cień. Nie było już nikogo.
»Gdzieś znikła, maro ty! Wiosenny mój ty śnie,
Zimowy podmuch zbiegł, ostatni, bezpowrotny.
Nic zmrozi więcej cię przeklęty chłód przelotny.
Patrz, letnia znowu noc — w nas nowe życie tchnie!«
[139]
Głos w ciszy przebrzmiał mój. I zbrakło słów i sił.
Na niebo wschodni brzask kładł krwawe fiolety.
Wiosenny dniu, co mnie po tobie? mnie, com pił.
Ze zdrojów Lety!
I jak samotny duch, co z miejsc na miejsca mknie.
Bez celu, wrażeń, żądz, i chęci, i podniety,
W otchłanie grobów znów po wiosny wracam śnie,
Do źródeł Lety.