[158]WOJCIECH DŁUTO
[160]
Był tu Wojciech Dłuto,
Snycerz nad snycerze:
Wystrugiwał koniom grzywy,
A ptaszętom pierze.
Umiał antepedjum
Stworzyć do ołtarza,
Najpiękniejsze, jakie tylko
Widzieć się przydarza.
A gdy stawiał chatę,
Umiał na sozrębie[1]
Wyryć I. N. R. I., oraz datę
I dziobki gołębie.
Dwa dziobki gołębie,
Ku sobie zwrócone:
Oznaczały one miłość,
Małżonka i żonę.
Pewnego poranku
Przyszli doń sąsiedzi:
„Potrzeba jest nam kaplicy,
Niech się Dłuto biedzi.“
„Dłuto nie od tego:
Czyśmy jacy tacy!“
I nim zima upłynęła
Dokonał swej pracy.
[161]
Z gruszkowego drzewa,
Z śliwy, czy dębiny,
Wnet wyciosał cudną trójkę
Najświętszej Rodziny.
Święty Józef z jednej
Z heblem, oraz piłą,
A zaś z drugiej z lilją w palcach
Dał Panienkę miłą.
A w środku umieścił
Małego Jezusa:
Tak się rękom ich opiera,
Jakby chciał dać susa.
Nad tą świętą Trójką
Gołębica biała
Na przyciężkich się skrzydełkach
Ku niebu zrywała.
Ustawili we wsi
Świeże arcydzieło,
Radował się Wojciech Dłuto,
Tak-ci go to wzięło.
Jeno się zasmucił,
Kiedy ujrzał zczasem,
Jak gdakały wokół kury
Tenorem i basem.
Aż mu łza spłynęła
Po sumiastym wąsie,
Gdy go jęło obgęgiwać
Jakieś liche gąsie.
[162]
Jęli go pocieszać
Ludzie całą duszą:
„Gąsie przecież musi gęgać,
Kury gdakać muszą.
Tak was nie mroziło
Nieszczęście w rodzinie,
Jak drewniany wasz ołtarzyk,
Co przecież nie ginie.
Toć syn wasz złodziejem,
A żona, mój Boże,
Ludziska ją obszczekują,
Może słusznie, może!“
„Co mnie syn mój! Niechże
We Wiśniczu kona,
Tutaj moja jest rodzina,
Tu jest moja żona.“
Tak ci odpowiadał
Wszelkiej ludzkiej gębie
Wojciech Dłuto, co gołąbki
Rzeźbił na sozrębie.