[164]KOBZIARZ MRÓZ
[166]
Któżto z nas kiedyś nie słyszał
O panu Jakóbie Mrozie:
Mieszkał na skręcie rzeki,
Przy Dunajcowej łozie.
Lubił wychodzić z chałupy
Z radością w oczu wyrazie,
Gdy zaczynają na wiosnę
Żółtawe się puszyć bazie.
A zwłaszcza lubił swą kobzę,
Uciechy mu ona przysparza —
Któżby z nas nie znał w tem siole
Jakóba Mroza — kobziarza.
Widzę go dzisiaj, jak ongi,
W karczmie u Jaśka Bugaja,
Jak siada sobie w kąciku
I swoją kobzę nastraja.
Wydyma chude policzki —
Cudne to widowisko! —
Aż się mu trzęsie ogromne,
Płaskie, jak deska, nosisko!
Widziałem go nieraz na chrzcinach
I na niejednem weselu,
Jak przytupywał nogami,
Zwłaszcza po szklance chmielu.
[167]
Ogromnie czuł się szczęśliwy,
Wiedział, że niema człowieka,
Któryby rad się nie kwapił, —
Jeżeli kobza go czeka.
Tak mu mijały lata,
Tak żył ten muzykant prawy,
Aż kiedyś go na pokaz
Zabrano do Warszawy.
O, nie zapomni tej chwili:
Zebrali się różni ludkowie,
Panowie szlachta i cepry
I jak się tam naród ten zowie.
O, nie zapomni tej chwili:
Zatrzęsła się cała sala,
Zaczęli się śmiać z jego kobzy
I z jego płaskiego nochala.
Ugięły mu się kolana,
Wydłużył się nochal wspaniały,
Policzki się nie wydęły
I nogi tupać nie chciały.
Nie mógł już znieść widowiska,
Wyśmiany i wyszydzony
Uciekał prędko z stolicy
W swoje nadrzeczne strony.
„A niech cię! a niech cię!“ tak skomlał,
„A niech cię, ty głupi Mrozie!
Czyż ci nie lepiej było
Przy Dunajcowej łozie?
[168]
Nie lepiej ci było grywać
W karczmie, u Jaśka Bugaja,
Gdzie się, bywało, twój nochal
I gęba do kobzy dostraja?
Nie lepiej ci było grywać
Na chrzcinach, czy na weselu,
Gdzie nogi twe tupać umiały,
Zwłaszcza po szklance chmielu!
Hej Mrozie, ty głupi Mrozie!
A może najlepsza jest droga
Mieć kobzę tylko dla siebie,
No i dla Pana Boga.“