Wojna chocimska (Krasicki)/Pieśń I
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Dzieła Krasickiego |
Podtytuł | Wojna chocimska |
Wydawca | U Barbezata |
Data wyd. | 1830 |
Miejsce wyd. | Paryż |
Źródło | skany na Commons |
Indeks stron |
Już się był mieczem zwycięzkim zbyt wsławił
Naród, na zemstę od Boga zesłany;
Już w krwi niewinnej od wieków się pławił;
Jednak w zapędzie nieuhamowany,
Niesyt, że tyle dzieł okrutnych sprawił;
Dumny potęgą i sławą zagrzany,
Groził i reszcie, a srogim bułatem
Chciał przelęknionym zawiadować światem.
Na państwa Greków wspaniałych ruinach,
Tron swój postawił Bisurman zuchwały,
Rozciągnął władzę po wielu krainach,
Mnogie królestwa jemu hołdowały:
Miasta i grody zagrzebał w perzynach,
Na hasło jego narody zadrżały;
Zadrżały państwa trwożnemi odgłosy,
Kiedy się wzmagał na śmiertelue ciosy.
Miasta pańskiego padły świetne mury,
Córki Syonu jęczały od wieka:
Gmachy wybornej upadły struktury;
A które wielbił przychodzień zdaleka,
Opustoszałe miejsca świętej góry,
I grób, co chował Boga i człowieka,
I gdzie zbawienia dzieło rozpoczęte;
Sprośny pohaniec deptał miejsca święte.
Osman waleczny nad niemi panował,
Osman co państwa granic rozprzestrzenił:
W ślady ubite swych ojców wstępował,
I do dzieł wielkich nigdy się nie lenił.
Żeby ich jednak lepiej naśladował,
Pragnął, ażeby wiernych wykorzenił.
Bezbożny! mniemał, że to ludzka siła
Zniesie, co bozka ręka uczyniła.
W tych był zamysłach; a duchy piekielne
Coraz goręcej chciwe żądze pasły:
Snują mu w oczach laury nieśmiertelne,
I uszy pieszczą zwycięzkiemi hasły.
Mienią płacz nędznych w okrzyki weselne,
A w sercu niecą ogień niewygasły:
Tymto pozorem szczęśliwi i zręczni
Gnębią narody zbójcy stutysięczni.
Nie zna spokojność gmachów okazałych,
Częściej sen smaczny w lepiankach się mieści.
Ucieka z tłoku projektów wspaniałych,
Rzuca monarchów, z rolniki się pieści:
Nie może zamknąć powiek ociężałych
Osman, chociaż się w miękkiem łożu mieści;
Już nad świtaniem blask jutrzenki gasnął,
Kiedy strudzony, mdłym snem ledwo zasnął.
Ten, co fałsz sieje i nieprawość miota,
Duch odrzucony od Stwórcy oblicza,
Staje przy łożu, gdzie kotara złota
Śklniła, danina Indów hołdownicza.
Zmyśla postawę, a tajemna cnota
Głos mu człowieczy i członki użycza.
Wziął Mahometa podobieństwo na się,
I tak do tego, co śpi, odzywa się.
«Nie czas, o synu, na miękkiej pościeli
«Wygody szukać i rozkosz używać.
«Już świetna zorza poranek weseli,
«Już gwiazdy zgasły, już się pokazywać
«Zaczyna słońce. Czas, by cię widzieli
«Ci, którym dzielnie zwykłeś rozkazywać.
«Wstań, i daj przykład obudzony wcześnie,
«Że nie gnuśniejesz zatopiony we śnie.
«Wstań, a bądź takim, jakim być przystoi
«Temu, kto rządzi zwycięzkim narodem,
«Co nie do pierza przywykł, lecz do zbroi,
«I słońce czuły uprzedza przed wschodem;
«Już cię na placu oczekują twoi,
«Ukaż się, i bądź do tego powodem:
«Ażeby mężność, co twój naród wzniosła,
«Wzmogła się jeszcze i bardziej urosła.
«Masz pole do niej otwarte przed tobą;
«Sława, cel wielkim duszom pożądany,
«Niechaj cię wzbudzi: sam twoją osobą
«Staw się na czele wojsk, zgnęb Chrześcijany:
«Niech się ich ziemia okryje żałobą,
«A krwią niewiernych miecz zafarbowany,
«Niech czyni twoim wdzięczne widowiska,
«Miecz Ottomański, co się na śmierć błyska.»
Jak żubr ogromny, co w pieczar zaciszy,
Mocnym snem zdjęty, na miękkim mchu leży,
Kiedy głos trąby myśliwskiej usłyszy,
Powstaje z rykiem, grzywa mu się jeży,
Pryska zajadły, i okropnie dyszy,
A próżen strachu, oślep w odgłos bieży.
Takim się z łoża porwał Osman skokiem,
Wskróś przerażony prorockim widokiem.
Wznoszą się zewsząd natychmiast okrzyki,
Za rozgłoszonym tyrana rozkazem,
Bojów okrutnych srogie poprzedniki;
Błyszczą zbrojownie hartownem żelazem;
Idą na pałac pierwsze urzędniki,
I wodze wojska zawołani razem.
Na dzielną rzeszę dumnem okiem z góry
Rzucał niekiedy monarcha ponury.
Zasiadł na czele górnego dywanu,
I żądze dumne natychmiast ogłosił.
Rzesza pochlebna uniża się panu,
Wielbi fatygi, które dla nich znosił.
Rzekł z nich najpierwszy: «Twierdzo Alkoranu!
«Skoro zwycięzki miecz będziesz podnosił,
«Zgnębisz niewiernych, a we mgnieniu oka
«Pozna świat prawo wielkiego proroka.
«Tak jak się wszczęło, wśpieraj go orężem,
«Rozpostrzyj święte po świecie ustawy;
«W jarzmo poddaństwa nieposłusznych wprzężem,
«Posłuszni wyrok niech mają łaskawy;
«Najdalszych krain zwycięzko dosiężem,
«Pod hasłem dzielnem tej świętej wyprawy.
«A Rzym, co niegdyś pierwszeństwa tytułem
«Dumnie się chełpił, padnie przed Stambułem.»
Między pierwszemi siedział w owem gronie,
Skinder zwycięztwem sławny nad Cecorą
Rzekł: «Co na pierwszym świata siedzisz tronie,
«Słuchaj, coć mówi twój sługa z pokorą:
«Zemścij się naprzód na Polskiej koronie,
«Niech karę swojej hardości odbiorą.
«Jużeś to zaczął, a w boju zuchwali
«Wojsko i wodza świeżo postradali.
«Wiódł ich zuchwale na okropne boje
«Wódz ich Żółkiewski co się w wojnach zstarzał,
«Wywiedli w pole liczne wojska swoje,
«Hetman im dawne czyny gdy powtarzał,
«Bluźnili imię, Mahomecie, twoje.
«Ale ty, któryś tłumnych upokarzał,
«Wspomogłeś twoich, a pamiętnym cudem
«Dałeś zwycięztwo nad zuchwałym ludem.
«Bojaźń tej klęski trwoży ich i mięsza,
«Łatwo rozproszyć przelękłe ostatki;
«Pójdzie w rozsypkę niedobitków rzesza,
«Poznają naszej dzielności zadatki:
«Spuść miecz, nad karki co się ich zawiesza,
«Niech idą w Jassyr i dzieci i matki.
«Jeśli się który w sile ubezpiecza,
«Niech pozna, jakie cięcie twego miecza.
«Lud ten w dzielności zaufany swojej,
«Dotąd się, panie, jarzma twego wzbrania,
«Łaskami gardzi, groźby się nie boi,
«Nierządny, przecież wpośród zamięszania
«Za mur i tarczę innym państwom stoi,
«I od nas mężnym odporem zasłania;
«Od nich zaczynaj, pójdzie reszta snadno,
«Skoro te pierwsze zastępy upadną.»
Tak mówił Skinder, a przytomna rada,
Milcząc, dalszego czekała wyroku.
Ten, co na tronie niewiernych zasiada,
Osman łagodzi dzikość swego wzroku.
Miła nadzieja dumnem sercem włada,
I dobre wróżki szle przy pierwszym kroku.
Dał znak, że mu się podoba to zdanie,
Kazał do boju mice przygotowanie.
I dodał nadto, i że sam na czele
Niezwyciężonych wojsk swoich się stawi.
Objęło serca poddanych wesele,
Każdy monarchę wielbi, błogosławi.
Za nic są w oczach tam nieprzyjaciele,
Gdzie sam w obozie rządca kraju bawi;
Gdzie wódz odważny sam kroku dostoi,
Tam żołnierz chętny śmierci się nie boi.
Już są po kraju rozesłane posły,
Już lud do boju garnie się ochoczy,
Już się radosne okrzyki rozniosły;
Nowym widokiem już bawią się oczy.
Czy starzec, czyli młodzian niedorosły,
Raźny ochotnik w zaciągi się tłoczy.
Każdy chce służyć ojczyźnie i panu,
I życiem stwierdzić prawo Alkoranu.
U szczytu bramy cesarskiej z wysoka,
Na najbogatszym złotogłowiu szyta,
Sklni się ozdobna chorągiew proroka,
Drogiemi hafty i perły okryta.
Nie śmie lud trwożny podnieść w górę oka,
Z strachem wyznanie wiary na niej czyta.
«Jeden Bóg tylko wszechmocny, niezmierny,
«Jeden Mahomet, prorok jego wierny.»
Skoro się tylko zdaleka wskazała,
Dały się zewsząd słyszeć grzmotne huki:
Wrzaskiem ją rzesza Janczarów witała,
I Spahy w świetne uzbrojone łuki.
Ziemia w odgłosach ogromnych zadrżała,
I siedmiotulne skłoniły buńczuki:
Powstał i Osman, zniżył hardą głowę,
A Mufty taką uczynił przemowę:
«Wierni! wybrani wśród narodów wiela.
«Na czyny święte i waleczne sprawy,
«Prawowiernego syna Izmaela!
«Idźcie za hasłem nieśmiertelnej sławy,
«Idźcie z weselem na nieprzyjaciela!
«Wyrok wam nieba ogłaszam łaskawy:
«Znak Mahometa, wzniesion na powietrze,
«Blaskiem niewiernych zagnębi i zetrze.
«A ty, o wielki rządco wszystkich wiernych!
«Ciesz się zawczasu prac dzielnych zapłatą,
«Znajdziesz nagrodę twych czynów niezmiernych,
«Gdy naród wzniesiesz, zwyciężonych stratą:
«Dokonaj resztę nędznych i mizernych,
«Niechaj zdziwieni wszyscy patrzą na to,
«Niechaj drżą hardzi, Ty żyj jak najdłużéj,
«A jak powinien, niechaj ci świat służy.»
Zatem prorockie xięgi w ręce bierze,
I czyta baśnie swego Alkoranu;
A kiedy skończył bezbożne pacierze,
Dumnemu naprzód błogosławi panu,
Potem waleczne wzmiankuje rycerze,
I lud powszechny wszelakiego stanu:
Dopomagają jego towarzysze,
Liczne Santony, Mołny i Derwisze.
Gdy się tak pierwsze obrządki skończyły,
Powrócił cesarz w zamek Carogrodu:
Nie raz się basze na dywan schodziły,
Żeby uniknąć wszelkiego zawodu;
Zewsząd się liczne zaciągi śpieszyły,
I jak najpilniej ciągnęły od wschodu.
Surowy rozkaz ściąga wojska liczne,
Okryły wkrótce pola okoliczne.
Z dalekich krain roty pozbierane,
Kwapią na wyszłe od tronu wyroki:
Gdzie Eufrat wody szeroko rozlane
Pędzi pomiędzy nadbrzeżne opoki,
I kędy Tygrys spławy pożądane
Nosi, w swych nurtach szybki i głęboki;
I gdzie Araxes szumiący na głazie,
Rwie twarde brzegi w skalistym Kaukazie.
Ogromnym spadkiem kędy Nil wspaniały
Wchodzi, i Egypt wolnym biegiem porze,
Żyżną powodzią orzeźwia kraj cały,
I siedmiorakim wstępem wpada w morze.
Stawa Numidów poczet okazały,
I Maurytany najpierwsze w wyborze.
Mnogiemi tłumy nadchodzą w też tropy,
Z zapadłych krain czarne Etyopy.
Piaszczystych stepów błędliwi mieszkańcy,
Idą Araby słońcem ogorzałe,
Nadmorskich brzegów idą krnąbrni brańcy.
Fezu, Algieru junaki zuchwałe:
Idą prorockiej ziemi wychowańcy,
Mekki z Medyną hufce okazałe.
Za niemi poczty ochotników wielu,
Od puszcz Libańskich i góry Karmelu.
Któż objąć zdoła mnogość zjadłej dziczy?
Snują się coraz tłumy niezliczone,
Patrzy monarcha na lud hołdowniczy,
Patrzy z weselem na półki skupione.
Już mnogie państwa mniema mieć w zdobyczy,
Pasł tym widokiem żądze rozjuszone,
A dumny mocą swego majestatu,
Wzniósł się nad człeka, i pogroził światu.