Wojna i pokój (Tołstoj, 1894)/Tom IX/LI

<<< Dane tekstu >>>
Autor Lew Tołstoj
Tytuł Wojna i pokój
Tom IX
Wydawca J. Czaiński
Data wyd. 1894
Druk J. Czaiński
Miejsce wyd. Gródek
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Война и мир
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom IX
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


LI.

— Spędzi ze mną czas jakiś — tłumaczyła Piotrowi księżniczka Marja. — Hrabstwo Rostow złączą się z nami niebawem... Biedna hrabina litość budzi w każdym, tak ją złamała śmierć syna najmłodszego... I Nataszka potrzebuje porady lekarskiej, to też zabrałam ją gwałtem ze sobą jadąc do Moskwy.
— Niestety! kogoż z nas los oszczędził w tych czasach okropnych? — westchnął ciężko Bestużew. — Zapewne wiadomo paniom że to nieszczęście nastąpiło w sam dzień naszego uwolnienia z rąk Francuzów... Widziałem go... cóż to był za śliczny chłopak!
Nataszka milczała; oczy jej tylko łzami zalśniły.
— W tak strasznym wypadku niemożliwą jest pociecha — Piotr mówił dalej. — Mowa ludzka nie ma słów aby ukoić ból tak ciężki! Dla czegóż?... pytamy mimowolnie... Dla czego padł ten drogi chłopiec, zaledwie z pączka rozkwitający? pełen życia i krasy młodzieńczej!
— Tak tak — potwierdziła Marja. — Nam też obecnie jest podwójnie i nieodzownie potrzebną wiara niczem niezachwiana.
— To wielka prawda — Piotr odrzucił.
— Dla czego? — spytała Nataszka patrząc nań przenikliwie.
— Jakto dla czego? — Marja rzekła z wyrzutem. — Przecież myśl sama o tem co czeka tych...
— Dla tego — Piotr jej przerwał w pół słowa — że tylko ten który silnie wierzy w Boga wszechwładnego i poddaje się z pokorą i rezygnacją Jego wyrokom zawsze najsprawiedliwszym może znieść takie straty i nie upaść pod takiemi ciosami, jakieście panie obie przeszły i jakich doświadczyłyście ostatniemi czasami.
Nataszka poruszyła usta jakby chciała coś na to odpowiedzieć. Wstrzymała się jednak gdy Piotr zaczął wypytywać się z żywością o szczegóły ranienia i choroby śmiertelnej księcia Andrzeja, zwracając się z tem do Marji. Teraz ochłonął już był z pierwszego wrażenia i pozbył się ubezwładniającego pomieszania. Czuł jednak że stracił jednocześnie dawniejszą swobodę zupełną. Przyznawał w duchu że przestał być wolnym, mając obecnie nad sobą kogoś na którego sądzie i dobrem o nim mniemaniu, zależy mu więcej aniżeli na opinji reszty świata. Wśród rozmowy troszczył się o to bezustannie, czy to lub owo zdanie przez niego wypowiedziane podoba się Nataszce, osądzając sam siebie z jej punktu zapatrywania się na świat i ludzi. Marja zrazu wahała się i zaczęła opowiadać dość niechętnie o chwilach ostatnich Andrzeja. Widziała atoli w Piotrze tak wiele współczucia, tak serdeczne zainteresowanie szczegółem najdrobniejszym, głos tak mu drżał a oczy łzami zachodziły, że to ją skłoniło do wynurzenia przed nim myśli najskrytszych, do malowania słowami obrazów najboleśniejszych, których dotąd bała się wywoływać w własnej pamięci.
— A więc uspokoił się, złagodniał przed śmiercią?... On bo zawsze miał jedyny cel w życiu, do którego dążył wszelkiemi siłami swego ducha: być dobrym i szlachetnym w całem najrozciąglejszem znaczeniu tego słowa... Dla czegóż miałby był obawiać się śmierci? Jeżeli i miał jakie wady drobne... wszystkie za życia odpokutował!... Jakże musiał się czuć szczęśliwym zobaczywszy panią przy sobie! — kończył patrząc na Nataszkę łzawemi oczyma.
Drgnęła nerwowo i głową skinęła. Wahała się i ona czy ma mówić o zmarłym, czy zachować wszystko w głębi serca.
— Tak — przemówiła wreszcie głosem cichym i stłumionym — było to wielkiem szczęściem dla mnie szczególniej... A i on... — starała się zapanować nad gwałtownem wzruszeniem — pragnął tego również... przyzywał mnie... poszłam zatem do niego, i... nie odstąpiłam do końca!
Głos jej złamał się. Poczerwieniała, przycisnęła serce oburącz, i mówiła dalej coraz prędzej i z coraz większą egzaltacją:
— Gdym z Moskwy wyjeżdżała nie wiedziałam o niczem. Nie śmiałam pytać o niego... Na raz Sonia powiedziała że jedzie razem z nami... Nie mogłam jeść ani usnąć... nie wyobrażałam sobie dokładnie w jakim stanie się znajduje! pragnęłam li jednej rzeczy: zobaczyć go!
Drżąca i zdyszana opowiadała głosem urywanym ale jednym ciągiem bez przerwy to, o czem dotąd przed nikim nie wspomniała, jakie zniosła męki piekielne przez trzy tygodnie podróży i pobytu w Jarosławiu. Piotr zasłuchany i zapatrzony w Nataszkę nie myślał ani o Andrzeju, ani o śmierci, ani nawet o tem o czem ona mówiła. Czuł tylko litość najwyższą nad nią, wyobrażając sobie żywo ile musi cierpieć wywołując w pamięci szereg obrazów tak ponurych i na wskroś bólem przeszywających jej biedne serce. Nataszka zdawała się ulegać w tej chwili jakiejś mocy obcej, niewidzialnej a wszechwładnej. Mieszała szczegóły najbłachsze z myślami najskrytszemi. Wracała po kilka razy do pewnych scen i nie była w stanie wstrzymać słów potoku. Zapukano z lekka do drzwi. Dessalles pytał z tamtej strony czy wolno mu wejść ze swoim uczniem?
— I to wszystko! wszystko! — wykrzyknęła Nataszka zrywając się gwałtownie z rękami kurczowo załamanemi. Rzuciła się ku drzwiom, które otwierał właśnie mały Mikołcio, uderzyła o nie głową i zniknęła za ciężką portjerą, z jękiem serce rozdzierającym: czy z bólu fizycznego, czy też z nadmiaru cierpień moralnych?
Piotr który wzroku od niej nie odrywał, uczuł, skoro ją stracił z oczu, że znowu jest samotnym, opuszczonym jak świat długi i szeroki!
Obudziła go Marja z głębokiej zadumy, zwracając jego uwagę na chłopaczka wchodzącego. Podobieństwo synka do ojca zmieszało i do tego stopnia Piotra rozrzewniło, że uściskawszy dziecię zalał się łzami, nie będąc w stanie opanować rozrzewnienia. Odwrócił się szybko łzy nieznacznie ocierając. Wstał aby pożegnać księżniczkę gdy ta go prawie przemocą zatrzymała:
— Nie odchodź tak wcześnie hrabio kochany, proszę bardzo. Obie z Nataszką siedzimy zawsze aż późno w noc. Wieczerza gotowa, zejdź na dół do sali jadalnej i zaczekaj tam chwilkę na nas. Przyjdziemy niebawem... Wiesz hrabio że pierwszy raz od śmierci mego brata słyszałam Nataszkę mówiącą tak wiele, i z takiem wylaniem myśli i uczuć najtajniejszych!






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Lew Tołstoj i tłumacza: anonimowy.