Wojna i pokój (Tołstoj, 1894)/Tom VI/XXXII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Lew Tołstoj
Tytuł Wojna i pokój
Tom VI
Wydawca J. Czaiński
Data wyd. 1894
Druk J. Czaiński
Miejsce wyd. Gródek
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Война и мир
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom VI
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XXXII.

Piotr postanowił skoro żona jego pogoniła za nim do Moskwy, wynieść się z tamtąd, aby nie mieszkać z nią pod jednym dachem. Przyczyniło się wielce do tego i wrażenie, które odczuwał silnie ostatniemi czasami, przy każdem zetknięciu z Nataszką. Odjechał zatem do Tweru, aby tam odwidzić wdowę po zmarłym Bazdejewie. Ta była mu obiecała pożyczyć do przeczytania rozmaite papiery w rodzaju pamiętnika, które zostały po nieboszczyku.
Oddano mu po powrocie z tamtąd list Marji Dmytrówny, w którym prosiła go usilnie, aby przyszedł jak najprędzej w celu naradzenia się nad sprawami wielkiej doniosłości i znaczenia, a które tyczyły się Andrzeja i Nataszki. Piotr unikał starannie od pewnego czasu widoku Nataszki, czuł się bowiem pociągnięty ku niej silniej i gwałtowniej, niż przystało na człowieka żonatego i przyjaciela od serca jej narzeczonego. Mimo tych rozsądnych postanowień, los uwziął się był, jak się zdawało, aby ich wiecznie razem sprowadzać.
— Co się tam stało? — dumał ubierając się na wizytę do Marji Dmytrówny. — Cóż mnie do tego?... Byle ten Andrzej raz już powrócił i wziął z nią ślub jak najrychlej.
W chwili gdy mijał jeden z bulewarów, ktoś na niego zawołał:
— Piotrze! Dawno powróciłeś?
Odwrócił się. Para pysznych rumaków, białych jak mleko, czystej krwi arabskiej, unosiła sanki równie uderzające kształtem konchy, elegancją wykonania, i kosztownem futrem rysiem, które je okrywało. Powoził Anatol w przeciwnym kierunku. Obok niego siedział towarzysz nieodstępny Makarin. Anatol z kołnierzem wysoko podniesionem, od futra bobrowego, siedział w sankach prosto i sztywnie, według mody przyjętej w owej epoce, przez młodzież prawdziwie dystyngowaną i wysoko urodzoną. Na głowie miał kapelusz trójgraniasty, z białym pióropuszem, włożony trochę na bok, naprzód nasunięty, tak że widać było całą fryzurę, misternie ułożoną i zlaną woniącemi olejkami. Lekki pył śniegu, okrywał niby srebrnym pudrem, jego ciemne pukle.
— Przebacz mi Panie Boże! — westchnął Piotr mówiąc w duchu. — Ten oczajdusza Anatol, to w końcu mędrzec prawdziwy! Nie widzi niczego po za przyjemnością chwili obecnej. O nic się nie troszczy i niczem się nie zaniepokoi. Wygląda też zawsze świeżo i zdrowo, niby ryba w wodzie. Czegóżbym nie poświęcił, żebym mógł zmienić siebie w głupca podobnego jemu?!
Lokaj zdejmujący z Piotra futro w przedpokoju, zapowiedział mu, że jego pani czeka na gościa w swoim sypialnym pokoju.
Przechodząc przez salon, spostrzegł Nataszkę siedzącą nieruchomie w okna framudze. W jej twarzy żółtej i zbiedzonej, malował się wyraz uporu zaciętego. Gdy zobaczyła Piotra wchodzącego, wstała marszcząc brwi groźnie, i wyszła natychmiast skinąwszy mu głową zaledwie.
— Co tu się stało? — zawołał Piotr od progu z najwyższym niepokojem, wchodząc do sypialni Marji Dmytrówny.
— A! dzieją się śliczne rzeczy! — odrzuciła ironicznie. — Dobiegam do sześćdziesiątki, alem dotąd nie patrzyła na wstyd podobny! — Wziąwszy słowo od Piotra, że zachowa wszystko w najgłębszej tajemnicy, opowiedziała mu szczegółowo, jak Nataszka zerwała z narzeczonym, bez wiedzy rodziców, a przyczyną do tego, jest szalona miłość dla Anatola. Nie zataiła i tej okoliczności, że w tej całej awanturze umaczała grubo ręce hrabina Bestużew, ułatwiając obojgu schadzki w swoim domu. Jak w końcu Nataszka, oszalawszy do reszty, pod niebytność ojca, postanowiła uciec z Anatolem i wziąć z nim ślub potajemnie.
Piotr słuchał z ustami otwartemi, nie wierząc własnym uszom! Czyż podobna, żeby Nataszka, to dziecię tak piękne i rozkoszne, kochane tak namiętnie przez Andrzeja, mogła zająć się takim głupcem kwadratowym, jak Kuragin? W dodatku Piotr wiedział doskonale, że łotr nikczemny, żonaty od dawna; a ta szalona dziewczyna zrywa dla niego z narzeczonym, i przyzwala na wykradzenie! To nie mogło mu się w głowie pomieścić.
Ładnej i sympatycznej twarzyczki Nataszki, nie mógł posądzić w żaden sposób o taką podłość! nie przypuszczał żeby te rysy anielskie, mogły iść w parze, z takiem wstrętnem zepsuciem, z taką głupotą i tak potwornem okrucieństwem!
— Najwidoczniej, wszystkie one podobne jedna do drugiej! — pomyślał. — Nie jam tylko złączył się z kobietą złą i przewrotną!... — Serce mu się nie mniej krwawiło, odczuwając cios srogi, zadany jego druhowi najserdeczniejszemu. — Ileż ucierpi na tem jego duma? — powtarzał w duchu raz po raz. — Co za boleść! co za wstyd dla biednego Andrzeja!... — Im więcej ubolewał nad przyjacielem, tem czuł wzrastającą w nim odrazę i najwyższą pogardę dla Nataszki, która przed chwilą przesunęła mu się po pod oczy, pozująca na istotę zlodowaciałą na wszystko na świecie... Ani domyślał się niestety! ile pod tą maską apatycznej obojętności, kryje się w duszy dziecka biednego, rozpaczy, wstydu i upokorzenia. — Chciała go poślubić?... Ależ to niepodobna!... Anatol od lat kilku żonaty!
— Żonaty?! — Marja Dmytrówna ręce załamała. — Coraz lepiej! niema co mówić!.. A łotr! a zbój nikczemny! Ona, która czeka na niego, spodziewa się co chwila solennych oświadczyn!... Tym razem przynajmniej dowie się o wszystkiem!... Ja podejmuję się, zedrzeć jej łuskę z oczów!
Piotr wtajemniczył ją w cały przebieg tej sprawy zawikłanej, poczem Marja Dmytrówna, ulżywszy sobie, całym gradem obelg i złorzeczeń dosadnych, rzuconych na Anatola, błagała Piotra usilnie, żeby zmusił szwagra do opuszczenia Moskwy. Lękała się, żeby ojciec Nataszki, lub Andrzej, którego spodziewano się lada dzień, nie wyzwali łotra na pojedynek. Rada by więc była ukryć przed nimi tę całą nieszczęsną awanturę. Piotr nie mogąc zrozumieć na razie, doniosłości i skutków tak olbrzymiego skandalu, przyobiecał uroczyście, działać w tym samym kierunku.
— Przed biednym ojcem ani słowa. Pojmujesz mnie przecie? Miej że się kochany hrabio na baczności, żebyś się z czem nie wygadał przed Rostowem. Idę z nią się rozmówić. Wszak zostaniesz u mnie na obiedzie, nieprawdaż?
Rostow wszedł za chwilę później do pokoju, zmięszany i zaniepokojony. Córka przyznała mu się w końcu, że zerwała z Bołkońskim wszelkie stosunki.
— Nieszczęście prawdziwe, hrabio kochany, skoro w tym wieku dziewczątka są bez matki, oddane samym sobie. Żałuję teraz, wyznam ci szczerze, żem tu przyjechał... Czy wiesz co nam wystrychnęła? W obec ciebie nie potrzebuję zachowywać tego w tajemnicy. Zerwała z Andrzejem wszelkie stosunki samowolnie, nie pytając nikogo o radę. Bogiem a prawdą, to małżeństwo nie uważałem nigdy za stosowne. Książę był wielką partją, pod każdym względem, ale brać ślub przeciw woli ojca, wydawało mi się bądź jak bądź, złą wróżbą na przyszłość. Nataszka znajdzie jeszcze takich na tuziny, którzy będą pragnęli jej ręki. Co mnie w tem wszystkiem najbardziej razi, to, że byli narzeczonymi prawie od roku, i że zresztą nie powinna była uczynić kroku tak stanowczego, nie poradziwszy się wpierw rodziców... To też biedactwo aż zachorowało ze zmartwienia. Bóg raczy wiedzieć, co jej tak dolega? Tak, tak, hrabio kochany, wszystko idzie na opak, skoro córka w tak młodym wieku zostanie bez matki.
Piotr widząc staruszka tak przygnębionego tą całą historją, chciał wprowadzić rozmowę na inne tory, ale Rostow wracał uparcie do tego samego przedmiotu.
— Nataszka jest jeszcze trochę cierpiąca — przemówiła Sonia, wchodząc w tej chwili, z wzruszeniem i łzami w głosie, które nadaremnie starała się stłumić — pragnie jednak widzieć cię panie hrabio... Jest w swoim pokoju... i Marja Dmytrówna jest tam również... Prosi, żebyś raczył ją od widzieć...
— To, to, to! — wie żeś hrabio kochany w ścisłej zażyłości z Bołkońskim i chce prawdopodobnie, powierzyć ci coś, co się jego tyczy osobiście — Rostow wtrącił. — Boże, Boże! tak wszystko układało się doskonale, a tymczasem obecnie! — Wyszedł ściskając oburącz swoją biedną, siwą głowę, nie nawykłą do podobnych zgryzot i kłopotów.
Marja Dmytrówna zaniosła natychmiast Nataszce wiadomość, że Anatol jest żonaty. Nie chciała jej wierzyć, i zażądała, żeby jej to sam Piotr powtórzył. Była blada jak ściana, i jakby z bólu skamieniała. Wpatrzyła się przenikliwie w Piotra wchodzącego, wzrokiem gorączką pałającym. Nawet mu głową nie skinęła, badając tylko, jakby chciała odgadnąć, czy ma przed sobą jednego więcej wroga, jej ukochanego Anatola? Po za nim, cóż ją świat cały obchodził!
— Bestużew wie o wszystkiem — bąknęła Marja Dmytrówna. — Przekonasz się z jego własnych ust, czym cię okłamywała.
Nataszka podobna do biednej sarenki, obsaczonej ze wszystkich stron sforą psów i strzelcami, przenosiła z jednych na drugich wzrok błędny i przerażony.
— Nataljo Stefanówno — przemówił Piotr wahająco, z oczami spuszczonemi, w tej chwili bowiem uczuł w sercu najgłębszą litość dla tej nieszczęśliwej, a wstręt najwyższy do misji, którą mu spełnić kazano. — Prawda czy fałsz, mniejsza o to, ponieważ i tak...
— Więc to kłamstwo, on nie jest żonaty!...
— Żonaty na pewno... to niestety nie ulega wątpliwości...
— Żonaty od dawna? Daj mi na to hrabio słowo honoru.
— Daję na to słowo moje! żonaty od pięciu lat.
— I jeszcze jest tutaj? — spytała głosem złamanym.
— Nie inaczej. Spotkałem się z nim przed chwilą.
Nie była w stanie mówić dłużej. Dała znak ręką, żeby ją samą zostawili. Czuła że ją siły opuszczają.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Lew Tołstoj i tłumacza: anonimowy.