Wskazania żołnierskie/Cierpliwość

<<< Dane tekstu >>>
Autor Wacław Sieroszewski
Tytuł Wskazania żołnierskie
Pochodzenie Bibljoteka „Żołnierza Polskiego“
Wydawca Wydawnictwo Redakcji „Żołnierza Polskiego“
Wydanie drugie
Data wyd. 1920
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Cierpliwość.

Cierpliwość pochodzi od słowa „cierpienie“ i wyraża zdolność do spokojnego i rozumnego przemagania wszelkiego bólu, wszelkiej dolegliwości.
Zwierzę, kiedy go co urazi, natychmiast rzuca się, wierzga i bije, przez co zazwyczaj powiększa swoje cierpienia. Człowiek rozumny stara się szybko zbadać źródło bólu, aby go spokojnie usunąć. Są jednak dolegliwości, których usunięcie wymaga czasu. Te człowiek doświadczony znosi cierpliwie, rozumiejąc, że gniew nie ma sensu względem rzeczy niepodległej jego bezpośredniej władzy.
Wojna jest bólem świata, ale, aby ją usunąć, tak dużo trzeba zmienić w rzeczach i duszach ludzkich, że długo jeszcze pewnie istnieć będzie. Ból wojny przedewszystkiem spada na żołnierza, gdyż on jest tą obroną, tą tarczą, która życie i serce narodu kryje przed zabójczemi ciosami nieprzyjaciół. Dlatego tłem duszy żołnierza musi być wytrzymałość na cierpienie, musi być cierpliwość.
Cierpliwość bywa rozmaitą zależnie od natury człowieka.
Są cierpliwi przez upór, są cierpliwi przez lenistwo, są cierpliwi z obowiązku. Jedni mają cierpliwość zaciętą, gniewną i chmurną, inni — spokojną, łagodną, jeszcze inni — zimną… Ale najcenniejszą dla żołnierza jest cierpliwość… wesoła.
Ile to dowcipów i żartobliwych pisemek urodziło się w tych ohydnych norach podziemnych nad Nidą, gdy w czasie deszczu żołnierz nietylko spał w błocie, ale miał błoto dookoła siebie, żył w błocie, jak żuk w nawozie; błoto zaciekało mu za kołnierz, chlupało w butach, kapało nawet do kubka z herbatą. „Nie martw się, bracie, — jedno wyschnie, a drugie się wypije!“ — pocieszali starzy żołnierze niecierpliwych towarzyszy. Tam, w tych wilgotnych ziemiankach, narodził się „Reluton“. Pod Konarami, gdy koledzy wyrażali uznanie oddziałowi, co przy szturmie cmentarza przeleżał kilkanaście godzin pod gradem kul bez jadła i napoju, żołnierze odpowiedzieli, śmiejąc się: „gorzej, relutony, bo bez papierosów!…“
Istota cierpliwości też bywa rozmaita. Chwalimy cierpliwość żołnierza, który, bez zbytnich klątw, czeka głodny w długim ogonku na swoją kawę. Przyjemną jest cierpliwość żołnierza mozolnie czyszczącego zardzewiały karabin. Ale zupełnie inaczej cierpliwym musi być żołnierz w rezerwie, na warcie, na placówce, na daleko wysuniętych, niebezpiecznych „czujkach“. Często, śmiertelnie znużony walką lub pochodem, przemokły na jesiennej szarudze, albo przemarzły od wichury i śnieżycy, zmaga się wartownik z ogarniającą go słabością, z walącą go z nóg sennością, palcami podtrzymuje opadające bezwładnie na oczy powieki… Noc, mgła, szum burzy gnębią go, samotność napełnia tęsknicą. A mimo to nie gniewa się, nie złorzeczy nikomu, lecz cierpliwie wsłuchuje się w tajemnicze otoczenie, przejęty jedyną obawą, by nie pozwolić zaskoczyć znienacka towarzyszy, którzy jego czujności zawierzyli swe życie. Nuda szarych godzin wlecze się nad wartownikiem, który pilnuje składów broni, żywności, amunicji, a bez których armja ginie.
Cierpliwość polskiego żołnierza płynie z cierpliwości polskiego ludu. Znosi on bez szemrania głód niewygody, niekiedy doprawdy nadmierne.
Pamiętam odwrót z Kielc przez Morawicę do Wielkich Grabek — czterdzieści z góra kilometrów. Dzień był bardzo gorący. Piechota nasza, biała od kurzu, szła w pełnym rynsztunku i z podwójną ilością ładunków, szła od świtu do nocy, mijając piechurów niemieckich, za którymi chłopi polscy wieźli na wozach tornistry i plecaki. Mimo to niektóre oddziały niemieckie nie doszły do miejsca przeznaczenia. A nasze młode, niewytrenowane wojsko doszło, choć zdarzyło się parę wypadków, że żołnierz potknął się, upadł, aby więcej nie powstać. Nadomiar był głód, kwatermistrze nie zdołali nigdzie zgromadzić dosyć pożywienia, gdyż idący przodem austrjacy wszystko zabierali, ba, wodę w studniach wypijali do dna. Wojsko położyło się spać głodne i spragnione, a nazajutrz wstało raźne i wesołe i pobiło moskali pod Staszowem.
Niezmiernie warowny przyczółek pod Józefowem, który austrjaccy generałowie nazwali „Gibraltarem“ i na którego zdobycie przeznaczyli dwa tygodnie, Józef Piłsudski zdobył w trzy dni, dzięki niezwykłej cierpliwości żołnierza, który wolniutko, pod palącem słońcem, pełznał przez otwarte pola zbożowe, ostrzeliwane z karabinów i dział.
Ale jest jeszcze jeden niezmiernie ważny rodzaj cierpliwości żołnierskiej, to cierpliwość bojowa. W boju nie trzeba się gorączkować. Gorączkowość jest blizką sąsiadką popłochu, podczas gdy cierpliwość jest rodzoną siostrzycą odwagi. Gdy wokoło wszystko wre, pali się, porusza, biegnie i nawołuje, trudno jest nieraz ustać na miejscu. A tymczasem trzeba czekać rozkazu, gdyż umiejętnie, w porę, nie przed czasem użyte rezerwy, łowią nieprzyjaciela zanim zdoła zmienić szyk lub się cofnąć.
„Cierpliwość jest pierwszą cnotą żołnierza a męstwo — drugą!“ — mówił komendant Piłsudski i umiał cnotę tę ćwiczyć w swoich żołnierzach.
Pod Laskami taki się ułożył obyczaj, że po kolacji, koło godziny 11–12, zaczynała się strzelanina. Z początku tu i tam rozlegały się pojedyncze strzały, potem szereg strzałów, odzywały się z obu stron karabiny maszynowe i zaczynała się na całej linji kanonada… Wichura ognia, czasem godzinę i więcej, przewalała się wzdłuż pozycji, drżąca, febryczna fala strachu i podniecenia szła coraz dalej i dalej, rozbrzmiewała coraz głośniej, po okolicy, oświetlanej zielonkawym ogniem rakiet, głaskanej biało-sinemi skrzydłami reflektorów… Nareszcie odzywały się basem działa i wkrótce wszystko milkło. I działo się tak co noc. Żołnierz zgorączkowany, niewyspany, był we dnie wątły i niemrawy. I nikt nie wiedział powodu tych nocnych niepokojów, powstawały niewiadomo gdzie, w sercu jakiegoś pojedyńczego, wylękłego żołnierza i, jak iskra prochu, zapalały trwogę w sercach innych. Aż Piłsudski wydał surowy rozkaz, że nie wolno strzelać pod żadnym pozorem tylko do widomego celu! Dziwne wrażenie sprawiały po tym rozkazie polskie okopy ciche, milczące wśród powszechnej nocnej burzy. Ale podziałało to uspakajająco. Strzelanina po paru nocach ustała. Żołnierze w dzień bili się, a w nocy wypoczywali, albo jak się bili, to już naprawdę… „Ale pierwszy raz wstrzymać się w powszechnym ogniu od strzelania było bardzo trudno!“ — mówili żołnierze.
Jeszcze trudniej wstrzymać się od strzelania w prawdziwym boju, a jednak często trzeba.
Na wojnie nie można dawać wodzy swej niecierpliwości, bo ona gubi. Przestrzegać to powinien i żołnierz i dowódca. Cierpliwość pomaga zwycięstwu, a zwycięstwo jest celem żołnierza.
Ale cierpliwość, która jest cnotą u żołnierza, ponieważ jest rozwagą czynu, siostrzycą męstwa, jest hańbą i zakałą u niewolnika, ponieważ jest podszeptem słabości i lęku.
Cierpliwość żołnierza broni wolności, cierpliwość niewolnika utrwala niewolę narodu.
Pamiętajcie o tem żołnierze!






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Wacław Sieroszewski.