Wspomnienia z maleńkości/Notatka
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Wspomnienia z maleńkości |
Wydawca | Spółdzielnia Księgarska „Książka“ |
Data wyd. | 1924 |
Druk | L. Bogusławski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
1. POCHODZENIE.
Odczytywałam dyktowane mi przed rokiem opowiadania dzieci ze wsi. Słuchały z niezwykłem ożywieniem. Popłynęły wspomnienia. Trzeba było rozłożyć czytanie na 2 — 3 dni. W sypialniach, w uczelni, umywalni, korytarzach — mówiono o przeszłości. Zapytałam: „może kto chciałby spisać?“ Zgłosiły się.
2. SPOSÓB SPISYWANIA.
„Chciałeś podyktować swoje wspomnienia, masz chęć teraz?“ — Chce, albo nie chce. — Żadnej zachęty z mojej strony nie było.
Pytań nie stawiałam żadnych. Jeśli pytałam, — to w nawiasie notowałam. — Nie reagowałam zupełnie, ani uśmiechem, ani wykazaniem zainteresowania. — Pisałam jak automat.
SPOSÓB OPOWIADANIA.
JANEK — opowiada piszącej, patrzy w oczy, gestykuluje. Kończy. Chciałby jeszcze. O jej! tyle ma tych wspomnień. Ale nie ma czasu, już niema czasu, już się musi spieszyć, musi iść.
Dyktuje tak pośpiesznie, gwałtownie, że trzeba powstrzymywać. To przeszkadza jemu. — No! chciałby powiedzieć odrazu, prędko! Oj — tak wolno! O jej — jak wolno Pani pisze. Samby wolał pisać, albo nie, to także będzie wolno..
STAŚ — dyktuje wolno, równomiernie, pojedyńczemi słowami, jak dyktando słabo piszącemu uczniowi. Często pyta: już? Nie patrzy ani na mnie, ani na kajet, ani przed siebie. — Jeśli tak można określić, patrzy w siebie. Poważny, skupiony, ze zmarszczonym czołem. Głośno myśli. Nie zgadza się by kto był w pokoju. Gdy kto stuka, milknie. Patrzy z przykrością we drzwi.
STASIEK — drzwi muszą być zamknięte. Najlepiej na klucz. Bo jeszcze kto wejdzie. Ręce w tył, spaceruje, — brwi zmarszczone. Mówi zdecydowanie — ale do siebie. Przerwy dłuższe. Namysł, skupienie. Powaga uroczysta.
WACEK — Mówi ze wzruszeniem, nierówno, głos się zacina, jakby łzy w głosie; przeżywa to co mówi. — Gdy opowiada o kim, ma się wrażenie, że widzi go — tu — ot tu!
Nikt nie może być obecny. — Gdy opowiada — ma się wrażenie, że jakby szukał pomocy czyjejś.
ZYGMUŚ — Z lekkim uśmiechem, bez wysiłku, nie mówi ani do siebie, ani do nikogo, ale do tego papieru, na którym się pisze. Lubi gdy już jest napisane. Interesuje go — jak to brzmi. Prosi, by przeczytywać ustępy, a potem całość. Wsłuchuje się. Jedno się podoba — i wtedy uśmiecha się wesoło; coś innego nie podoba się: — skrzywienie lekkie w twarzy — „To źle“ — mówi.
WITUŚ — Urywanemi, pojedyńczemi wyrazami — opowiada. Bez przejęcia, monotonnie. Czasem niespokojne wejrzenia.
STEFAN — monotonnie, głosem sennym, — miarowo, opowiada. Żadnego żywego błysku w twarzy, w oczach. Lubiłby opowiadać dużo. — Chciałby na pamiątkę to wszystko spisać.
MIRUŚ — cicho na palcach podchodzi. Nie mówi, tylko patrzy na drzwi, uśmiecha się, zaciera ręce. — „Chciałbyś, żeby drzwi zamknąć na klucz, by nikt nie przychodził?“ — Tak. — Kiwnięcie główką, nieśmiały uśmiech. Gdy zaczyna opowiadać, głos z cichutkiego staje się coraz donioślejszy, wreszcie nienaturalnie głośny. — (Charakterystyczne powtarzanie poraz drugi wyrazów, na które chce silniejszy nacisk położyć). Nieśmiałość swą — opowiadając — zatraca. Staje się głośnym, figlarnym chłopakiem, uśmiecha się opowiadając, śmieje się do tego co było. Żywa gestykulacja.
Pytam go: może narysować chcesz obrazek do opowiadań? — Dobrze, odpowiada z prostotą, niech pani da mi papieru. Wziął papier — usiadł przy stołeczku i w kwadrans potem obrazek gotowy. Poważnie, bez zażenowania dał objaśnienia.
OLESIA — Twarzyczka surowa, ani jednego uśmiechu. Surowo, zdecydowanie opowiada samej sobie. Cały czas patrzy w okno. Zupełnie nie interesuje się, czy zdążyłam zapisać, czy nie. Mówi — jednym ciągiem — bez przerwy.
Skończyła — i bez słowa — z surową powagą wyszła.
WIKTOR — Z żartobliwym uśmiechem.
HENIA — Drażliwe wspomnienia według sądu człowieka dorosłego. Dla niej — miłe — bo tajemnicze, niezwykłe. — „Dlaczego chciałaś to opowiedzieć?“ — pytam. — „Bo chciałam“ — z miną mówiącą: a czemu nie miałabym opowiedzieć?
STEFAN — Woli niż dyktować — pisać do dziennika. A potem — Niech pani przepisze, jak zechce. — Można? „Nie wszystko można. Ja zaznaczę, które można“.
EDMUND.
Rozpytywałam o rodzinę, o życie dawne. — Opowiadał coraz obszerniej. Pytam „Może chciałbyś, bym zapisała. Gdy będziesz starszy, będzie ci miło przeczytać, przypomnieć sobie“. — Dobrze. — Ale zesztywniał, nieufne wejrzenie. — Boi się. Nie ufa.
Szybko urwał. „Już wszystko“.
JÓZIO — Nieśmiało: „Ja opowiem“ — Edmund żywo: „Ja za ciebie powiem, co ty tam wiesz“. Józio: „Sam chcę“ — patrzy nieśmiało na Edmunda. Józio: „Edmund, wyjdź“ — Wyszedł. — Gdy kto drzwi otworzył, Józio podbiegał, zamykał, oglądał się na drzwi, czy naprawdę zamknięte. — Dalsze uwagi — notowane odrazu.
Styczeń — luty r. 1921.