Wspomnienia z wygnania 1865-1874/VIII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Zygmunt Wielhorski
Tytuł Wspomnienia z wygnania 1865-1874
Wydawca Zygmunt Wielhorski
Data wyd. 1875
Druk Ludwik Morzbach
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
VIII.
Przemysł i handel.

Biedniejszy lud tamtejszy ma dwojaki sposób zarobienia cokolwiek więcej, dla opędzenia niektórych koniecznych potrzeb, wymagających gotowego grosza i dla opłacenia podatków. Naprzód spław drzewa na wiosnę, powtóre myśliwstwo zwane tam promysłem. Myśliwego mienią promyszlnikiem.
Spław drzewa odbywa się zaraz po odpłynięciu kry. W lesistych powiatach, Solwyczegodzkim, Sereńskim, Usłwylskim i Nikolskim, kupcy zakupują miliony kloców, które spławiają do Archangielska, a ztamtąd wysyłają morzem daléj. Często tak wiele tratew razem płynie, że kiedy się jest nieco oddalonym od brzegu, zdaje się, że możnaby po nich, jak po jakim moście przejść na drugą stronę rzeki. Zarobek ten wielkie przynosi korzyści, jeśli służy pogoda, bo w takim razie sześć pajwięcéj ośm dni tratwy płyną z Wyszogrodzka do Archangielska; napowrót robotnicy dostają się statkami parowemi, które chodzą po Dźwinie; powrót trwa dwa dni, zatém robotnik w ośm, najwięcéj dziesięć dni wraca do domu i na nowo się najmuje. Takich podroży może on odbyć cztery, nawet czasami pięć, za każdą płacą mniéj więcéj 15 rubli, zatém przez miesiąc lub półtora może zarobić od 60 do 75 rubli. Inaczój się jednsk rzecz ma, gdy wieją wiatry. Wtedy miepodobieństwem jest płynąć, bo wiatr porozbijałby tratwy, które naówczas kierować się nie dadzą. Zmuszeni są zatém robotnicy przybić do brzegu i czekać ciszy. Czasami po parę tygodni stać muszą na jedném miejscu a popłynąwszy kilka mil, znowu się zatrzymywać na czas, dłuższy, tak, że podróż trwa niekiedy i dwa miesiące, a płaca biednych flisów jest zawsze ta sama, przejedzą zatém zarobek i bez grosza wracają do domu.
Drugi sposób zarobkowania stanowi, jak już powiedzieliśmy, myśliwstwo, ale nie każdy jest do tego zdatny; trzeba osobnego talentu i zamiłowania, żeby zostać dobrym myśliwym, oraz wprawiać się zaraz z lat młodocianych. Głównemi przedmiotami handlu zwierzyną są: jarząbek i biełka (wiewiórka popielata w zimie, u nas zwana popielecą). Inna zwierzyna uważana jest za podrzędną. Jarząbki łapią po większéj części w sidła i jeżeli rok jest pomyślny, to dobry myśliwy z pomocą jednego lub dwóch synów, do tysiąca par złowi już podczas przymrozków, tak, że może je przechować do zimy, aby hurtem sprzedać przybyłym z Moskwy i Petersburga kupcom.
Biełka dopiero we wrześniu zmienia swój kolor czerwony na popielaty, i wtedy dopiero zaczynają na nią polować. Polowanie to trwa dopóty, dopóki nie napada tyle śniegu, że strzelec już chodzić nie może. Cały czas sposobny przepędza on w lesie i dociera do najodleglejszych puszczy. Za całe pożywienie służą mu tylko suchary, których część nosi z sobą, resztę zaś jeszcze latem umieszcza w rozmaitych miejscach, przez które spodziewa się przechodzić — w małych budkach umyślnie na ten cel zbudowanych. Zdarza się, że kilku nieznanych sobie a kilka set wiorst od siebie mieszkających myśliwych, do téj seméj budki znoszą swoje zapasy; nie było jednak wypadku, żeby jeden drugiemu choć suchara ukradł.
Strzelby, których używają, nazywają się winłowki, otwór w nich jest tak mały, że śrót zajęczy służy im za kulę; prochu potrzebują ledwie kilkanaście ziarek. Spory róg prochu wystarczą im na cały czas polowania. Śrótu zaś nie kupują, tylko kawał ołowiu, który wykuwają na bardzo długi drut, grubości otworu strzelby. Drut ten jest tak regularny i dokładnie wykuty, że wygląda jak fabryczny.
Drut ten okręcają około siebie przez ramię, jak druciarze, a gdy potrzeba strzelbę nabić, to tylko kawałek zębami odgryzają.
Są tak wprawni w strzelaniu, że nigdy nie trafią wiewiórki gdzie indziéj jak w łepek, choćby najwyżéj na drzewie siedziała. Gdy wiewiórkę zabiją, zaraz ściągają z niéj skórkę, mięso zaś służy za pożywienie dla psa. Jeżeli rok obfituje w te zwierzątka, dobry myśliwy mający szczególniéj wprawnego psa, może ich upolować do 500 sztuk. Ceniąc sztukę przecięciowo po dwa złote, zarobić może w przeciągu 2 miesięcy, okrągłą sumkę tysiąca złotych.
Bogaci chłopi trudnią się po większéj części handlem i przyznać trzeba, że mają do tego niepospolite zdolności. Tam poznałem słuszność odpowiedzi cara Piotra I. na przedstawienie czynione mu, żeby wygnał ze swego państwa wszystkich żydów, bo wyzyskiwują chłopów: „Dla czego mam żydów wypędzać? — każdy mój kacap dzisięciu ich oszuka.“ — W rzeczy saméj, są oni nadzwyczaj przebiegli. Prosty chłop, nie umiejący ani czytać, ani pisać, prowadzi handel na kilkadziesiąt tysięcy rubli; rozdaje setkom ludzi towar swój na kredyt, nigdy się jednak ani na kopiejkę nie pomyli. Pamięć ich jest niesłychana.
Główniejszemi przedmiotami handlu są: mąka żytnia żarnówka, bo ta strona północna nie posiada jej w dostatecznéj ilości na swoje wyżywienie; groch, kasze różne, sól, skóry wyprawne, ryby morskie solone lub suszone, cukier, herbata, któréj chłopi bardzo dużo piją, tytoń, rozmaitego rodzaju łakocie, perkale itd. Te wszystkie towary są importowane. Exportują się: len, który się cudownie rodzi (często widywałem lny dochodzące do 3 łokci wysokości), szczecina, mięso, skury sutowe, łój, masło, ryby świeże, zwierzyna.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Zygmunt Wielhorski.