Dwa psy, bliźniaki, szlachetnego rodu, Dwóch różnych panów dostały za młodu:
Jednego zabrał kucharz, drugiego leśniczy. Więc ten na łowy wstawać musiał rano, Szukać po lesie zdobyczy,
I niebawem Cezara zdobył sobie miano,
Bo wsławiony świetnemi bohaterstwa czyny, Stał się postrachem wszelakiej zwierzyny.
Pierwszy, chowany w kuchni, zgnuśniał, choć był młody:
Polubił smaczne kąski, próżniactwo, wygody; Ciągle spał koło ogniska Lub leżał do góry brzuchem; Więc kuchta, dla pośmiewiska, Nazwał go kiedyś Kopciuchem.
Tamten, dzielnych Cezarków wydał całą psiarnię, I umarł wielkim Cezarem;
Kopciuch na całe życie został kaszowarem I gdzieś pod płotem zdechł marnie.
Czyny, nie świetne imię, cześć mają u świata.
Z jednego przecie drzewa i krzyż i łopata:
Pyszny zasługą przodków a zmalały duchem,
Niejeden przyszły Cezar staje się Kopciuchem!