Wyjątek z poematu o Kościuszce

WYJĄTEK
z poematu o Kościuszce
z Części II.




Na górze podwórze, za podwórzem szopa,
Pod szopą dokoła zebrało się chłopa,
Kosyniery wiara posiadali wieńcem,
Bartłomiej Głowacki ze złotym pierścieńcem,
Bartłomiéj Głowacki starszy kosynierski,
Nosi na sukmanie pasik oficerski.
Przy nim Stach Swistacki[1] z fajeczką na zębie,
Wesoło na twarzy chociaż sucho w gębie.
Siedzą ludzie siedzą, o niczem nie wiedzą,
A co mają wiedzieć, lepiej im tak siedzieć.
A gdzież to naczelnik, że go z nami nie ma,
Czy z panami żyje z biedą się nie trzyma?
Przychodzą książęta z królewskiego rodu,

A Kościuszko z nimi nie czyni zachodu,
Od gęby odejmie a drugiemu poda,
U niego podpiwek a najczęściéj woda.
Marcypanów niema dla panów na wozie,
Jeno chleb i woda jak w chłopskim obozie.
Gdzie prześpi to prześpi, czasami w namiocie,
Czasami z chłopami zaśnie po robocie,
Nim na dzień zapieje pod strzechą kur trzeci,
Już siedzi zbudzony jak ojciec śród dzieci.

Na snopku pszenicznym w stodole otwartéj,
Bez służby, bez drużby, zasypia bez warty.
Dwaj ludzie tam chodzą, dwa chłopy na straży,
Dwa chłopy jak dęby, cóż mu się przydarzy?
Krakusy potężne, Polaki zawzięte,
W spokoju spokojne, a w bitwie zacięte,
Bywali to śmiali, bo rychło od wioski,
Z towarem chadzali przy bryce krakowskiéj.
Takowi to ludzie w takowym sposobie,
Przy wodzu zasiedli i gwarzą coś sobie.
I nagle przycichli, z ust fajka wypada:
Cyt Janku, cyt Franku naczelnik coś gada,

»Zagroda domowa z daleka od wioski,
»Na okno cień pada od topoli włoskiéj,
»Za oknem chłopięta moje przyjacioły,
»Do skoków pobudza kozaczek wesoły.«

Biedaczek Tadeusz mój Bóże, mój Boże,
I we śnie o swoich zapomnieć nie może.

»A moja najmilsza bądźże mi ostrożna,
»Na burzę wychodzić dalibóg nie można,
»Choć jeden koralik podaruj mi proszę,
»Niech się nim pocieszę, na sercu ponoszę.
»Niegodne, niegodne, to potwarz, Bóg widzi,
»Podstępem to serce żołnierskie się brzydzi.
»Ja szczery, otwarty, nic w głębi nie kryję,
»Tak robię jak myślę, tak mówię jak żyję.
»Popłynę za morze w oddalone kraje,
»Gdzie są inni ludzie, inne obyczaje.«

Patrzajcie, Tadeusz jak ręką wyrzucił,
Po snopie uderzył aż ziarna namłócił.

»Oj królu nasz królu, takież twe układy,

»Przysiągłeś ojczyźnie, a pierwszyś do zdrady,
»Nie wszystko wszak przebóg, nie wszystko stracone,
»Pałaszem ci naszym ocalim koronę,
»I będziesz ją nosił bez wstydu, bez troski,
»Nie mała rzecz królu ten wieśniak krakowski.
»Przyjeżdżaj, a brzękniem jak pszczoły przed ulem,
»Warszawską piosenkę: król z ludem, lud z królem.
»Podpisał, podpisał, ojczyzny już nie ma,
»Toż oczy nam zakryć rękami obiema,
»Pod ziemię się schować przed strasznym upadkiem,
»Ojczyzno! my tobie służyli, Bóg świadkiem.
»I pola Dubienki zarzucone trupem,
»I wolność zdobyta krwi polskiéj okupem.
»Utrata korony napełnia go strachem,
»Korona bezpieczna nie pod złotym dachem,
»Nie na pańskiéj głowie w Warszawie, w Krakowie,
»Ale pod Dubienką w zielonéj dąbrowie.
»Składają chorągwie pod nogi Moskala,
»Król polski tańcuje
Malowana lala.
»Bodaj cię, bodaj cię Bóg nie błogosławił,
»Na naszą niedolę on się będzie bawił.«

Kochany naczelnik jedyna to dusza,
Wypijmy za Polskę i za Tadeusza.
Niechże ci Bóg szczęści serdeczny ojczulu,
Ty nasza pociecho, ty nasz chłopski królu.

»Śród biedy największéj, śród szewców i kmieci,
»Ojczyzno, ojczyzno poszukaj swych dzieci.
»Odważnyż to naród, przypatrzcież się, proszę,
»Za kulę niemiecką trzy grosze, trzy grosze.

»A rady a zwady ach wszystko mi zbrzydło,
»Zostawcie mnie moje tokarskie toczydło.
»Mówicie że wszystkim opadły ramiona,
»To będę wam toczył niewieście wrzeciona,
»A czyjéj roboty spytają się drużki,
»Wrzecionka kołeczka roboty Kościuszki...«

To sprawny patrzajcie i orze i toczy,
Jak żyjęm takiego nie widział na oczy,
Obrazki też robi co chcecie na świecie,
A ktemu i żołnierz i dobry jak dziecię.
Co dniówka spoczynek to nasi posiędą,

Piszczałek nakręcą i skrzypek dobędą.
Choć chłodno i głodno wesoło i gwarno,
Ma szczęście do ludzi do niego się garną.
Bo nasi ludkowie poznają co nasze,
Ja mam też od niego świętego na blasze,
Patrzajcie jak zgięty patronie mój święty,
Od kuli moskiewskiéj obrazek pogięty,
A toż mi pokażcie serdeczny mój kmotrze,
Nieszczęście ominie, gdy się nim człek otrze,
Ochroni obroni od wszelkiéj przygody,
I powiódł obrazkiem od czoła do brody.

Szumi topol, szumi Zwierzyniecką drogą,
A kto tam odgadnie co przyjdzie na kogo.
Rudawa, Rudawa, na Rudawie ława,
Smutek nie uciecha, wojna nie zabawa,
Lepiéj kosą kosić, niżli szablę nosić,
Młodość przewojować, a na starość prosić.

»Za wzgórzem niedużem o milkę nie daléj,
»Od strzałów armatnich wioszczyna się pali.«

»Rosła Polska rosła pokąd rosło zboże,
»Na chłopa wyrosła i daléj nie może.

Patrzajcie naczelnik jak ręką wyrzucił,
Po snopie uderzył, aż ziarna namłócił!
Patrzajcie.....





  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – Świstacki.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Teofil Lenartowicz.