Wyznania (Augustyn z Hippony, 1847)/Księga Czwarta/Rozdział VI
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wyznania |
Część | Księga Czwarta |
Rozdział | Rozdział VI. |
Wydawca | Piotr Franciszek Pękalski |
Data wyd. | 1847 |
Druk | Drukarnia Uniwersytecka |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Piotr Franciszek Pękalski |
Tytuł orygin. | Confessiones |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała Księga Czwarta Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
Ale pocóż mam rozwodzić żale? Nie czas potemu, bym ciebie zapytywał się, lecz w ukorzeniu moje błędy tobie wyznawał. Nędzny byłem i każde serce związane rzeczy śmiertelnych miłością jest nędzne; rozdziera go tych rzeczy utrata, i w ówczas dopiéro cały skutek swego nieszczęścia uczuwa, gdy je utraca, które jeszcze przedtém go uciska, nim je utraciło. Takim w ówczas byłem rzewnie płacząc, a w nacisku mojego strapienia spoczynku i ulgi w goryczy szukałem. Cliociażem był tak nieszczęśliwy, życie jednak to, acz nieszczęśliwe, milsze mi było nad mojego przyjaciela; a lubom je chciał zmienić, nie chciałem jednak utracić je raczéj, niśli owego przyjaciela. I nie wiem czylim chciał
poświęcić się za niego, jakto bajeczna zapewne o Oreście i Pyladesie wieść niesie, że jeden za drugiego, lub téż razem umrzéć chcieli; że przeżycie jeden drugiego, nad samę śmierć gorszeby dla nich było. Ale nie pojmuję, jakie uczucie zupełnie przeciwne obudziło się we mnie; żem czuł w sobie
i wielkie życia zbrzydzenie, i bojaźń śmierci. Mniemałem, że, ilem go usilniéj kochał, tym bardziéj nie nawidziłem śmierci, która mi go wyrwała, i lękałem się jéj jako straszliwéj i okrutnéj nieprzyjaciołki, gotowéj cały rodzaj ludzki nagle pochłonąć, jak jego pochłonęła. Takim w ówczas byłem, jak sobie to odświeżam w pamięci.
Oto serce moje przed tobą otworem stoi o Boże! obacz w jego wnętrzu wszystkie moje przypomnienia, o jedyna moja nadziejo, któryś mnie oczyścił od haniebnych namiętności, „obracając oczy moje ku tobie, wywikłałeś z zagubnych sideł nogi moje [1].” Zdumiewałem się, widząc, że jeszcze reszta śmiertelników żyje, ponieważ ten dokonał żywota, któregom ukochał jako nigdy umiérać nie mającego. Ale bardziéj jeszcze zdumiewałem się nad sobą, że żyję, bo nim drugim byłem, niżeli nad owym umarłym. O jakże trafnie mówi poeta o swoim przyjacielu, że to jest: „połowica méj duszy [2].” Czułem to bowiem, że dusza jego i moja, w dwóch ciałach jednę duszę składały. I stąd moje życie
obmierzłém dla mnie było, bom żyć nie chciał połowiczny. Dla tego może umrzeć lękałem się, aby on cały nie zamarł, któregom z tak wielkim zapałem kochał.