Wyznania (Augustyn z Hippony, 1847)/Księga Dziesiąta/Rozdział XVI
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wyznania |
Część | Księga Dziesiąta |
Rozdział | Rozdział XVI |
Wydawca | Piotr Franciszek Pękalski |
Data wyd. | 1847 |
Druk | Drukarnia Uniwersytecka |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Piotr Franciszek Pękalski |
Tytuł orygin. | Confessiones |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała Księga Dziesiąta Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
Ale cóż, gdy wymieniam zapomnienie; poznaję to dobrze co wymieniam; jakżebym to poznawał, jeźlibym tego nie odświéżył w pamięci? nie mówię tu o samym tylko głosie tego imienia, ale o rzeczy któréj jest znaczeniem, a jeźlibym wypuścił ją z pamięci, poznaćbym zapewne nie mógł, coby ów głos oznaczał. Kiedy mi się więc pamięć przypomina, wtedy pamięć sama przez się, sobie się przedstawia; a kiedy zapomnienie na pamięć sobie przywodzę, w ówczas zapomnienie i pamięć razem są mi obecne; pamięć która mi przypomina, zapomnienie zaś, które sobie przypominam.
Ale czémże inném jest zapomnienie, tylko nieobecnością pamięci? Jakże ono jest w niéj obecne, iżbym je sobie przypomnieć zdołał, skoro sama obecność jego zabrania mi przy pomnieć je sobie? Lecz jeźli tak jest, aby sobie co przypomnieć, w pamięci to zatrzymać należy, jeźlibyśmy zaś zabaczenia sobie nie przypominali, poznaćbyśmy nie mogli rzeczy nacechowanéj tém imieniem, które ją oznacza, aczbyśmy brzmienie jego słyszeli; stąd wynika, że pamięć zatrzymuje w sobie zapomnienie. Jest ono pamięci obecne, by nie zapomnieć, a kiedy w niéj jest nieobecnie, wtedy niepamiętamy. Czyliż stąd wnosić nie należy, że nie przez samo siebie zapomnienie, ale przez swój obraz jest w pamięci, gdy je sobie w niéj odświeżamy? Bo gdyby samo przez się było obecne, sprawiałoby niezawodnie, żebyśmy sobie nie tylko nie przypominali, ale raczéj zupełnie zapominali.
Ale któż zbada tę trudność, kto pojmie te dziwy pamięci? Oto Panie! ja pracuję nachylony pod ciężarem tego badania, i własna moja robota nachyla mnie. Stałem się dla ciebie niewdzięczną ziemią, która trudy moje wyśmiewa, i odwilża się mojemi potami. Ani teraz badam przestrzeni niebios, ani odległości gwiazd nie przemierzam, ni równowagi ziemi dochodzę, nie zapewne; ale to w mojéj pamięci, którą ja jestem, ale to w moim własnym umyśle się zagubiam. Jakiż dziw, że to wszystko, czém ja nie jestem, daleko jest od mojego pojęcia; ale cóż bardziéj jest mnie bliższego, jeźli nie ja sam siebie? A owo siły méj pamięci pojąć nie mogę, bez któréjbym nawet siebie nazwać nie mógł.
Ale jakże to opowiem z pewnością, że chowam w pamięci moje zapomnienie? Czyliż mam powiedzieć, że moja pamięć nie mieści w sobie tego, co sobie przypominam? Albo, mamże powiedzieć, że dla tego zabaczenie przebywa w méj pamięci, abym nie zapomniał? Jedno i drugie przypuszczenie jest niedorzeczne. Czyliż jeszcze poważę się utrzymywać, że moja pamięć zachowuje tylko obraz zapomnienia ale nie samo zapomnienie, skoro go sobie przypominam? Jakimże tego dowiodę sposobem, kiedy to niezawodna, że wyrażenie obrazu w pamięci jakiego bądź przedmiotu, poprzedzić musi obecność tego przedmiotu, z którego się wizerunek na umyśle wyraża. Tak niemniéj odświeżam sobie w pamięci Kartaginę, tak inne miejsca, przez które przechodziłem lub na nich zamieszkałem, tak podobnie oblicza ludzi, którem widział, i wszelkie wyrażenia przez inne zmysły przesłane, tak równie boleść jako i zdrowie ciała. Te przedmioty były mi obecne, kiedy moja pamięć z nich sobie postacie zebrała, i patrzyłem na ich obecność, bym je sobie, przypominaniem ich w moim umyśle, nieobecne wystawiał.
Jeżeli nie samo zabaczenie, lecz tylko obraz jego w méj pamięci istnieje, niewątpliwie ono samo w niéj być musiało pierwéj obecne, aby z niego obraz był wzięty? A jeźli było obecne, jakże wyrysować mogło postać swoję w pamięci, kiedy obecność jego zagładza wszelkie rysy, które w niéj zastaje? Jakimkolwiek to dzieje się sposobem acz niepojętym i nierozwikłanym, pewien jednak jestem, że sobie przypominam zabaczenie, owego to mordercę naszéj pamięci o potrzebnych rzeczach.